Ofensywa załamała się pod krzyżowym ogniem
Autor niniejszego komentarza przysłuchiwał się 26 stycznia naradzie sztabowej w KPRM, podczas której Jerzy Buzek wydał pamiętny rozkaz do ofensywy przeciwko bezrobociu.
Po środowym głosowaniu Sejmu wypada zacytować proroczy fragment tamtego tekstu: "W naturalny sposób nasuwają się pytania: kiedy zarówno dotknięci bezrobociem, jak i środowiska przedsiębiorców mogą spodziewać się jakichkolwiek konkretów, oraz czy dowódcy mają odpowiednią armię, aby rozwinąć ofensywę. Przecież powszechnie wiadomo, jak ogromną przewagę w układach parlamentarnych lobby związkowe - dobrze obsadzone po obu stronach barykady - posiada nad symboliczną zaledwie reprezentacją środowisk pracodawców".
Rząd przez tyle miesięcy nie był w stanie wnieść do Sejmu obiecanej autopoprawki, uelastyczniającej kodeks pracy - zatem pustkę spróbowały wypełnić dwa projekty poselskie, autorstwa UW oraz SKL. Oba padły w pierwszym czytaniu - jeden stosunkiem 93:308, przy 11 wstrzymujących się, drugi - 88:311, przy 13 wstrzymujących się. Trzeba obiektywnie przyznać, iż nie wszystkie pomysły UW i SKL nadawały się do druku w Dzienniku Ustaw. Ale od czego jest ich twórcza weryfikacja w komisji nadzwyczajnej ds. zmian w kodyfikacjach? Niestety, oba projekty - powszechnie popierane przez pracodawców - zostały w sejmowej bitwie zniszczone krzyżowym ogniem przez solidarny sojusz AWS z SLD, wsparty przez PSL i prawicę.
Zwodzeni przez polityków reprezentanci pracodawców wreszcie pojęli, że wszystko co mogą zrobić - to wspólnie opuścić gmach Sejmu. Koalicja na Rzecz Kodeksu Pracy (KIG, PKPP, KPP, BCC, ZRP, NRZHiU i ZPWiM) powróci do komisji nadzwyczajnej tylko pod warunkiem, że projekt nowelizacji kodeksu zostanie uzupełniony o zapisy zmierzające do obniżenia kosztów pracy, uelastycznienia stosunków pracy i ograniczenia obowiązków natury formalnej ciążącej na pracodawcach. W obecnych realiach politycznych takie postulaty oczywiście nie mają żadnych szans, zaś reprezentanci środowisk tworzących miejsca pracy nie są już nikomu w parlamencie potrzebni - do samego 23 września.