Palestra mnoży bariery
Wpis na listę adwokatów to dla osób po innych aplikacjach oznacza niekiedy wydatek rzędu 9 tys. złotych. Mimo otwarcia się korporacji prawniczych, osoby z innych aplikacji są egzaminowane z prawa, etyki, muszą dostarczać wielu dokumentów, a nawet składać oświadczenie lustracyjne za siebie i swojego małżonka.
Znowelizowana ustawa o adwokaturze daje możliwość ubiegania się o wpis na listę adwokatów osobom po innych aplikacjach. Wnioski rozpoznają okręgowe rady adwokackie, które też decydują, jakie dokumenty musi złożyć osoba ubiegająca się o przyjęcie w poczet członków korporacji adwokackiej. Same też uchwalają, jakie kwoty muszą wpłacić chętni do wykonywania zawodu adwokata. Przeważnie, jeśli składają wniosek, jest to 849 złotych, czyli równowartość minimalnego miesięcznego wynagrodzenia za pracę.
Po wpisie, tuż przed ślubowaniem, przyszły adwokat musi zapłacić jednorazową składkę w wysokości sześciokrotności najniższego wynagrodzenia, co daje sumę 5094 zł. W Poznaniu jednak opłata za wpis wynosi 3 tys. złotych, opłata korporacyjna to wspomniane 5094 zł. Ponadto, chcąc być adwokatem w tym mieście, trzeba zapłacić za wpis do rejestru kancelarii - 1 tys. złotych.
NRA w swojej uchwale zaleciła okręgowym radom, aby ustalając opłatę zryczałtowaną za wpis nie przekraczały 849 złotych. Dopuściła też możliwość pobierania jednorazowych składek, lecz w wysokości "racjonalnej i wyważonej", jednocześnie zalecając, aby nie przekraczały sześciokrotnego miesięcznego wynagrodzenia.
Zdaniem prof. Zbigniewa Hołdy, z Helsińskiej Fundacji Prawa Człowieka, pobieranie takich opłat jest bezpodstawne. - Tego typu uchwała NRA jest jawnym łamaniem ustawy. Adwokatura wykonuje tu obowiązki władzy publicznej, bo nie ma innego organu, który może wpisać na listę adwokatów, opłaty te są więc daniną publiczną.
Nie ma przepisu ustawy pozwalającego na pobieranie takowych - podkreśla prof. Hołda. Prezes NRA Stanisław Rymar przypomniał, że NRA zawsze dopuszczała możliwość uchwalania przez Zgromadzenia Izb jednorazowych składek nakładanych na członków korporacji w związku z przystąpieniem do korporacyjnego majątku i świadczeń przysługujących ich członkom.
Egzaminowany aplikant z Wrocławia, który zdał egzamin sędziowski, złożył wniosek o wpisanie go na listę okręgowej rady adwokackiej. Przedstawił wymagane dokumenty i dokonał wpłaty w wysokości 5 tys. złotych. Wziął udział w rozmowie, która miała na celu sprawdzenie, czy daje rękojmię należytego wykonywania zawodu adwokata. ORA odmówiła mu wpisu wskazując, że nie daje wymaganej rękojmi. Przepytany został bowiem z kodeksu etyki i godności zawodu oraz ustawy o adwokaturze. Zespół, który przeprowadził z nim "rozmowę" (mężczyzna nazywa ją quasi-egzaminem), uznał, że nie wykazał się dostateczną wiedzą w tym zakresie. Mężczyzna zapowiada odwołanie do NRA, a następnie do sądu administracyjnego.
Profesor Zbigniew Hołda uważa, że trzeba sprawdzić, czy osoba wstępująca do adwokatury rzeczywiście będzie dobrze zawód wykonywać. Nie powinno się jednak takiej osoby przepytywać w zakresie egzaminu sędziowskiego, który pomyślnie zdała, natomiast wiedzę o kodeksie etyki i ustawie korporacyjnej można przetestować - uważa prof. Hołda. Profesor, sam będący adwokatem, proponuje, aby wymagać większej liczby rekomendacji albo publikować nazwisko ubiegającego się o wpis z prośbą o uwagi na jego temat.
Czego wymagają okręgowe rady adwokackie:
- rekomendacje dwóch osób, w tym jednego adwokata,
- dokumenty świadczące o ukończonych studiach, ukończonej aplikacji i zdanym egzaminie,
- wyciąg z Krajowego Rejestru Karnego,
- oświadczenie lustracyjne,
- opinie ze wszystkich miejsc pracy,
- oświadczenie o tym, że małżonek nie pracuje w służbach specjalnych.
Katarzyna Rychter
Andrzej Sadowski, Centrum im. Adama Smitha
Ustawodawcy nie wystarczyło wyobraźni, aby przewidzieć i tym samym zapobiec możliwościom utrudniania dostępu do wykonywania zawodu mimo obowiązywania ustawy. Tylko formalnie otwarto niektóre z korporacji. Stosując różnego rodzaju wybiegi administracyjne, korporacje stworzyły skuteczne bariery, które część osób mogą pozbawiać realnej możliwości wykonywania zawodu. Już nie tylko pobieranie wysokich opłat za wpis na listę, ale też żądanie przedstawienia prawa do lokalu, w którym ma być prowadzona kancelaria, oraz rekomendacji-zaświadczeń ze wszystkich miejsc pracy czy wręcz przeprowadzanie quasi-egzaminu świadczy o wydłużającej się liście formalnych wybiegów. Wprowadzenie tylu wymogów i żądanie tak wielu dokumentów to celowo tworzona bariera, która ma zneutralizować skutki wprowadzenia tej ustawy. Tego typu praktyki powinny być przeanalizowane nie tylko pod kątem zgodności z literą prawa, ale przede wszystkim z duchem tej ustawy.