Nowa strategia RPP poczeka na nową radę
Rada Polityki Pieniężnej na rozpoczynającym się dziś posiedzeniu nie tylko powinna obciąć stopy (jak oczekuje rynek) ale też przyjąć nową strategię działania. Jej szczegóły ujawnia Dariusz Rosati, członek RPP.
"Puls Biznesu": Jeszcze nie czas na spekulacje dotyczące przyszłego składu RPP, ale warto się już zastanowić, co obecni członkowie będą robić za rok, gdy skończy się kadencja. Ma Pan jakieś pomysły?<\b>
Dariusz Rosati: Na razie koncentruję się na pracy w Radzie, rok to długi horyzont. Poza tym jestem profesorem w SGH, więc mam co robić.
O JUTRZEJSZEJ DECYZJI
Jaka będzie decyzja RPP w środę? Znów 25 pkt bazowych w dół?<\b>
- Nie potwierdzam, nie zaprzeczam
O NOWEJ STRATEGII RPP
Obecna Rada, która dziś ma przyjąć średniookresową strategię, wyznacza zadania dla swoich następców. Może powinna skupić się tylko na działaniach bieżących?<\b>
- Rada rzeczywiście ma dylemat. Nie możemy podejmować decyzji, które mogą ograniczać działania przyszłej rady. Z drugiej strony nasze obecne decyzje będą skutkować w latach 2004-2005. Należy też rynkom finansowym wskazać jakiś azymut, pokazać, jaka będzie polityka pieniężna w najbliższych latach.
A jaka będzie ta polityka?<\b>
- Nie chcę wyprzedzać tego, co zostanie niedługo ogłoszone. Ogólnie mówiąc przechodzimy na ciągły cel inflacyjny. Inflacja jest już tak niska, że głównym celem polityki pieniężnej powinna być stabilizacja na osiągniętym niskim poziomie. Do tego celu dostosujemy nasze instrumenty i sposoby pomiaru. Będziemy zmuszeni stopniowo przestawić się na cel zgodny ze sposobem pomiaru inflacji w UE, czyli na zharmonizowany wskaźnik cen konsumpcyjnych (HICP). Zakładamy, że do momentu wejścia do ERM2 kurs walutowy pozostanie płynny, a potem będziemy ten system wprowadzali z możliwie najszerszym pasmem wahań.
Czy możliwe jest, że nowe zasady polityki pieniężnej zaczną obowiązywać już w tym roku?<\b>
- Nie sądzę.
Czy nie ma kontrowersji w radzie odnośnie wprowadzeniu "celu kroczącego"?<\b>
- Były dyskusje na ten temat, ale mamy ostatni rok obowiązywania naszej strategii średniookresowej, zakładającej zejście z inflacją poniżej 4 proc. Jej poziom jest obecnie znacznie niższy niż założony cel, ale to jest dopuszczalne, gdy jest spowodowane czynnikami jednorazowymi.
..... które trwają już kilkanaście miesięcy<\b>
Spadek cen żywności przez dwa kolejne lata to rzecz bardzo nietypowa i nie można oczekiwać, że ten trend będzie utrzymywał się w kolejnych latach. W tym sensie należy rozumieć pojęcie przejściowe. Jednak głównym powodem niskiej inflacji była słaba aktywność gospodarcza, wywołana m.in. wysokimi stopami procentowymi.
O NOWYCH INSTRUMENTACH
Mówił Pan o nowych instrumentach, o których myśli RPP. Czy to znaczy, że obecnie stosowane nie są skuteczne? Złośliwi mówią nawet, że RPP ze stopami tylko goni rynek, który gra pod konwergencję.<\b>
- RPP decyduje tylko o stopach banku centralnego i stopach operacji otwartego rynku. Nie mamy bezpośredniego wpływu na stopy rynkowe, zwłaszcza średnio- i długookresowe. Problemem jest nadpłynność sektora bankowego, która zakłóca transmisję impulsów polityki monetarnej do sfery realnej. Utrudnieniem jest także spory udział złych kredytów w portfelach banków - obecnie nie stopa procentowa jest głównym kryterium udzielania kredytów, występuje coś w rodzaju racjonowania i wyboru klienta pod względem ryzyka.
O ZAGROŻENIACH
Czy zapowiadany w 2004 r. wysoki deficyt budżetowy i możliwość niezrealizowania w tym roku 3,5-proc. dynamiki PKB może spowodować zagrożenie dla inflacji i podwyżki stóp?<\b>
-Wzrost PKB o 3,5 proc. w tym roku jest górną granicą realizmu. Za rok może być lepiej. Biorąc pod uwagę fakt, że nasze decyzje wpływają już na przyszły rok, RPP musi zachowywać ostrożność. Prawdopodobnie w 2004 r. deficyt wyniesie około 40 mld zł, ponieważ wystąpi jednorazowy wydatków związany z wejściem do UE. Wzrost gospodarczy nie poprawi znacząco strony dochodowej, więc zobaczymy, co wskóra minister finansów w sprawie racjonalizacji wydatków.
A co wskóra?<\b>
- Obawiam się, że niewiele. W tym roku mogą się rozpocząć pewne procesy, ale nie będzie to kompleksowa reforma. Politycznie jest to bardzo trudne. Wiadomo, że reformy musza nastąpić, ale pytanie, jak źle musi być z gospodarką, aby wreszcie coś zrobić.
O USTNYCH INTERWENCJACH
Grzegorz Kołodko wprowadził nową strategię interwencji na rynku walutowym - nie atakuje bezpośrednio RPP, ale próbuje straszyć interwencją resortu na rynku. Czy minister finansów ma prawo interweniować werbalnie na rynku walutowym?<\b>
- Żyjemy w wolnym kraju i Grzegorz Kołodko ma prawo robić, co chce, pod warunkiem, że działa w granicach prawa i nie podważa zaufania do kraju. Interwencje werbalne są normalną praktyką. Ale trwałe osłabienie kursu złotego jest możliwe tylko poprzez zasadnicze obniżenie wiarygodności Polski. Obecne zaklinanie złotego, zapowiedzi interwencji ze strony rządu jest działaniem na krótka metę. Przez pół roku kurs naszej waluty może się wahać, ale w dłuższym okresie tendencje strukturalne zwyciężą. Złoty będzie się umacniał ze względu na wejście do UE.
O REZERWIE REWALUACYJNEJ
Po rynku walutowym krążą plotki, że resort finansów może chcieć rozwiązać tzw. rezerwę rewaluacyjną w NBP, z której podobno może uzyskać nawet 30 mld zł. Czy to prawda?<\b>
- Rezerwa rewaluacyjna to nie są realne pieniądze, to zapis księgowy. Wszystkie dolary, jakie NBP kiedyś zakupił, są księgowane według wartości zakupu - po 2, 2,5 czy 3 zł. W momencie ich sprzedaży np. rządowi sprzedajemy po kursie bieżącym, czyli około 4 zł. Różnica pomiędzy zakupem a sprzedażą jest właśnie rezerwą rewaluacyjną, która jest zapisywana w bilansie jako nadzwyczajny zysk i powiększa wynik finansowy NBP.Obecnie mamy około 30 mld USD rezerw walutowych, a średni kurs zakupu wynosi około 2,50 zł. Gdyby sprzedać wszystko, zysk z rozwiązanej rezerwy byłby ok. 40-45 mld złotych. Ale żaden kraj nie wyprzedaje wszystkich rezerw walutowych.
Może tak trzeba zrobić, aby pomóc budżetowi? Sprzedać rządowi dolary, a za rok uzyska on kilkadziesiąt miliardów jako wpłata z zysku NBP.<\b>
- To nie jest takie proste. Rząd najpierw musi znaleźć pieniądze na wykup od nas tej waluty. Poza tym to nie są pieniądze, które leżą w banku. Taki ruch oznacza po prostu uruchomienie prasy drukarskiej. NBP musiałby ściągnąć z rynku nadwyżkę płynności, co wiąże się z kosztami. Myślę, że rządowi bardziej opłaca się kupować walutę na rynku - osiąga w ten sposób swój podstawowy cel, czyli osłabia kurs.