Nord Stream 2: Niemcy zawieszają certyfikację, start opóźniony
Niemcy zawiesiły tymczasowo certyfikację Nord Stream 2 AG jako niezależnego operatora gazociągu Nord Stream 2 z powodów formalnych. Federalna Agencja ds. Sieci uznała, że certyfikacja będzie możliwa tylko wtedy, gdy operator zorganizowany będzie w formie prawnej zgodnej z prawem niemieckim. Po dopełnieniu formalności proces ruszy na nowo. Jednak, jak zauważają obserwatorzy, start Nord Stream 2 opóźni się.
Nord Stream 2 AG, który ma siedzibę w Szwajcarii, postanowił nie przekształcać istniejącej firmy, a założyć spółkę zależną na prawie niemieckim, obsługującą niemiecki odcinek gazociągu. Taki podmiot musi spełniać wymogi Ustawy o Energetyce dla niezależnego operatora sieci transportowej.
Proces certyfikacji zostaje przez niemieckiego regulatora zawieszony do momentu zakończenia transferu istotnych zasobów do spółki zależnej. Wówczas Federalna Agencja ds. Sieci będzie mogła sprawdzić kompletność złożonych dokumentów spółki zależnej jako nowego wnioskodawcy.
Jeśli te wymagania zostaną spełnione, Federalna Agencja ds. Sieci będzie mogła kontynuować proces w przewidzianym prawem okresie czterech miesięcy i przedłożyć go do zaopiniowania Komisji Europejskiej.
Nord Stream 2 to podmorski gazociąg łączący Rosję z Niemcami. Składa się z dwóch nitek o łącznej przepustowości 55 mld m sześc. gazu rocznie. Budowę gazociągu ukończono we wrześniu.
Gazociąg nie może rozpocząć dostaw dopóki nie zostanie certyfikowany przez niemieckiego regulatora.
Głos w sprawie zabrało Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Spółka podkreśla, że niemiecki organ regulacyjny przychylił się do stanowiska PGNiG, że Nord Stream 2 AG jako spółka prawa szwajcarskiego nie może być operatorem systemu przesyłowego. - W naszej ocenie z perspektywy prawnej nie jest możliwe dokonanie certyfikacji spółki zależnej Nord Stream 2 AG jako niezależnego operatora gazociągu. Nie jest także możliwe ustanowienie operatora stosującego prawo Unii Europejskiej wyłącznie na wodach terytorialnych Republiki Federalnej Niemiec - powiedział Paweł Majewski, prezes PGNiG.
Dodał, że decyzję niemieckiego regulatora odbiera jako pierwszy krok w kierunku zapewnienia egzekwowania prawa Unii Europejskiej wobec projektu Nord Stream 2. - Na kolejnych etapach postępowania będziemy zmierzali do uwzględnienia przez organy regulacyjne zasady solidarności energetycznej oraz wymogów prawa UE - poinformował Majewski.
Prezes ukraińskiego Naftohazu Jurij Witrenko zaapelował do USA o nałożenie sankcji na operatora Nord Stream 2.
- Gazprom ucieka się do prawnych sztuczek, takich jak spółka zależna, która rzekomo będzie "niezależnym operatorem". To kpina z europejskiego prawa - napisał w mediach społecznościowych.
- Apelujemy do tych, którym naprawdę zależy na bezpieczeństwie i praworządności, aby nie ignorowali sztuczek Gazpromu. W szczególności wzywamy rząd USA do nałożenia sankcji na operatora NS2, którego tworzy Gazprom - dodał.
Po tym, jak niemiecki regulator wstrzymał certyfikację operatora Nord Stream 2 ceny gazu w Europie skoczyły o 12 proc.
Holenderskie kontrakty na gaz skoczyły przed południem o 12,0 proc., a potem zmniejszyły zwyżkę do 11 proc. - do 88,82 euro za megawatogodzinę, najwyższego poziomu od 3 tygodni.
Na rynku gazu panuje trudna sytuacja. Przepływy gazu z Norwegii, drugiego po Rosji największego dostawcy gazu do Europy, spadły o 10 proc., z powodu zmniejszenia przepustowości pola naftowego Troll po awarii sprężarki. Przestój ma potrwać do piątku.
Z kolei Rosja zasygnalizowała, że nie ma zamiaru zwiększać grudniowych wolumenów gazu tranzytem do Europy - Gazprom nie zarezerwował w poniedziałek stawek na comiesięcznej aukcji przepustowości na dostawy gazu do Niemiec przez Polskę. Nie dokonano też rezerwacji dodatkowych wolumenów gazu wysyłanych na Ukrainę.
Chociaż Gazprom twierdzi, że jego dostawy gazu zależą od życzeń odbiorców, a na kolejnych codziennych aukcjach można dokonać większej liczby rezerwacji, to obecne dostawy rosyjskiego gazu są znacznie poniżej sezonowej normy.