Pieniądze płyną do Polski szerokim strumieniem. "Mamy totalną hossę"
W przyszłej perspektywie finansowej będziemy walczyć o to, żeby środków unijnych było w Polsce jak najwięcej - zapewniła szefowa resortu funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Dodała, że będzie więcej środków zarządzanych centralnie przez UE na określone, fundamentalne potrzeby, jak np. w infrastrukturę obronną.
- Obecnie mamy totalną hossę, jeśli chodzi o napływ unijnych funduszy do Polski, bo jesteśmy największym beneficjentem polityki spójności i jednocześnie mamy dodatkowe bardzo duże środki z KPO. To jest bezprecedensowa sytuacja - powiedziała minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
Pytana o to, kiedy Polska zacznie "dopłacać" do swojego członkostwa w Unii Europejskiej i czy zmienią się wtedy prounijne nastroje Polaków, minister stwierdziła, że dysponowanie środkami unijnymi będzie się zmieniało w UE, ale Polska musi mieć na to duży wpływ. Dodała, że w przyszłej perspektywie finansowej będziemy walczyć o to, żeby tych środków było w Polsce jak najwięcej.
- Będzie także więcej środków, którymi Unia będzie centralnie zarządzać na określone, fundamentalne potrzeby. Przykładem jest dyskusja o bezpieczeństwie. UE musi dać więcej środków na ten cel - zarówno na impuls rozwojowy dla przemysłu zbrojeniowego, jak i na infrastrukturę obronną, np. na umocnienia, które poprzez położenie geograficzne powinny być w Polsce, bo wyznaczają granicę UE - wytłumaczyła szefowa MFiPR.
- Środki na bezpieczeństwo będą alokowane już nie z tytułu poziomu rozwoju, tylko pewnej potrzeby, w którą Unia zdecyduje się inwestować. (...) Będzie inna logika alokowania środków i dlatego jest bardzo ważne, żebyśmy uczciwie mówili Polakom, że Unia to nie są wyłącznie pieniądze, które dostajemy w ramach Funduszy Europejskich - dodała.
Pełczyńska-Nałęcz zaznaczyła, że są również inne bardzo ważne aspekty obecności Polski w UE, na których "możemy przegrać albo wygrać". Wyjaśniła, że kluczową rolę odgrywa wspólny, jednolity rynek, na którym Polacy zarabiają. - Nasz import w minionych 20 latach bardzo wzrósł i musimy walczyć o takie reguły jednolitego rynku, żeby nam się to nadal opłacało. Na tym jest dużo więcej do zarobienia lub stracenia niż na funduszach z UE, nie umniejszając ich roli - przekazała minister.
Pod koniec kwietnia rząd przyjął uchwałę w sprawie zmiany KPO. Jak podkreślono wówczas w komunikacie KPRM, rewizja KPO była konieczna ze względu na opóźnienia i zaległości pozostawione przez poprzedni rząd. "Pieniądze będą zainwestowane m.in. w zieloną transformację gospodarki, rozwój technologiczny, rozwiązania cyfrowe oraz poprawę dostępności i jakości świadczeń zdrowotnych" - informowano. Dodano, że zaproponowane zmiany mają przyczynić się do lepszej realizacji działań m.in. w obszarach: zielonej transformacji, "inteligentnego" i zrównoważonego wzrostu gospodarczego, opieki zdrowotnej, transformacji cyfrowej, polityki na rzecz dzieci i młodzieży.
W ramach Krajowego Planu Odbudowy Polska ma otrzymać 59,8 mld euro (268 mld zł), w tym 25,27 mld euro (113,28 mld zł) w postaci dotacji i 34,54 mld euro (154,81 mld zł) w formie preferencyjnych pożyczek. Zgodnie z celami UE znaczna część budżetu KPO ma zostać przeznaczona na cele klimatyczne (46,6 proc.), transformację cyfrową (21,3 proc.), a także na reformy socjalne (22,3 proc.).