Niemiecki silnik szwankuje. Największa gospodarka UE w poważnym kryzysie

Niemiecki silnik pracuje coraz gorzej - tak, jak coraz gorzej ma się niemiecki przemysł motoryzacyjny, niegdyś chluba największej gospodarki Europy. Znad Renu płyną kolejne kiepskie dane. Uprawnione jest już mówienie o kryzysie. Ale ekonomiczne problemy Niemiec to także problemy całej Unii Europejskiej, w tym Polski, bo nasz zachodni sąsiad jest zarazem naszym głównym partnerem handlowym.

Indeks Ifo, obrazujący nastroje wśród niemieckich przedsiębiorców niemieckich, we wrześniu 2024 r. wyniósł 85,4 pkt wobec 86,6 pkt w sierpniu. Skala spadku tego ważnego wskaźnika koniunktury była największa od siedmiu miesięcy. Obniżył się również indeks oczekiwań - wyniósł on 86,3 pkt wobec 86,8 pkt miesiąc wcześniej. Oznacza to, że 9 tys. niemieckich firm reprezentujących przetwórstwo, usługi, handel czy budownictwo - a które obejmuje badanie Ifo - z rosnącym pesymizmem patrzy w przyszłość.

"Słabe wyniki indeksu Ifo sugerują, że niemiecka gospodarka w III kwartale br. pozostawała w recesji, a oczekiwania na przyszłość pozostają negatywne" - skomentowali dane ekonomiści Banku Millennium. 

Reklama

Kluczowe wskaźniki z niemieckiej gospodarki wyglądają źle

Najnowszy odczyt indeksu Ifo został opublikowany 24 września. To był przysłowiowy gwóźdź do trumny - dzień wcześniej światło dzienne ujrzały wskaźniki PMI dla niemieckiego przemysłu i usług. Oba zanotowały spadki. Przemysłowy PMI spadł o 2,1 pkt do 40,3 pkt, a usługowy PMI - o 0,6 pkt do 50,6 pkt. Wskaźniki PMI należy intepretować w ten sposób, że każdy odczyt poniżej 50 pkt oznacza spowolnienie lub nawet kurczenie się danego sektora.

- W gospodarce niemieckiej panują minorowe nastroje. Pogorszenie w przemyśle się pogłębia. W strukturze odczytu wskaźnika PMI widać pogorszenie, jeśli chodzi o nowe zamówienia, co niestety nie rokuje na szybką poprawę koniunktury - mówi Interii Biznes Leszek Kąsek, ekonomista ING Banku Śląskiego.  

- Nieco lepiej wygląda odczyt wskaźnika PMI w niemieckich usługach, który wciąż plasuje się powyżej poziomu 50 punktów (aczkolwiek tutaj odczyt też jest na granicy), ale dla polskiej gospodarki nie ma to większego znaczenia - dodaje ekonomista. 

- Usługi są konsumowane w dużej mierze lokalnie; z naszego punktu widzenia ważniejsza jest kondycja niemieckiego przemysłu. Być może w odczytach usługowego PMI jest też błąd związany z zaburzeniem sezonowości z czasów pandemii (zawyżone odczyty w pierwszej połowie roku i nieco zaniżone w drugiej połowie), niemniej jednak sytuacja wygląda pesymistycznie. 

Kosztowne odejście od rosyjskich surowców energetycznych

Przyjrzyjmy się zatem bliżej sytuacji w niemieckim przemyśle, skoro wiemy już, że to ona jest kluczowa z polskiego punktu widzenia. Skąd wzięły się jego problemy? Temat jest wielowątkowy, ale można zaryzykować stwierdzenie, że stolik wywróciła rosyjska agresja na Ukrainę w 2022 r., która doprowadziła do nowego rozdania kart w europejskim przemyśle. Przed inwazją Kremla na Ukrainę, jak zauważyli w raporcie analitycy Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, 55 proc. gazu, 35 proc. ropy i blisko 50 proc. węgla wykorzystywanych w Niemczech pochodziło z Rosji. 

"Taki stopień uzależnienia wynikał z postrzegania Rosji jako "niezawodnego dostawcy" surowców, a także z rosyjskiego lobbingu w Niemczech. Rosyjski gaz miał również pełnić rolę paliwa przejściowego umożliwiającego zieloną transformację niemieckiej gospodarki - Energiewende" - pisali eksperci PISM w niecały rok po wybuchu wojny za wschodnią granicą Polski.

Rosyjska energia była także - a może przede wszystkim - tania, co dawało niemieckim przedsiębiorstwom konkurencyjną przewagę. Po ataku na Ukrainę kanclerz Niemiec Olaf Scholz zapowiedział jednak zwrot w niemieckiej polityce, obejmujący m.in. uniezależnienie się od rosyjskich surowców energetycznych. Niemcy zaczęły importować skroplony gaz ziemny (LNG), głównie z USA. Cały czas mocno rozwijają OZE - obecnie w Niemczech z odnawialnych źródeł pochodzi już ponad 50 proc. produkowanej energii.  

Zmiana modelu energetycznego stała się faktem, ale pociąga za sobą koszty. Tempo wprowadzania nowych pakietów regulacyjnych i inwestycji we własne moce wytwórcze musi być szybkie, bo Niemcy oficjalnie chcą odejść od spalania węgla w 2038 r. (przez jakiś czas była mowa o przyspieszeniu tego terminu o całe osiem lat, ale latem minister gospodarki Robert Habeck zapowiedział, że rząd federalny nie będzie uchwalał żadnych zmian prawnych mających na celu przyspieszenie dekarbonizacji). Jedno jest pewne - Niemcy nie mogą już produkować tak tanio jak kiedyś i wysyłać tej produkcji w świat, w tym do Chin. 

Chiny potrafią już produkować to, co kiedyś sprowadzały z Niemiec

Tutaj dochodzimy do kolejnego dużego przetasowania. Chiny od pewnego czasu mają zdolność do produkowania ważnego towaru, który wcześniej sprowadzały z Niemiec. Chodzi o samochody, w tym także samochody elektryczne, bowiem w dziedzinie elektromobilności Chiny poczynają sobie coraz śmielej. 

- W sektorach, które trochę nadrabiały zaległości wywołane zaburzeniami  w łańcuchach dostaw z powodu pandemii, w szczególności w przemyśle samochodowym, w ostatnim roku wyraźnie pogorszyła się koniunktura. Oprócz problemów cyklicznych w niemieckiej gospodarce ujawniają się problemy strukturalne. Niemieckie firmy motoryzacyjne, także poddostawcy części, są pod silną presją chińskich konkurentów, zwłaszcza w obszarze samochodów elektrycznych - mówi Leszek Kąsek z ING Banku Śląskiego. 

- Dodatkowo, z powodu problemów fiskalnych, Niemcy od początku roku gwałtownie ograniczyli dopłaty do zakupu samochodów elektrycznych, co odbiło się na Polsce jako na ważnym producencie baterii do samochodów elektrycznych, jakim staliśmy się w szczególności dzięki fabryce LG Chem pod Wrocławiem. W tym roku polska sprzedaż eksportowa baterii do pojazdów elektrycznych spadła o ponad połowę - wskazuje ekonomista. 

Problemy w Niemczech to problemy polskich eksporterów

Należąca do południowokoreańskiego koncernu LG fabryka akumulatorów EV w Biskupicach Podgórnych niedaleko stolicy Dolnego Śląska w sierpniu zapowiedziała, że w 2024 roku jej sprzedaż prawdopodobnie spadnie o około 38 proc. - do 26,5 mld złotych. Fabryka rozważa obecnie zmianę profilu produkcji - z baterii na magazyny energii, właśnie przez słaby popyt na samochody elektryczne. 

W Niemczech, o czym pisaliśmy w Interii, od początku roku sprzedaż samochodów elektrycznych spadła o jedną trzecią, a fabryki nie pracują z pełnym wykorzystaniem mocy wytwórczych. Polityczni decydenci zaczęli rozważać przywrócenie wspomnianej premii środowiskowej, by reanimować popyt na "elektryki". 

Sprzedaż baterii produkowanych w naszym kraju do Niemiec to tylko jeden z przykładów problemów, z jakimi borykają się polscy eksporterzy w obliczu słabnącej konsumpcji wewnętrznej za Odrą. 

- Jeśli chodzi o przełożenie tego, co dzieje się w Niemczech, na polską gospodarkę, to w szczególności działa tutaj kanał handlowy - podkreśla Leszek Kąsek. - Mamy do czynienia z mniejszym popytem ze strony Niemiec na polskie towary, co widzimy w słabych danych o polskim eksporcie. Niemcy pozostają głównym partnerem handlowym Polski, ale udział tego kraju w naszym eksporcie spadł do 26,9 proc. w okresie styczeń-lipiec 2024 z 28,2 proc. w analogicznym okresie roku ubiegłego. 

Czołowe instytuty ekonomiczne widzą recesję w Niemczech w 2024

Nasz rozmówca dodaje, że strukturalne problemy dotykają też niemieckich sektorów energochłonnych: chemicznego, metalowego czy maszynowego. - Oznak poprawy, niestety, nie widać. Zaczynają pojawiać się obawy o ryzyko recesji w Niemczech. Co ciekawe, w strefie euro silniej rozwijają się teraz gospodarki Południa - na pewno pomagają im w tym środki z Funduszu Odbudowy; to właśnie tam poszły największe koperty środków unijnych. 

Najnowsza wspólna prognoza kilku czołowych niemieckich instytutów ekonomicznych - Ifo, DIW Berlin, IfW Kiel, IWH i RWI - przewiduje, że PKB Niemiec spadnie w 2024 roku o 0,1 procent. W 2025 r. ma nastąpić wzrost o 0,8 proc., a w 2026 r. powinno nastąpić przyspieszenie do 1,3 proc. 

Ekspert: Luzowanie polityki pieniężnej przez EBC powinno pomóc Niemcom

Świadomość problemów największej gospodarki strefy euro ma Europejski Bank Centralny, który rozpoczął już cykl luzowania polityki pieniężnej. 

- Pozytywne aspekty tej sytuacji są takie, że od połowy bieżącego roku obserwujemy łagodzenie polityki pieniężnej w strefie euro. EBC deklaruje, że będzie dalej ciąć stopy - to, z opóźnieniem kilku kwartałów, przełoży się na koszty finansowania i poprawę sytuacji firm - mówi Leszek Kąsek.  

- W odczytach PMI widać, że presja na wzrost cen producenta osłabiła się - dla EBC stanowi to komfortową sytuację jeśli chodzi o dalsze decyzje o luzowaniu polityki pieniężnej - dodaje. - Spodziewamy się kontynuacji cyklu obniżek stóp procentowych. Za rok mamy wybory w Niemczech - być może ta zmiana będzie też impulsem do zmian na rzecz ożywienia gospodarczego.

Katarzyna Dybińska

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »