Obosieczna rupia przyciąga inwestycje i szkodzi eksportowi

Podczas gdy globalna ekonomia aż huczy od rozmów o wojnach walutowych, Indie pozostają niechętnym wojownikiem.

W Coimbatore, mieście na południu kraju będącym od dawna stolicą indyjskiego przemysłu tekstylnego, powody tego są znane - tradycja handlu zagranicznego. Ostatnio zrównano z ziemią opuszczony młyn włókienniczy aby zrobić miejsce dla Alliance Mall. Z prochów przemysłu eksportowego rodzi się świątynia zagranicznych inwestycji i lokalnej konsumpcji. A to wszystko z zachowaniem indyjskiego podejścia do wzrostu kursu waluty.

Indyjska rupia drożeje bardzo szybko - aż o 9 proc. wobec dolara w ostatnich 16 miesiącach. Odbija się to na eksporcie, także tekstylnym, który staje się bardzo kosztowny, a silna rupia grozi długoterminowym ryzykiem przegrzania ekonomii.

Reklama

Inflacja, bezrobocie, PKB - zobacz dane z Polski i ze świata w Biznes INTERIA.PL

Jednak zamiast walczyć o wzrost wartości waluty, jak to zrobiła Brazylia i kilka innych państw, Indie pozwalają rupii umacniać się, przynajmniej na razie.

Indie są po prostu zbyt spragnione obcego kapitału, który przyciąga silna rupia i który jeszcze ją winduje. Napływ pieniędzy pomaga wspierać rozwój nowoczesnej ekonomii konsumenckiej.

Projekt Alliance Mall to ponad milion metrów kwadratowych powierzchni handlowej, hotel, biura i mieszkania własnościowe. Budowany jest przez indyjskiego dewelopera, a finansowany przez brytyjskie przedsiębiorstwo handlowe i firmę inwestycyjną z RPA.

Tymczasem zagraniczni producenci samochodów Volkswagen i Nissan otworzyli tu swoje pierwsze salony, mając nadzieję na wykorzystanie rosnącej klasy konsumentów w tym około 1.5 milionowym mieście.

Na podejściu do indyjskiej waluty tracą jednak producenci odzieży. Od kwietnia do sierpnia eksport w wartym 10 milionów dolarów indyjskim przemyśle odzieżowym spadł o 6,4 proc. w stosunku do ubiegłego roku.

Chociaż stanowi on zaledwie ok. 1 proc. krajowej gospodarki, w indyjskim przemyśle odzieżowym zatrudnienie znajduje najwięcej - po rolnictwie - osób.

- Wszystkie inne kraje chronią swoją walutę, więc dlaczego nie my? - pyta Premal Udani, prezes indyjskiej Rady Promocji Eksportu Odzieży.

Indyjscy decydenci są na tyle przychylni inwestycjom zagranicznym, że, przynajmniej na razie, są gotowi tolerować szkody, które silniejsza rupia przynosi eksportowi, zwłaszcza towarów o niższej wartości, jak ubrania. Eksport innych indyjskich towarów i usług, takich jak oprogramowanie i farmaceutyki, nie został tak bardzo dotknięty, ponieważ stoją one wyżej w łańcuchu wartości i nie są tak podane na zmiany cen.

Indie także bardziej cenią prace o wyższej wartości, napędzane przez zagranicznych inwestorów.

Niedaleko od miejsca, gdzie kiedyś stał stary młyn włókienniczych, niemiecka firma technologiczna Bosch i amerykański koncern produkujący oprogramowanie Perot Systems otworzyły biura w nowym park technologicznym.

Napływ kapitału wspomógł prawie 9-procentową stopę wzrostu gospodarki Indii. Zasilił także indyjski rynek akcji do blisko rekordowych wyników. Wielkim beneficjentem wzrostu cen akcji był rząd, który sprzedaje udziały w państwowych firmach, takich jak Węgiel Indii, największego na świecie wydobywcę węgla.

Rząd, który ma deficyt budżetowy, planuje zarobić 9 miliardów dolarów w bieżącym roku finansowym na sprzedaży akcji i wydać pieniądze na miejsca pracy dla ubogich z obszarów wiejskich i inne programy pomocy społecznej. Wzmocniona rupia zmniejsza także rachunek Indii za towary, takie jak ropa, które muszą być importowane.

- Jeśli Indie utrzymają 8-procentowy lub 9-procentowy wzrost, jedynym ograniczeniem dla niego może być kapitał - powiedział Nikhil Chaturvedi, dyrektor zarządzający Prozone, indyjskiego biura nieruchomości, które buduje Alliance Mall. - Swobodny przepływ kapitału powinien być dozwolony we wszystkich sektorach gospodarki - powiedział.

Chaturvedi, którego partnerem joint venture w Alliance Mall są londyńskie centra handlowe Capital powiedział, że wzrost wartości rupii musi być tolerowany jako nieprzyjemny efekt uboczny przepływu kapitału zagranicznego.

Około 55 km na wschód od Coimbatore, w mieście Tiruppur, właściciele fabryki ubrań i robotnicy mówią, że z powodu silnej rupii tracą zamówienia na rzecz konkurentów w Chinach, Bangladeszu i innych krajach, które ustalają swoje waluty w stosunku do dolara amerykańskiego, a zatem są w stanie oferować dużo tańsze ubrania takim firmom jak Walmart, H & M i innym odbiorcom zachodnim.

M. Sivasubramaniam, właściciel fabryki nadruków włókienniczych w Tiruppur, zatrudnia około 70 osób - jedną trzecią mniej niż rok temu. Pewnego ranka, pracownicy leniwie wracali do fabryki po długiej przerwie na herbatę. Ich zadaniem było wydrukować kilka rodzajów T-shirtów, w tym jedną z wizerunkiem postaci z kreskówki - Barta Simpson kopiącego piłkę.

S. Anand, operator maszyny drukującej i syn rolnika mówi, że biznes szedł tak kiepsko, że zarabiał tylko 5000 rupii (113 dolarów) miesięcznie, w porównaniu z 7000 rupii w zeszłym roku, kiedy miał okazję pracować więcej w godzinach nadliczbowych. Ale Anand, który utrzymuje żonę i dwoje dzieci, wciąż jest w lepszej sytuacji, niż wielu jego współpracowników, którzy stracili pracę.

Przemysł stara się nadrobić straty poprzez skupienie się na rynku krajowym i produkcję modniejszych ubrań, które wymagają wyższych cen. Ale Udani z Rady Eksportu mówi, że żaden wysiłek nie pomoże szybko zrekompensować spadku eksportu T-shirtów i innych ubrań na rynek masowy.

Niezależnie od swoich strategicznych motywów, rząd indyjski, który pozwala na wzrost siły rupii, jest także świadomy ryzyka. W 2007 roku na przykład, krajowy bank centralny próbował powstrzymać zwyżkę swojej waluty poprzez zakup dolarów i sprzedaż rupii. Bank starał się chłonąć rupie poprzez emisję obligacji. Jednak ekonomiści twierdzą, że taktyka ta nie była w pełni udana i interwencja w walutę podsyciła inflację w kraju. Stopa inflacji wyniosła w połowie 2008 roku 11 procent.

Ceny są ponownie dużym problemem - we wrześniu inflacja wynosiła prawie 9 procent - i politycy niechętnie robią cokolwiek, by była mniejsza - mówią ekonomiści.

Jednak prawdopodobnie istnieją granice, jak długo rząd będzie się temu bezczynnie przyglądać, jeśli o wiele więcej kapitału zagranicznego zaleje kraj i rupia znacząco wzrośnie.

W swoim niedawnym przemówieniu Duvvuri Subbarao, przewodniczący banku centralnego powiedział, że bank będzie interweniować na rynku walutowym, jeśli przepływ kapitału stanie się "niestabilny lub gdy zakłóci sytuację makroekonomiczną".

- Dwie sprawy kierowały naszą polityką - powiedział. - Po pierwsze, że powinna być tak stabilna, jak to możliwe, bez gwałtownych zmian decyzji. Po drugie, nasze używanie kontroli powinno być ostrożne.

- Urzędnicy mogą próbować zrównoważyć zapotrzebowanie na kapitał i obawy eksporterów poprzez regulację przepływu pieniędzy - powiedział Rajiv B. Lall, prezes Przedsiębiorstwa Finansowego Rozwoju Infrastruktury w Bombaju.

Mogą one zmusić inwestorów do zaangażowania inwestycji do projektów długoterminowych, poprzez utrudnienie inwestowania w akcje i rynek nieruchomości, które mają tendencję do przyciągania "gorących pieniędzy", przypływających do i z kraju tak szybko jak zmiany nastrojów.

Spowolniłoby to także wzrost rupii, dając eksporterom czas na dostosowanie się do silniejszego pieniądza - powiedział Lall. - Nie sądzę, by ktokolwiek miał problem ze wzrostem wartości rupii w dłuższej perspektywie - dodał. Problemem jest "zmienność i niedopasowanie pomiędzy tym i resztą zdolności gospodarki do utrzymania regulacji".

Vikas Bajaj/ New York Times News Service

Tłum. AM

New York Times IHT
Dowiedz się więcej na temat: szkodzi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »