Otwarte ogródki w lokalach gastronomicznych. Restauratorzy czekają na gości
Od soboty działalność wznawiają ogródki gastronomiczne. Restauratorzy się cieszą i wypatrują dobrej pogody, ale obaw nadal jest bez liku. - Pojawi się też nowy rozkład zadowolonych restauratorów w Polsce w porównaniu z tym, co było półtora roku temu - mówi Sławomir Grzyb, sekretarz Generalny Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej.
Zgodnie z planem luzowania obostrzeń od soboty 15 maja możliwa będzie działalność ogródków gastronomicznych, przy czym zajęty może być co drugi stolik, a odległość między stolikami powinna wynosić 1,5 metra. Jakie są nastroje wśród restauratorów?
- Bądźmy dobrej myśli, że pogoda dopisze. U nas nie ma jeszcze odgłosów, żeby ludzie rezerwowali na zapas stoliki w restauracjach. Nie słyszałem o tym, natomiast wszyscy się szykujemy, robimy, co możemy. U nas w ogródku kwiaty już posadzone, jest kolorowo. Wszystko wysprzątane, kuchnia pracuje, zapasy zrobione, bo wcześniej były puste lodówki - mówi Interii Piotr Dzik, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Restauratorów i Hotelarzy oraz właściciel Pierogarni u Dzika w Gdańsku.
Przedsiębiorca docenia też pomoc płynącą od rządu i władz miasta. - Opłata za ogródki to 30 proc. normalnej stawki. Była też inna pomoc, np. czynsze lokali użytkowych za złotówkę. Trzeba też podziękować panu premierowi za tarcze i pieniądze, które otrzymaliśmy. Bez tego byśmy nie wytrzymali - podkreśla Dzik. Jednocześnie ubolewa nad sytuacją restauratorów, którzy nie otrzymali pomocy z tarcz, bo rozpoczęli działalność gospodarczą w 2019 roku, a w związku z tym nie mogli wykazać spadku obrotów w porównaniu z 2019 r., co było warunkiem otrzymania wsparcia.
- Gastronomia jest gotowa do otwarcia już od dawna - ocenia Sławomir Grzyb, sekretarz generalny Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej - Wiemy z wyprzedzeniem, że możemy otworzyć ogródki i w związku z tym od 12 w nocy będą otwarte ogródki. Niektóre restauracje zapraszają na lampkę szampana o północy - mówi Interii.
Opowiada też o perspektywach na najbliższe kilka miesięcy. - Jest radość, że można się otworzyć, a z drugiej strony jest niepokój, bo może nie być gości. Lokale w miejscowościach turystycznych mogą mieć spore obłożenie, ale pojawi się też nowy rozkład zadowolonych restauratorów w Polsce w porównaniu z tym, co było półtora roku temu. W takich miastach jak Warszawa, Łódź, Wrocław czy Poznań nie będzie latem turystów. W Krakowie, w Gdańsku, w górach, na wybrzeżu i na pojezierzu klientów będzie dużo, bo nie będą wyjeżdżać na wakacje za granicę - tłumaczy Grzyb.
Jak przypomina, gastronomia była zamknięta przez siedem miesięcy plus dwa miesiące z wiosny ubiegłego roku. - To łącznie dziewięć miesięcy. Nie wszyscy dotrwali do tego otwarcia. Nie wszyscy będą się cieszyć, bo niektórzy musieli zwolnić pracowników, zamknąć lokale. Te długi, które narosły, spowodowały, że ok. 15 tys. lokali w ogóle się nie otworzy. Firm, które nie utrzymały pomocy jest cała masa - twierdzi nasz rozmówca.
Sekretarz IGGP jest też sceptyczny, jeżeli chodzi o skuteczność pomocy zaoferowanej przez władze. - Z Tarczy PFR 2.0. pomoc otrzymało 15 592 firmy na 76 tys. lokali gastronomicznych. To daje obraz skali pomocy rządu, bo rząd udaje, że pomógł, a tak naprawdę oszukał przedsiębiorców gastronomicznych, bo ustami swoich premierów w listopadzie i grudniu zeszłego roku obiecywał, że każdy lokal gastronomiczny, który zostanie zamknięty, otrzyma pomoc. Potem się okazało, że pomoc otrzymali tylko ci, którzy mieli wybrane przez rząd PKD - uważa Grzyb.
Jak dodaje, na pewno te firmy, które dostały pomoc z Tarczy PFR 2.0. są w dobrej sytuacji, bo nie zwolniły pracowników i są gotowe na otwarcie, natomiast w branży jest generalnie problem, bo z roku na rok stała się ona ryzykowną dla pracowników. - Żaden rozsądny ojciec ani matka nie podejmie pracy w miejscu, w którym nie wiadomo, co będzie w październiku, chyba że nie ma innego wyboru - wyjaśnia nasz rozmówca.
Gastronomia ma własny pomysł na ratowanie branży osłabionej koronakryzysem. - Żeby pomóc restauratorom, my proponujemy obniżenie VAT-u na produkty i usługi gastronomiczne do 5 proc. na najbliższe 12 miesięcy. Postulujemy też preferencyjne stawki ZUS dla pracowników gastronomii, bo ZUS zabija nie tylko przedsiębiorczość gastronomiczną, ale przedsiębiorczość w ogóle. Koszty pracy są tak duże, że ci przedsiębiorcy w kryzysie, będą unikać płacenia podatków i ZUS-u, nie dlatego, bo lubią, ale dlatego, że inaczej nie zarobią. Obrotów z gastronomii rewelacyjnych nie będzie - tłumaczy Grzyb.
Według niego, w przypadku samorządów, rozsądne byłoby dziś ustawienie ogródków gastronomicznych gdzie się tylko da za symboliczną złotówkę, żeby pomóc gastronomii. Niektóre samorządy to zrobiły. - Nasi przedstawiciele regionalni w miastach w całej Polsce składają petycje w tej sprawie do samorządów, no i odpowiedzi są różne - podsumowuje Sławomir Grzyb.
Dominika Pietrzyk