OZE należy dopracować

Nowy projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) wymaga dopracowania - uważa Stowarzyszenie Energii Odnawialnej. Członkowie organizacji wskazali m.in., że brak waloryzacji tzw. opłaty zastępczej zwiększa ich ryzyko inwestycyjne.

Nowy projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) wymaga dopracowania - uważa Stowarzyszenie Energii Odnawialnej. Członkowie organizacji wskazali m.in., że brak waloryzacji tzw. opłaty zastępczej zwiększa ich ryzyko inwestycyjne.

Zgodnie z obowiązującym prawem, każdy producent musi uzyskiwać określoną część energii z OZE - która jest droższa od pochodzącej z konwencjonalnych źródeł - co poświadcza się odpowiednimi dokumentami, tzw. zielonym certyfikatami. W przypadku, gdy nie ma takich certyfikatów, producent płaci tzw. opłatę zastępczą, która trafia do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Zarówno zakup energii z OZE, jak i opłata zastępcza to dodatkowe koszty, które przekładają się na końcową cenę energii. Obecnie ta opłata jest rokrocznie waloryzowana przez Urząd Regulacji Energetyki.

Reklama

Wiceprezes zarządu Stowarzyszenia Energii Odnawialnej Robert Kuraszkiewicz powiedział w poniedziałek na konferencji prasowej, że organizacja pozytywnie ocenia plany dotyczące funkcjonowania rynku energii elektrycznej w Polsce, zaproponowane przez resort gospodarki w ramach tzw. trójpaku.

- Uważamy, że koncepcja trzech ustaw: Prawa energetycznego, Prawa gazowego i ustawy o OZE tworzy nowoczesny system (...). Jednak kilka istotnych punktów w zaproponowanych rozwiązaniach grozi stabilnemu rozwojowi rynku energii odnawialnej w Polsce - dodał. Podkreślił jednak, że można to skorygować w trakcie dalszych prac legislacyjnych.

Jego zdaniem w projekcie zabrakło waloryzacji opłaty zastępczej. "Jest ona punktem odniesienia do rynkowych wycen zielonych certyfikatów. Uważamy, że brak waloryzacji, chociażby o stopę inflacji, radykalnie zwiększa ryzyko inwestowania, ponieważ ta opłata za kilka lat może stracić swoje znaczenie i nie będzie instrumentem stymulowania energii odnawialnej" - powiedział wiceprezes SEO.

Organizacja uważa, że opłata powinna być waloryzowana o średnioroczny wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem z poprzedniego roku kalendarzowego (stopa inflacji - CPI).

Kolejną sprawą, na którą zwróciło uwagę stowarzyszenie, jest swoboda wyboru odbiorcy.

"Rozwiązania MG zdecydowanie ograniczają potencjał wzrostu cen energii odnawialnej (...); chodzi o to, że nie do końca jasne jest, czy producent energii odnawialnej może sprzedawać tylko i wyłącznie energię tzw. sprzedawcy zobowiązanemu, czy w sytuacji, kiedy będzie sprzedawał innemu odbiorcy, pojawia się ryzyko, że straci prawo do zielonego certyfikatu" - wyjaśnił. W jego opinii, to rozwiązanie zakłada wyraźne ograniczenie wzrostu cen i nie daje możliwości producentom energii skorzystania z mechanizmów rynkowych.

Projekt wprowadza m.in. koncepcję "sprzedawcy z urzędu", który będzie zobowiązany do zakupu energii elektrycznej z OZE za określoną cenę. W projekcie został również określony mechanizm waloryzacji tej ceny. Według resortu regulacja likwiduje ryzyko fluktuacji ceny energii elektrycznej dla wytwórców z OZE, tak aby mieli w każdym czasie zagwarantowaną stałą cenę, nie niższą niż średnia cena na rynku konkurencyjnym w roku poprzednim. MG podkreśla jednak, że za energię sprzedaną po cenie wyższej niż ustawowo zagwarantowana (np. odbiorcy który zapłaci więcej), certyfikaty nie powinny przysługiwać.

SEO postuluje również m.in. wydłużenie okresu wsparcia dla źródeł odnawialnych, który teraz jest ograniczony do 15 lat. Według organizacji ten okres powinien wynosić więcej niż 15, a mniej niż 20 lat dla inwestycji oddanych do użytku przed wejściem w życie przepisów nowej ustawy.

Resort Gospodarki zakończył prace nad projektem na początku października. Projekt trafi teraz do Komitetu do Spraw Europejskich, a następnie pod obrady Komitetu Stałego Rady Ministrów i Rady Ministrów. Resort planuje, że nowe prawo wejdzie w życie w 2013 r.

Ustawa o odnawialnych źródłach energii (OZE) powinna wejść w życie jak najszybciej, nawet mimo pewnych niedoskonałości w projekcie - ocenia firma doradcza TPA Horwath. We wtorek zaprezentowała ona doroczny raport o energetyce wiatrowej w Polsce.

Sztuba zwrócił uwagę, że sektor energetyki wiatrowej rozwija się znacznie szybciej niż cała gospodarka. "To już nie jest zabawa dla maniaków ekologii, to już nie jest luksus, to nieuchronna, dziejowa konieczność dla polskiego systemu wytwarzania energii elektrycznej" - mówił, wskazując, że w najbliższych latach Polska będzie potrzebowała kilkunastu dodatkowych gigawatów mocy, a duże inwestycje w bloki węglowe tego nie zapewnią.

- Nie uzupełnimy tych mocy węglem, bo energetyka węglowa, z powodu polityki klimatycznej, stanie się w Europie jedną z najdroższych, atom jest niepewny i ma być dopiero ok. roku 2030. Z dostępnych pewnych możliwości pozostaje nam zatem wiatr i gaz - mówił Sztuba. W jego opinii, realnie Polska ma szanse na zbudowanie 8-9 GW mocy wiatrowych na lądzie i 2-4 GW w farmach morskich.

Sztuba podkreślał, że dziś podstawowym problemem przy inwestowaniu jest to, że przyszły system wsparcia nie jest jeszcze ustabilizowany prawnie. "Nie wiadomo więc, jak wyceniać projekty, ile w zależności od przepisów dany projekt może przynieść w przyszłości. Niejasna przyszłość prawa jest problemem numer jeden. Z badania uczestników rynku wynika, że 55 proc. respondentów opóźnia realizację projektów, oczekując na nową ustawę" - mówił.

Autorzy raportu porównali też dzisiejszą rentowność projektów wiatrowych do oczekiwanej w otoczeniu prawnym przyszłej ustawy. Jak mówił Sztuba, wewnętrzna stopa zwrotu, czyli zdyskontowany strumień zysków na projekcie przy zastosowaniu założeń przyszłej ustawy o OZE, w żadnym z wariantów nie osiąga poziomu wystarczającego, by dziś podejmować decyzję inwestycyjną. Branża jest oparta na inwestorach prywatnych, którzy muszą otrzymać taką stopę zwrotu, żeby ten rynek ruszył - podkreślał.

W ocenie Sztuby, o tym, że warto dziś wspierać rozwój energii z wiatru, świadczą wyniki analizy systemu wsparcia, jakie opublikowała w czerwcu 2012 r. Komisja Europejska. "Komisja oceniła, że skala inwestycji jest znacznie większa niż zakładano przy konstruowaniu tego systemu. Powyżej oczekiwań jest też spadek kosztów jednostkowych energetyki wiatrowej. Postęp technologiczny jest bardzo szybki i jeżeli wsparcie utrzyma się po 2020 r., to w 7-8 lat powinniśmy dojść do takiego poziomu sprawności wytwarzania, że produkcja okaże się opłacalna bez wsparcia" - podkreślił Sztuba.

Arkadiusz Sekściński z Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej ocenił z kolei, że projektowana ustawa o OZE nie jest doskonała, ale mimo tego powinna wejść w życie jak najszybciej, bo organizacja np. ma sygnały od inwestorów, że chcą się wycofać z pewnych projektów. Jak mówił, PSEW ma wiele uwag do konstrukcji projektowanej ustawy, ale chciałoby, aby jak najszybciej projekt trafił do dalszych prac w Sejmie.

Gotowy projekt ustawy o OZE ministerstwo gospodarki opublikowało na początku października. Ustawa przede wszystkim reguluje kwestie wsparcia dla różnych źródeł odnawialnych energii. Projektem ma teraz zająć się rząd, MG planuje, że ustawa wejdzie w życie w 2013 r

Raport został przygotowany we współpracy m.in. z Polską Agencją Informacji i Inwestycji Zagranicznych i kancelarią BSJP. Prezentując dokument, partner w TPA Horwath Wojciech Sztuba podkreślał, że niepewność co do otoczenia prawnego w przyszłości jest wymieniana przez uczestników rynku jako największa bariera w rozwoju sektora.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: odnawialne źródła energii
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »