Od lipca zyskasz 60 zł, od stycznia 41,50 zł

Od lipca obniży się składka rentowa , ale nie będzie jej redukcji od stycznia. Od lipca zmniejszy się o 3 pkt proc. składka rentowa za pracownika. Od stycznia składka ta nie zmaleje dla firm, choć rząd rozważa obniżenie składki do Funduszu Pracy.

Przesądzona jest tegoroczna obniżka składki rentowej o 3 pkt proc. dla pracownika - powiedział wczoraj GP wicepremier Przemysław Gosiewski.

Wyjaśnił, że nawet jeśli Sejm nie zdążyłby uchwalić tej ustawy w czerwcu, to i tak składka za lipiec będzie niższa. Firmy opłacają bowiem składki do ZUS za dany miesiąc w następnym miesiącu, więc nawet jeśli ustawa zacznie obowiązywać w lipcu, będą one mogły wypłacić wynagrodzenia za ten miesiąc i wpłacić do ZUS składki w zredukowanej wysokości. Niepewna jest natomiast przyszłoroczna redukcja tzw. klina podatkowego, którą przewiduje przyjęty przez rząd projekt ustawy. Chodzi o obniżkę o 4 pkt proc. - po 2 pkt po stronie firmy i pracownika.

Według wicepremiera możliwe są trzy scenariusze. Albo w ogóle nie będzie dalszej obniżki kosztów pracy, albo składka rentowa zostanie obniżona o kolejne 2 pkt proc. jedynie pracownikom, albo w celu obniżki obciążeń pracodawców zostanie zredukowana o 2 pkt proc. opłacana przez nich składka do Funduszu Pracy. Obciążenia firm i pracowników nie zmniejszą się więc w takim stopniu, jak rząd zakładał jeszcze w kwietniu. W najbardziej optymistycznym scenariuszu o 5 pkt proc., a nie o planowane wcześniej 7 pkt.

- Dalsze decyzje zależą od tego, jakie będą dochody i wydatki przyszłorocznego budżetu - mówi Gosiewski.

Decyzje w tej sprawie powinny zapaść w ciągu najbliższych trzech tygodni - dodaje.

Co przyjął rząd

12 czerwca ma się w Sejmie odbyć pierwsze czytanie przyjętego przez rząd, a przygotowanego przez wicepremier Zytę Gilowską, projektu ustawy przewidującego, że pierwsza redukcja składki rentowej ma nastąpić od lipca tego roku. Pracownicy mieli zapłacić o 3 pkt proc. mniej niż obecnie. Od stycznia miał nastąpić kolejny etap obniżania składki. Jej część opłacana przez pracodawcę miała zostać obniżona o 2 pkt proc. (z 6,5 proc. do 4,5 proc.), a składka pracownicza o kolejne 2 pkt proc. Składki na rentę miały więc być obniżone o 7 pkt proc. - z 13 proc. do 6 proc. Po tych zmianach pensja netto osoby zarabiającej średnią pensję (2,5 tys. zł) wzrosłaby od lipca o prawie 60 zł netto, a od stycznia o kolejne 41,50 zł. Na redukcji składki zyskaliby też prowadzący działalność gospodarczą. Docelowo od stycznia o około 100 zł miesięcznie.

Na takiej obniżce zyskaliby też, choć mniej, pracodawcy. Od stycznia pracownik zarabiający średnią pensję miał ich kosztować około 50 zł mniej.

Koszt takiego rozwiązania dla przyszłorocznego budżetu to 19,3 mld zł. To mniej więcej tyle, o ile zwiększą się dochody kasy państwa w 2008 roku. Wicepremier Gilowska chce więc te dodatkowe środki pozostawić w rękach ludzi i firm, co mogłoby pobudzić wzrost gospodarczy, inwestycje oraz zwiększyć zatrudnienie. Dzięki temu obniżenie kosztów pracy mogłoby być - na co liczy resort finansów - mniej kosztowne.

Na taką wersję obniżek nie godzą się koalicjanci PiS. Budzi też kontrowersje wśród posłów partii rządzącej. Politycy wolą bowiem zachować pieniądze w budżecie, by móc nimi dysponować.

Pracodawcy też chcą ulgi

Na zapowiadane odejście od redukcji składek rentowych nie zgadzają się pracodawcy. Już wcześniej domagali się, aby składka malała proporcjonalnie po stronie pracownika i pracodawcy - tj. o 3,5 pkt po obu stronach.

- Proporcje obniżenia składek między pracodawcą a pracownikiem powinny rozkładać się równo - mówi Rafał Baniak, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich.

Dodaje, że tym bardziej krytycznie pracodawcy oceniają propozycję obniżenia składki jedynie po stronie pracowników. Baniak tłumaczy, że obniżka pozapłacowych kosztów pracy o 2 pkt proc. po stronie pracodawcy mogłaby okazać się niewystarczająca, ale byłby to krok w dobrym kierunku. Wyjaśnia, że celem obniżenia pozapłacowych kosztów pracy jest z jednej strony wzrost wynagrodzeń netto, ale także zachęcenie pracodawców do zatrudniania nowych pracowników, a czasem również do zalegalizowania pracy w szarej strefie.

Brak obniżki składki dla pracodawców będzie oznaczać brak zachęt do tworzenia nowych miejsc pracy. Może się więc okazać, że nie dojdzie do tego, na co liczy resort finansów, czyli zwiększenia wpływów ze składek z tytułu wzrostu zatrudnienia. W efekcie może pojawić się konieczność zasilania ZUS wysokimi dotacjami z budżetu.

Reklama

BARTOSZ MARCZUK

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: obniżenie | wicepremier | rząd | składki | składka | składka rentowa | pracodawcy | ZUS
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »