"Pieniądze będą za reformy". Przewodnicząca KE szykuje zmiany w unijnym budżecie
Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen chce odejść od dotychczasowej polityki regionalnej na rzecz szczebla centralnego - informuje "Rzeczpospolita". Zmiana zakłada, że o pieniądzach dla regionów miałby decydować rząd, zaś finansowanie byłoby przyznawane przez organy unijne nie za reformy lokalne, a ogólnokrajowe. Dla Polski mógłby to być spory problem.
Jak informuje "Rzeczpospolita" przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przygotowuje projekt budżetu dla Unii Europejskiej na lata 2028-34, który w znaczący sposób ma zmienić prowadzoną politykę regionalną. Propozycja zakłada demontaż 530 programów, w których zawarte są te dotyczące polityki spójności, na rzecz 27 tzw. narodowych programów operacyjnych.
Teoretycznie zmiana ma uprościć proces wydatkowania. Z jednej strony nowe programy mają się pokrywać z obecnymi, czyli ma funkcjonować podział sektorowy np. na rolnictwo czy energetykę. Z drugiej - zarządzanie budżetem ma być elastyczne, bowiem co roku ma się odbywać przegląd budżetu, co w praktyce ma ułatwić ewentualne przesuwanie środków pieniężnych na inne cele niż zakładano wcześniej.
Zdaniem rozmówców "Rzeczpospolitej" pomysł ten świadczy o początku końca prowadzenia polityki regionalnej. Zakładana przez przewodniczącą KE rewolucja oznacza większą swobodę w zarządzaniu pieniędzmi przez rządy państw wspólnoty. Dziś są one przekazywane władzom regionalnym, z czego lwia część jest przez nich zarządzana.
- Pilnie potrzebujemy nowych inwestycji i rozwiązań, a zatem i funduszy, dostępnych szybko, łatwo i elastycznie na poziomach, gdzie one występują czyli na szczeblu gmin i powiatów, w zakresie dostosowanym do ich potrzeb — mówi dziennikowi Hanna Zdanowska, prezydentka Łodzi, należąca do Europejskiego Komitetu Regionów. Dodaje, że w obecnych czasach "centralizacja czy nacjonalizacja polityki spójności może stać się bardzo groźną pułapką".
W sytuacji, gdy rząd i samorządy mają te same barwy polityczne, sprawa wydaje się być prosta. Sytuacja skomplikowałaby się, gdy premierem zostałby ktoś z opozycji, bowiem mógłby decydować wówczas o takim podziale funduszy, który byłby korzystny dla jego partii i premiować te gminy czy województwa rządzone przez siebie.
"Rzeczpospolita" dodaje, że reforma budżetowa zakłada ponadto przyznawanie środków pieniężnych na podstawie reform ogólnokrajowych, a nie regionalnych. Może to generować ryzyko brak możliwości uzyskania finansowania przez podmioty niższego szczebla. W praktyce oznaczałoby to odejście od bezpośredniego stawiania na rozwój lokalny w zamian za decyzyjność rządu co do rozdysponowania pieniędzy w miastach i wsiach.
Jeden z dyplomatów państw będących płatnikiem netto wskazuje "Rzeczpospolitej", że nowy komisarz ds. budżetu, Piotr Serafin, może mieć twardy orzech do zgryzienia.
- Już w liście opisującym misję dla Serafina von der Leyen napisała, że pieniądze będą za reformy. Czy to koniec polityki regionalnej? Nam się to podoba - wyjaśnia, dodając, że przewodnicząca UE wytyczyła mu pewne granice, w których będzie się musiał poruszać. Tym bardziej, że w praktyce to von der Leyen ma mieć decydujące zdanie ws. budżetu.
Oprócz Polski opór przed pomysłem reformy mogą mieć też Niemcy, gdzie polityka regionalna również odgrywa istotną rolę.