NIK o zlecaniu prac firmom zewnętrznym

Najwyższa Izba Kontroli negatywnie oceniła zlecanie firmom zewnętrznym robót w kopalni "Halemba" oraz nadzór nad tymi pracami. Realizacja procedur przetargowych w kopalni może wskazywać na korupcję - uznali kontrolerzy. Wytknęli też lekceważenie zasad bezpieczeństwa w tej kopalni.

Najwyższa Izba Kontroli negatywnie oceniła  zlecanie firmom zewnętrznym robót w kopalni "Halemba" oraz nadzór  nad tymi pracami. Realizacja procedur przetargowych w kopalni może  wskazywać na korupcję - uznali kontrolerzy. Wytknęli też  lekceważenie zasad bezpieczeństwa w tej kopalni.

Wyniki kontroli, rozpoczętej po listopadowej katastrofie w "Halembie", w której zginęło 23 górników, przedstawiono na wtorkowej konferencji prasowej. Ustalenia NIK mówią o ustawianych przetargach, fałszowaniu dokumentów, sprzęcie zagrażającym bezpieczeństwu załogi i lekceważeniu zagrożeń w "Halembie".

NIK badała zlecanie w tej kopalni robót firmom zewnętrznym i nadzór nad tymi pracami. Dyrektor delegatury NIK Edmund Sroka powiedział, że w obu tych obszarach kontrolerzy dopatrzyli się wielu nieprawidłowości.

Według NIK, przetargi w kopalni były źle przygotowywane i przeprowadzane. Oferenci nie byli np. zobowiązywani do sporządzenia harmonogramów wykonania robót, oferty nie zawierały dokumentów dotyczących pracowników fizycznych. Okazało się, że tylko dwaj spośród 15 górników firmy Mard, którzy zginęli w listopadowej katastrofie, mieli kwalifikacje górnika-rabunkarza, niezbędne do likwidacji ściany wydobywczej. Ani jeden z nich nie miał uprawnień do obsługi obudów zmechanizowanych.

Reklama

Według NIK, kierownictwo "Halemby" - wbrew przepisom, nakazującym likwidację wyrobisk po trzech miesiącach od zakończenia eksploatacji - bez uzasadnienia przedłużało te terminy.

Z ustaleń kontrolerów wynika, że przetargi w kopalni były ustawiane - stawiane oferentom wymogi ograniczały dostęp do nich innym firmom. W dwóch przypadkach wątpliwości NIK wzbudziła zbieżność ofert firm startujących w przetargu z kalkulacjami kopalni. Może to wskazywać na to, że oferenci jeszcze przed sporządzeniem ofert mieli wiedzę, jakie środki Kompania Węglowa zamierza przeznaczyć na realizację tych zadań. Wyboru firmy Mard na wykonawcę likwidacji ściany ponad 1000 metrów pod ziemią dokonano bez należytej weryfikacji ofert - ustalił NIK.

- W ocenie NIK stwierdzone nieprawidłowości uzasadniają podejrzenie występowania w kopalni zjawisk o charakterze korupcyjnym - powiedział dyrektor Sroka.

NIK dopatruje się nieprawidłowości także w nadzorowaniu prac firm zewnętrznych. Oględziny miejsca listopadowej katastrofy wskazują, że dozór kopalni nie przestrzegał podstawowych zasad bezpieczeństwa i nie egzekwował tego od firmy Mard - wynika z kontroli. Chodzi ignorowanie zagrożenia wybuchem pyłu węglowego i metanu.

Lekceważono też zasady zatrudniania ludzi o odpowiednich kwalifikacjach i bezpiecznego prowadzenia transportu. Sfałszowano dokumenty odbioru urządzeń transportowych, bo ich stan techniczny nie pozwalał na ich eksploatację. Fałszowano też inne dokumenty lub potwierdzano w nich nieprawdę. Dyrektor kopalni nie poinformował niezwłocznie o rozpoczęciu prac likwidacyjnych Okręgowego Urzędu Górniczego, a formalne zezwolenia na likwidację ścian wydawał już po rozpoczęciu robót - wylicza Izba.

Kontrolerzy NIK wytknęli też kopalni liczne nieprawidłowości dotyczące rozliczeń za wykonane roboty. Były to działania niegospodarne, na których zyskiwała zwykle firma Mard, a traciła kopalnia. Chodzi o setki tysięcy złotych.

NIK negatywnie oceniła nadzór kopalni nad dbałością o stan techniczny urządzeń używanych pod ziemią. Zgodnie z przepisami urządzenia elektryczne powinny być tak zabudowane, by iskra nie spowodowała wybuchu metanu lub pyłu węglowego. Rzeczoznawcy z zewnętrznej firmy, którzy mieli oceniać, czy urządzenia budowy przeciwwybuchowej spełniają wymogi, fałszowali protokoły - ustaliła NIK. Później okazało się, że wszystkie 22 kopalniane urządzenia miały wady, a połowa z nich mogła zainicjować zapłon lub wybuch metanu.

- Zastanawiam się, jak to było możliwe, że posłano ludzi do pracy w takich warunkach - mówił dyrektor Sroka. Jak podkreślali pracownicy NIK, każda osoba z dozoru kopalni, która widziała jak wygląda praca na dole, ponosi część odpowiedzialności za tragedię.

Doradca techniczny NIK Tomasz Kaczyński mówił, że choć nie ma prostego przełożenia pomiędzy wykrytymi zaniedbaniami i nieprawidłowościami na śmierć górników, to jednak tylko przestrzeganie procedur gwarantuje możliwość właściwego nadzoru. Inny kontroler Andrzej Królikiewicz podkreślał, że jeśli nie stworzy się warunków do wybuchu, to do niego nie dojdzie.

Po przeprowadzeniu kontroli NIK wniosła m.in. o wzmocnienie nadzoru nad pracami prowadzonymi przez firmy zewnętrzne, chodzi głównie o przestrzeganie zasad bezpieczeństwa.

NIK nie kierowała do prokuratury żadnych zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, bo - jak mówili uczestnicy konferencji - wszelkie nieprawidłowości w "Halembie" bada już gliwicka prokuratura.

Zarówno Kompania Węglowa, jaki o kopalnia "Halemba" nie wniosły zastrzeżeń do ustaleń NIK. Prezes Kompanii przesłał do NIK pismo, w którym poinformował, że podjął działania, aby procedury były przestrzegane.

- Część wniosków, zawartych w wystąpieniu pokontrolnym NIK, już udało nam się zrealizować, zrealizujemy także kolejne - zapewnił rzecznik Kompanii Zbigniew Madej.

Prowadzona w "Halembie" kontrola była pierwszą tego typu w górnictwie. Choć NIK wielokrotnie kontrolowała kopalnie, nie zajmowała się jeszcze kwestiami zatrudniania przez nie zewnętrznych firm. O zaangażowanie NIK w proces wyjaśniania okoliczności katastrofy w kopalni wnioskował krótko po tragedii prezydent Lech Kaczyński.

Przedstawiciele NIK przypuszczają, że do podobnych nieprawidłowości dochodzi w innych kopalniach. Dlatego zamierzają w przyszłym roku skontrolować inne zakłady górnicze. Przyznają jednak, że mają ograniczone możliwości kontroli. Chodzi głównie o wystarczającą ilość specjalistów z dziedziny górnictwa.

Śledztwo w sprawie "Halemby" - którego zasadnicza część dotyczy samej katastrofy - prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gliwicach, która przedstawiła dotychczas zarzuty 16 osobom - zarówno pracownikom "Halemby", jak i firmy Mard. Dotyczyły one m.in. narażenia górników na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu oraz niedopełnienia przepisów bezpieczeństwa.

W innym wątku, dotyczącym przetargów, prokuratura zarzuciła poświadczanie nieprawdy w dokumentacji m.in. prezesowi i właścicielowi Mardu. Marian D. przyznał się do winy. Prokuratorskie śledztwo powinno zakończyć się przed końcem roku.

Według ustaleń specjalnej komisji Wyższego Urzędu Górniczego, która niezależnie od prokuratury badała przyczyny katastrofy, za nieprawidłowości w kopalni, które poskutkowały śmiercią górników, odpowiada 19 osób - 16 z kierownictwa, dozoru i służby dyspozytorskiej kopalni "Halemba" oraz trzy z firmy Mard.

W przedstawionym na początku czerwca raporcie komisji eksperci uznali, że do tragedii w "Halembie" przyczyniły się liczne naruszenia przepisów. Roboty były źle zorganizowane i nadzorowane, a górnicy pracowali mimo przekroczenia dopuszczalnych stężeń metanu; czujniki metanowe ustawiano tak, aby zaniżyć ich wskazania; zlekceważono zagrożenie wybuchem pyłu węglowego.

Komisja ustaliła też, że w likwidowanej ścianie wydobywczej pracowały urządzenia niespełniające norm, a pozostawiając w chodniku - zamiast wywieźć na powierzchnię wyciągnięte ze ściany sekcje obudowy zmechanizowanej - poważnie naruszono technologię prac. Chodnik był nieprawidłowo przewietrzany, a podziemny transport źle zorganizowany.

Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach, obok WUG prowadzący postępowanie w sprawie katastrofy, 1 sierpnia ogłosił, że skala nieprawidłowości i naruszeń zasad bezpieczeństwa w "Halembie" jest większa, niż wcześniej ustalił to WUG. OUG ustalił, że za złamanie przepisów odpowiedzialnych jest 29 pracowników kopalni, 6 firmy Mard oraz 2 - innej firmy usługowej.

Do tragedii w kopalni "Halemba" doszło 21 listopada ub. roku. Z powodu zaniechania - na podstawie fałszywych odczytów - profilaktyki związanej ze zwalczeniem zagrożeń naturalnych, po zapaleniu i wybuchu metanu, w wyrobisku wybuchł też pył węglowy, czyniąc największe spustoszenie i zabijając większość ofiar tragedii.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: katastrofy | nadzór | nieprawidłowości | kontrolerzy | Halemba | izba | firmy | NIK | NAD
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »