Nietypowa moneta z PRL trafi na aukcję. Cena wywoławcza to 5 tys. zł

Wkrótce w Warszawie zostanie wystawiona na aukcję 10-groszowa moneta z 1973 roku. Jest wyjątkowa, bo nie posiada znaku mennicy. W opinii ekspertów jest to najbardziej poszukiwana moneta PRL. Cena wywoławcza monety to 5 tysięcy złotych. Posiadacz przedmiotu natknął się na nią w klaserze po przodku.

Dziesięciogroszówka z 1973 roku była popularną monetą. W obiegu krążyło 80 milionów jej egzemplarzy. W menniczym stanie zachowania jest dzisiaj warta od kilku do kilkunastu złotych. Na aukcji zostanie wylicytowany jej niezwykle rzadki wariant, który na rewersie, pod łapą orła, nie posiada znaku mennicy. Przyjmuje się, że podobnie jak kilka innych roczników 10-groszówkę wybiła mennica w Kremnicy, brak jednak na to dowodów, bo nie zachowały się dokumenty.

Z albumu po przodku na aukcję

Zanim właściciel numizmatu natknął się na znalezisko, obejrzał filmiki instruktażowe dotyczące wyceny monet nagrywane przez Dom Aukcyjny i Gabinet Numizmatyczny Marciniak. Potem przejrzał klaser, który odziedziczył po swoim przodku - kolekcjonerze - i zorientował się, że znaleziona w nim 10-groszówka może być dużo warta. - Zbadał dokładnie we własnym zakresie ten temat - powiedział portalowi o2.pl Damian Marciniak.

Reklama

Monetę z PRL przekazano do oceny niezależnej firmie, która wystawiła certyfikat. Pod względem stanu zachowania oceniła przedmiot na 64 punkty z 70 możliwych. Zdecydowała, że cena wywoławcza numizmatu wyniesie 5 tysięcy złotych. Specjalista domu aukcyjnego tłumaczy, że monety bez znaku mennicy są bardzo rzadko spotykane. - U nas dokładnie taka moneta była już trzy razy. W marcu 2016 r. sprzedała się za 7 tysięcy 990 zł, w grudniu 2016 r. za 9 tysięcy 200 złotych, a we wrześniu 2017 r. za 6 tysięcy złotych - informuje przedstawiciel domu aukcyjnego.

Nie wszystkie 10-groszówki są cenne

Damian Marciniak podkreśla, że nie wszystkie monety z czasów PRL to cenne numizmatyki. Apeluje o zdrowy rozsądek. Tłumaczy, że posiadacze monet często dowiadują się z mediów, iż takie przedmioty mają dużą wartość, liczą na zysk i są rozczarowani, kiedy okazuje się, że znalezisko jest bezwartościowe. - Nie ma tygodnia, żeby nie było u nas rozentuzjazmowanych osób, które przychodzą z garstką monet PRL-owskich i liczą, że się wzbogacą - wyjaśnia specjalista. 

Zachęca do analizowania zakończonych aukcji w internecie, np. na Allegro. Uczula, by zwracać uwagę, ile osób w niej brało udział. Jeśli było ich kilka, to można podejrzewać, że uzyskana cena była miarodajna. Można też zbadać temat, przeczesując strony numizmatyczne. Ponieważ każdy może wystawić starą monetę za dowolną cenę, to - tłumaczy - dochodzi do przekłamań. - Zdarza się, że ktoś zobaczy taką samą monetę na aukcji na jakimś portalu, nie zgłębi się w szczegóły i w zachwycie myśli: "Wow, też taką mam, będę bogaty". Nie bada tematu, nie sprawdza źródeł, tylko przyjeżdża do nas - podsumowuje Damian Marciniak.

ew

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: moneta | Polska Rzeczpospolita Ludowa | aukcje | znalezisko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »