Państwo umorzy długi firm warte 23,4 mld zł

Umorzenie zobowiązań publicznoprawnych, wakacje podatkowe dla nowych i małych firm oraz zmiany w opodatkowaniu banków to propozycje Grzegorza Kołodki, ministra finansów, które przyjął rząd i skierował do prac w Sejmie. Program ma pomóc rodzimym firmom, ale może zaszkodzić budżetowi.

Umorzenie zobowiązań publicznoprawnych, wakacje podatkowe dla nowych i małych firm oraz zmiany w opodatkowaniu banków to propozycje Grzegorza Kołodki, ministra finansów, które przyjął rząd i skierował do prac w Sejmie. Program ma pomóc rodzimym firmom, ale może zaszkodzić budżetowi.

Zgodnie z zapowiedziami Grzegorz Kołodko, wicepremier i minister finansów, przedstawił wczoraj rządowi elementy strategii pomocy przedsiębiorstwom. Gabinet Leszka Millera program poparł i skierował do prac w Sejmie.

Darowanie i koszty

Głównym punktem programu jest ustawa o restrukturyzacji niektórych należności publicznoprawnych od przedsiębiorców. Zakłada ona, że w zamian za opłatę restrukturyzacyjną firmom, które zalegają z opłatami publicznoprawnymi długi będą darowane. Restrukturyzacja dotyczyć ma zobowiązań z tytułu podatków (dochodowego, VAT, akcyzy i innych, wcześniej zniesionych) oraz cła i wypłat z zysku. Mowa tu o około 12,4 mld zł, które firmy winne są budżetowi.

Reklama

Darowane będą też inne zobowiązania publicznoprawne przedsiębiorców, m.in. z tytułu składek na ZUS czy fundusze celowe (m.in. Fundusz Pracy) jednak tylko w części płaconej przez pracodawcę i nie powodującej straty pracownika. Chodzi tu m.in. o wpłaty na fundusze emerytalne, które umorzone nie będą.

Z obliczeń rządu wynika, że umorzenia dotyczyć będą długów wartości około 23,4 mld zł. Co prawda rząd argumentuje, że nie ma szans na egzekucję tych należności. Jednak ich darowanie kiedyś musi zostać ujęte zarówno w budżecie, jak i bilansie ZUS.

- Wcześniej czy później kwoty te trzeba będzie pokryć z podatków bieżących, czyli z naszych pieniędzy. Niedobór w kasie ZUS przełoży się na OFE, którym zakład nie odprowadzi składek. Na tym stracimy wszyscy podwójnie. Najpierw nasze pieniądze nie trafią tam, gdzie powinny, a później i tak zapłacimy za to z przyszłych podatków - ostrzega Mirosław Gronicki, główny ekonomista BIG BG.

Resort finansów nie był w stanie oszacować dokładnych skutków budżetowych proponowanych rozwiązań.

- Nie jestem wróżbitą. Wiem, że budżet nie zamierza na zmianach zarabiać - mówi jedynie Irena Ożóg.

Będzie i opłata

Marnym pocieszeniem jest wprowadzana przez rząd opłata restrukturyzacyjna, którą miałyby wnosić firmy, którym darowano długi wobec skarbu państwa. Ma ona wynieść 15 proc. kwoty zadłużenia. Jej wpłata jest warunkiem - obok regulowania bieżących zobowiązań - darowania długów.

Rząd zakłada jednak, że firmy z sektorów objętych ustawową restrukturyzacją będą mogły wnosić opłatę wysokości tylko 1,5 proc. zadłużenia.

- Musimy być realistami. Nie możemy wymagać 15 proc. od przedsiębiorstw, w przypadku których wiadomo, że i tak nie mają tych pieniędzy - argumentuje Irena Ożóg, wiceminister finansów.

Rząd ma nadzieję, że wpływy z tytułu opłaty restrukturyzacyjnej dadzą 1,9 mld zł budżetowi i 1,7 mld zł ZUS.

- To nie są rozwiązania strukturalne, nie dotyczą wszystkich podatników. W rzeczywistości jest to uśmiech rządu do dużych przedsiębiorstw, które tak na prawdę nie są dostarczycielami pieniędzy netto do budżetu. Umorzenia będą dotyczyć sektorów służbowych. O ile można jeszcze zgodzić się z pomocą dla zbrojeniówki, to sektory schyłkowe nie powinny być sztucznie podtrzymywane - krytykuje Mirosław Gronicki.

I na wakacje

Część przychodów z opłaty restrukturyzacyjnej - według rządu 1 mld zł - skonsumował by też od razu program wakacji podatkowych dla nowych i małych firm. Rząd chce, by przedsiębiorcy, którzy założą firmę po wejściu zmian w życie i będą zatrudniali minimum 5 osób, w drugim roku działalności, nie musieli płacić zaliczek na podatek dochodowy. Uzyskany w ten sposób kredyt spłacaliby przez kolejnych pięć lat. Wcześniej rząd proponował - w ramach pobudzania przedsiębiorczości - by uwalniać od obowiązku podatkowego firmy rozpoczynające działalność. Analitycy ostrzegali jednak, że mogło by to doprowadzić do masowej likwidacji istniejących firm i zakładania nowych w celu unikania opodatkowania.

Dlatego rząd zmienił zdanie. - Propozycje rządu zmierzają do tego, by podatnik rozpoczynający działalność gospodarczą w pierwszym roku wpłacał zaliczki na podatek, a potem w drugim roku korzystałby z kredytu podatkowego - mówi Irena Ożóg.

Ostatnia propozycja rząd dotyczy pomocy bankom. Grzegorz Kołodko proponuje, by umożliwić im zaliczanie rezerw na wątpliwe i stracone kredyty do kosztów, a więc odliczania od podstawy opodatkowania. Ma to zmniejszyć obciążenia podatkowe banków oraz przychody budżetu na kwotę około 300 mln zł.

Rząd chce jednak, żeby banki, które skorzystają z tego rozwiązania, godziły się na finansowanie firm, które będą wdrażać programy naprawcze. Nie wiadomo więc, czy banki będą zainteresowane.

- Nie trzeba sztucznie zachęcać banków do kredytowania przedsiębiorstw, gdy zobaczą wiarygodny plan restrukturyzacji, same będą skłonne inwestować. Państwu trudno będzie odgórnie nakazać bankom pozostającym w prywatnych rękach jakiekolwiek działania. Sam pomysł ministra jest skonstruowany na zasadzie kija i marchewki. My wam coś damy, ale w zamian musicie te pieniądze włożyć w ten sam, niepewny interes. Banki, które już częściowo pogodziły się ze stratą pewnych pieniędzy, mogą nie zdecydować się na ponowne ryzyko - ostrzega Mirosław Gronicki.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: bank | Grzegorz Kołodko | umorzenie | wakacje | ZUS | firmy | rząd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »