Nieprawidłowości unijnego programu pomocy regionalnej
W miarę, jak polityka oszczędności zaciska europejskie państwa w swoich kleszczach, budżet Unii Europejskiej skupia na sobie coraz większą uwagę. W minioną środę potwierdzono, że w zakrojonym na szeroką skalę unijnym programie pomocy regionalnej występują znaczne nieprawidłowości.
W raporcie opublikowanym przez Komisję Europejską program ten został określony mianem wartościowego, jednak ten sam dokument scharakteryzował również jego niedociągnięcia. Raport ukazał się dzień po tym, jak zarządzająca funduszami Unii KE zwróciła uwagę na rozluźnienie kontroli nad częścią wydatków poczynionych przez Wspólnotę w 2009 roku, wykazując, że z samego tylko budżetu pomocy regionalnej w sposób nieprawidłowy wypłacono środki w wysokości 700 mln euro.
Na konferencji prasowej zorganizowanej w następstwie upublicznienia raportu, Johannes Hahn, komisarz UE ds. polityki regionalnej, podkreślił konieczność zwiększenia kontroli nad wspomnianymi funduszami i efektywności ich wykorzystania. Hahn dodał, że "coraz powszechniejszym zjawiskiem" stają się problemy takie, jak te ujawnione przy okazji nagłośnienia kilku skandali, do jakich doszło niedawno na Słowacji.
Niezależnie od tego wystąpienia, grupa "Open Europe", krytyczna wobec procesu integracji europejskiej opublikowała listę sfinansowanych przez Unię projektów realizowanych w ramach różnych programów, które określiła jako "marnotrawstwo". Znalazł się w nich między innymi węgierski ośrodek fitness i rehabilitacji dla... psów, na którego budowę UE wyłożyła 411 tys. Euro.
KE zmieniła również kurs w sprawie płac zatrudnionych w unijnych strukturach urzędników - wbrew wcześniejszym zapowiedziom, że w 2011 roku czeka ich obniżka wynagrodzeń, ogłosiła, że ich pensje nieznacznie wzrosną.
Taki obrót sprawy nie rokował dobrze w kontekście zaplanowanego na czwartek spotkania koncyliacyjnego przedstawicieli unijnych rządów i Parlamentu Europejskiego, na którym rządy państw członkowskich podjęły próbę zablokowania zwiększenia budżetu UE na 2011 rok o 6 proc. [koncyliacje zakończyły się porażką; próba porozumienia zostanie podjęta w poniedziałek - red.]. Wiele spośród 27 krajów tworzących Unię tnie obecnie wydatki na "własnym podwórku", podnosząc wiek emerytalny i podwyższając podatki.
W związku z potrzebą rewizji priorytetów w unijnej polityce wydatków po 2013 roku, coraz częściej padają pytania o sposób wykorzystywania unijnych funduszy regionalnych.
We wspomnianym raporcie Komisja Europejska podkreśliła, że "bardzo poważnie" traktuje krytykę wysuwaną pod adresem wspólnotowego programu pomocy regionalnej, zwanego również polityką spójności. W ramach tej strategii w przyszłym roku Unia Europejska wypłaci wnioskodawcom około 54 mld euro - co stanowi ponad jedną trzecią jej całkowitego budżetu.
Chociaż w raporcie padają słowa, że program ten jest realizowany z sukcesem, pojawiają się tam również stwierdzenia, że według niektórych polityka spójności jest "luźno powiązana z priorytetami Unii Europejskiej, że obejmuje ona zbyt wiele obszarów i że jej efekty często trudno jest zmierzyć".
Zapytany o Słowację - której poprzedni rząd zamieszany był w serię skandali związanych z projektami finansowanymi z unijnych funduszy - komisarz Hahn podkreślił potrzebę zacieśnienia kontroli nad wydatkowaniem pieniędzy z UE i podniesienia kwalifikacji decydującego w tych kwestiach personelu. - To zjawisko, które w pewnych krajach obserwujemy coraz częściej. Staramy się je wyeliminować - powiedział, odnosząc się do wystąpienia jednego ze słowackich ministrów, który przypomniał, że poprzedni gabinet w sposób "katastrofalny" zawiadował unijnymi funduszami.
Hahn dodał, że, mimo iż w skali całego unijnego programu błędy w przyznawaniu dotacji zdarzają się coraz rzadziej, problem ten dotyczy kilku państw. - Nie można zaprzeczyć, że w niektórych krajach zostały popełnione błędy. Nie znam jednak żadnego rządu, który nie robiłby nic w tej sprawie - powiedział.
Raport KE wzywa do dostrajania planowanych wydatków do gospodarczych celów Unii Europejskiej, a także podniesienia standardów procesu oceniania wniosków o unijne dotacje i procedur kontroli jakości w krajach członkowskich, które same decydują o tym, jak mają dysponować dużą częścią środków.
Przyłączając się do debaty o unijnych funduszach, instytut Open Europe - grupa lobbująca przeciwko pogłębianiu europejskiej integracji - opublikował listę dziesięciu pomysłów, które w mijającym roku dotowała Unia Europejska, a które instytut uznał za "marnotrawstwo".
Oprócz pieniędzy dla węgierskiej spółki, która postanowiła wznieść wspomniany ośrodek fitness i rehabilitacji dla psów (inwestycja nie została zresztą zrealizowana), na liście wymieniono między innymi: program mający pomóc farmerom z Tyrolu zacieśnić ich emocjonalną więź z krajobrazem - 16 tys. euro; zakup floty limuzyn dla członków Parlamentu Europejskiego - 5,25 mln euro; wreszcie budowę "klubu kulturalnego" dla unijnych biurokratów z Luksemburga - 5,1 mln euro.
Komisja Europejska odpowiedziała, że nie uznaje powyższych badań za "wiarygodne". W specjalnym oświadczeniu napisano, że ubiegłoroczna lista Open Europe została oparta na "luźnej kompilacji danych z niesprawdzonych, drugorzędnych źródeł, w związku z czym KE nie ma powodów, by przypuszczać, że w tym roku stało się inaczej".
Co do zamiany 0,4-procentowej redukcji wynagrodzeń unijnych urzędników na 0,4-procentową podwyżkę, KE poinformowała, że wpływ na jej decyzję miały najnowsze dane dotyczące płac w administracji państwowej, jakie spłynęły z poszczególnych krajów członkowskich. Informacje te są uwzględniane podczas ustalania wysokości wynagrodzeń unijnych urzędników. Jeśli wziąć pod uwagę inflację i rosnące koszty życia, ta niewielka podwyżka i tak nie uchroni jej adresatów przed obniżeniem się ich standardów życiowych o 2 procent - dodali decydenci z Komisji Europejskiej.
Stephen Castle
Tłum. Katarzyna Kasińska