Nowe zarzuty w sprawie Władysława J.

Władysław J., który od ponad ośmiu miesięcy przebywa w areszcie w związku z działaniem na szkodę PZU, ma nowe kłopoty. Tym razem są związane z jego działalnością na stanowisku szefa Totalizatora Sportowego. Prokuratura właśnie przedstawiła mu zarzut narażenia TS na straty bliskie 50 mln zł.

Władysław J., który od ponad ośmiu miesięcy przebywa w areszcie w związku z działaniem na szkodę PZU, ma nowe kłopoty. Tym razem są związane z jego działalnością na stanowisku szefa Totalizatora Sportowego. Prokuratura właśnie przedstawiła mu zarzut narażenia TS na straty bliskie 50 mln zł.

Udało nam się dowiedzieć, że po ponad roku od rozpoczęcia śledztwa, dotyczącego niegospodarności byłych władz Totalizatora Sportowego, w sprawie pojawiają się pierwsi podejrzani.

50 mln zł strat

Informacje te potwierdził Maciej Kujawski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

- Pod koniec stycznia przedstawiliśmy zarzuty działania na szkodę spółki dwóm członkom byłego zarządu Totalizatora Sportowego - prezesowi Władysławowi J. i wiceprezesowi Zbigniewowi W. Chodzi o narażenie firmy na stratę ponad 49,4 mln zł przy zakupie obligacji krakowskiej spółki Code.

Reklama

Władysław J. i Zbigniew W. podjęli uchwałę o zakupie tych obligacji, mimo że posiadali analizy mówiące o ich niewłaściwym zabezpieczeniu - mówi Maciej Kujawski.

Według naszych informacji, w najbliższych tygodniach akt oskarżenia przeciwko obu prezesom powinien trafić do sądu.

Decyzję o zakupie obligacji Code o wartości 60 mln zł zarząd TS, którego prezesem był Władysław J., podjął w sierpniu 2000 r. W maju 2002 r., tuż przed aresztowaniem, Władysław J. w rozmowie z "PB" bronił tej inwestycji.

- W analizie kancelarii prawnej było stwierdzenie o pewnym zabezpieczeniu obligacji Code na 80-90 mln zł - przekonywał prezes.

Do Zbigniewa W. nie udało nam się dotrzeć, jednak i on wcześniej bronił swoich decyzji w sprawie Code, powołując się na raporty firm doradczych. Zupełnie inaczej oceniła to prokuratura, która twierdzi, że m. in. te analizy powinny skłonić ówczesny zarząd TS do rezygnacji z zakupu obligacji krakowskiej firmy.

Kłopoty Marka G.

Firma Code nie wykupiła w terminie swoich obligacji, a wycena przeprowadzona w 2001 r. przez biegłego sądowego wykazała, że nieruchomości stanowiące zabezpieczenie tych papierów są warte zaledwie 28,8 mln zł. Jakby tego było mało, nieruchomości te obciążone są hipotekami i tytułami egzekucji komorniczych na 33,5 mln zł, a więc kwotę, przekraczającą wartość wyceny. Nic dziwnego, że TS musiał utworzyć rezerwy na całość tej inwestycji. Państwowy gigant uzyskał nawet sądowy nakaz zapłaty przez Code ponad 65,3 mln zł z tytułu niespłaconych obligacji i odsetek, jednak krakowska spółka złożyła zażalenie od tej decyzji i sprawa ugrzęzła w sądzie.

Zgodnie z naszymi informacjami, stołeczna prokuratura chce w najbliższym czasie przesłuchać szefa Code, Marka G. O nim i podejrzanych interesach jego firmy pisaliśmy w "PB" wielokrotnie. Po tych przesłuchaniach prokuratura zdecyduje czy przychylić się do wniosku władz TS, które chcą, by zarzuty w sprawie zakupu obligacji Code przedstawić też Markowi G. (w grę wchodzi przestępstwo oszustwa). On sam jest już podejrzanym w sprawie nadużyć w PZU Życie (były szef tej firmy Grzegorz W. pożyczył Code 15 mln USD).

Lepiej późno

Zakup obligacji Code to tylko jeden z wątków śledztwa, prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie, a dotyczącego nieprawidłowości w zarządzaniu Totalizatorem Sportowym. Organy ścigania od grudnia 2001 r. badają czy rację mają Urząd Kontroli Skarbowej i obecne władze spółki. Według nich zarządy, kierowane przez Sławomira Sykuckiego i Władysława J. spowodowały w TS straty przekraczające 100 mln zł. Chodzi m. in. o niekorzystny dla spółki obrót wierzytelnościami Polskich Kolei Państwowych oraz ryzykowne inwestycje w spółki zależne.

Termin zakończenia śledztwa, dotyczącego TS, był przez prokuraturę wielokrotnie przesuwany. Pierwotnie sprawa, którą jako pierwsi opisaliśmy w "PB", miała być zakończona do września 2002 r., później do grudnia 2002 r. Właśnie w grudniu 2002 r. Zygmunt Kapusta, szef Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, nadzorującej pracę Prokuratury Okręgowej, zapewnił nas, że osobiście przypilnuje, by w ciągu trzech miesięcy zamknąć to śledztwo. Przedstawienie zarzutów Władysławowi J. i Zbigniewowi W. zdaje się potwierdzać te słowa. W prokuraturze uzyskaliśmy zapewnienie, że w najbliższym czasie także inne wątki śledztwa zostaną zakończone.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: PZU SA | kłopoty | Warszawa | firmy | zarzuty | prokuratura
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »