Odszkodowanie tylko z fakturą

Partia Jarosława Kaczyńskiego wypowiada wojnę blacharzom z szarej strefy. Odszkodowanie dostaniemy tylko po okazaniu faktury. PiS chce zlikwidować naprawy aut na kosztorys.

Stłuczki samochodowe są nie tylko źródłem kłopotów, ale też - zysku. Zarabiają na nich zakłady ubezpieczeniowe i sprytni klienci. Pozwala na to system likwidacji szkód na podstawie tzw. kosztorysu. Kierowca wybiera, czy chce dostać odszkodowanie na podstawie faktur za naprawę, czy woli odebrać je wcześniej na podstawie szacunków kosztów. W tym drugim przypadku ubezpieczyciel nie wnika, ile faktycznie kosztowała naprawa: jeśli kierowcy udało się wydać mniej niż wskazywał kosztorys, różnica zostawała w jego kieszeni. Zarabiają też zakłady ubezpieczeniowe, bo na kosztorys wypłacają mniejsze odszkodowania niż na faktury. Nie podoba się to posłom PiS.

Reklama

- To bodziec dla rozwoju szarej strefy, na czym tracą uczciwie działające zakłady naprawcze. To też spore straty dla budżetu, a także pośrednie zwiększenie liczby kradzieży samochodów - uważa Michał Wójcik, poseł PiS, który jest autorem zmian ustawy o działalności ubezpieczeniowej.
- Według naszych szacunków, budżet państwa może tracić na tym nawet 3,5 mld zł rocznie. Ta metoda naprawiania obniża też poziom bezpieczeństwa na drogach - dodaje Andrzej Duch, ekspert doradzający przy pisaniu projektu, przewodniczący Ogólnopolskiej Komisji Rzemiosł Motoryzacyjnych Związku Rzemiosła Polskiego.

Tylko faktury

Przygotowana zmiana wprowadza zasadę wypłaty odszkodowań tylko po okazaniu faktur lub rachunków. Zniknie metoda kosztorysowa. Wszystko - zdaniem PiS - w interesie kierowców.

- Kosztorysy przygotowywane przez zakłady zaniżają koszty naprawy, a ponadto klient dostaje co najwyżej 60 proc. wartości naprawy. To wymusza na nim korzystanie z usług zakładów działających w szarej strefie, które używają części niewiadomego pochodzenia i wątpliwej jakości. Rzetelnej naprawy nie da się przeprowadzić na podstawie takiego kosztorysu - mówi Andrzej Duch.

Co ciekawe, kierowcy zachowają prawo do odszkodowania bez faktur. Muszą jednak zadeklarować, że samochodu nie będą naprawiać. Dużo trudniej będzie wtedy obejść przepisy i przeprowadzić potem remont.
- By samochód mógł być używany po wypadku, będzie musiał przejść szczegółowe badania techniczne. To wyeliminuje tanie, ale niskiej jakości naprawy - mówi Andrzej Duch.

Wyższe odszkodowania

Żaden z ubezpieczycieli nie chciał skomentować projektu zmian, tłumacząc się m.in. urlopami osób kompetentnych. Dotarliśmy natomiast do opinii Polskiej Izby Ubezpieczeń przygotowanej wprawdzie do poprzedniej wersji projektu, ale merytorycznie obie są identyczne.

- Proponowane zmiany są nieuzasadnione, prowadzą do uprzywilejowania niektórych podmiotów świadczących usługi naprawy pojazdów, stwarzają pole do nadużyć i przede wszystkim są niekorzystne dla konsumentów - czytamy w opinii PIU.
- To obecne przepisy uprzywilejowują zakłady z szarej strefy, które mogą być tańsze, bo nie płacą podatków i używają części niewiadomego pochodzenia - odpowiada Michał Wójcik.

Polska Izba Ubezpieczeń alarmuje też, że zmiany doprowadzą do wzrostu cen napraw, a co za tym idzie - odszkodowań i w następstwie składek ubezpieczeniowych. Kierowcy tracą też prawo do swobodnego dysponowania odszkodowaniem.
- Ubezpieczyciele krytykują projekt, bo chcą wydawać jak najmniej. Metoda kosztorysowa im w tym pomaga. Kierowcom nie powinno zależeć na najtańszej naprawie, ale na takiej, która przywróci ich samochód do najlepszego stanu - mówi Andrzej Duch.

Grzegorz Nawacki

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »