Pieniądze z tarcz finansowych wracają do PFR. Wiadomo, na co idą miliardy

Polskie firmy zwróciły już większość pieniędzy, które otrzymały w ramach pomocy zwrotnej z tarcz finansowych. Do tej pory Polski Fundusz Rozwoju (PFR) odzyskał 22,7 mld złotych. To ponad 80 proc. tego, co muszą oddać przedsiębiorstwa objęte pomocą w trakcie pandemii. Środki zwracane przez firmy miały być przeznaczone na spłatę zadłużenia, które PFR musiał zaciągnąć na wypłatę tarcz. Ale teraz są wydawane na co innego.

  • Polskie firmy spłaciły już większość środków, które otrzymały w ramach pomocy zwrotnej z tarcz finansowych - wskazuje wiceprezes PFR. 
  • Tarcze były wsparciem dla przedsiębiorstw w okresie pandemii Covid-19.
  • Zwroty środków miały pójść na spłatę zadłużenia PFR - instytucji, która wypłacała pomoc dla firm. Rząd znalazł dla nich inny użytek - zwraca uwagę opozycja.

Polski Fundusz Rozwoju (PFR) otrzymał z powrotem już 22,7 mld złotych, które wypłacił w ramach jednego z instrumentów tarcz finansowych - podał w czwartek w mediach społecznościowych Bartosz Marczuk, wiceprezes Funduszu. Tarcze były wsparciem dla polskich firm w trakcie pandemii Covid-19. 

Reklama

Łączna wartość wsparcia udzielonego w ramach tarcz wyniosła 74 miliardów. 28 mld zł wypłacono w ramach pomocy zwrotnej - te środki firmy muszą zwrócić. Jak wynika z informacji opublikowanych przez Marczuka na Twitterze, większość pieniędzy już trafiła z powrotem do PFR. 

To oznacza, że z polskim firmom do spłaty pozostało jeszcze około 5,3 mld złotych. 

Na co idą środki ze spłaty tarcz?

Bartosz Marczuk przekazał informację w ramach odpowiedzi do posta prezesa Funduszu, Pawła Borysa. Borys komentował zaś wpis posłanki Koalicji Obywatelskiej Izabeli Leszczyny. Leszczyna wskazywała w nim, że PFR finansuje w ten sposób inwestycje, które miał pokryć polski, wciąż niewypłacony, KPO. 

Parlamentarzystka z PO skomentowała w mediach społecznościowych, że prefinansowanie KPO przez PFR jest wydawaniem pieniędzy, których rząd jeszcze nie ma. "Typowe dla PiS modus operandi: wydają pieniądze, których nie mają" - pisała. Zwróciła też uwagę na to, że środki te pochodzą z zadłużenia zaciągniętego przez PFR - czyli spółkę Skarbu Państwa - na tarcze finansowe.

"Fundusz Odbudowy dla Polski to 270 mld zł a PFR przekazał beneficjentom ok. 2 mld zł. To kropla w morzu potrzeb. W dodatku te pieniądze miały być przeznaczone na spłatę bardzo drogiego dla Polski długu PFR" - dodała, komentując na Twitterze.  

PFR odpowiada. To był "złoty interes"

Posłance opowiedział szef PFR, Paweł Borys. Wskazał, że koszt zadłużenia na tarcze finansowe był w rzeczywistości niewielki i wyniósł 1,7 procent. - Jest więc "realnie ujemny" - ocenił Borys.   

"Ten 'bardzo drogi dług' kosztuje 1,7 proc.! Polscy podatnicy zrobili złoty interes finansując tarcze w ten sposób, ponieważ koszt jest niski i realnie ujemny, a tarcze spłaciły się w postaci składek i podatków płaconych przez firmy i pracowników ochronionych przed skutkami pandemii" - napisał w środę prezes PFR w odpowiedzi na zarzuty posłanki.    

"Warto dodać, że Grupa PFR wypłaciła już blisko 3,6 mld PLN w ramach polskiego KPO. Do PFR wróciło już 22,7 mld zł z Tarcz Finansowych, z ogólnej kwoty 28 mld, która docelowo wróci. PFR wypłacił w ramach Tarcz 74 mld, z tego 28 mld to pomoc zwrotna" - dodał w czwartek Marczuk, wiceprezes Funduszu. 

Co z polskim KPO?

2 czerwca 2022 roku Komisja Europejska (KE) formalnie zaakceptowała polski Krajowy Plan Odbudowy (KPO). W jego ramach miało trafić do nas ok. 35,4 mld euro (z czego 23,9 mld euro w postaci bezzwrotnych dotacji oraz 11,5 mld euro w postaci zwrotnych pożyczek) - równowartość ok. 157,6 mld złotych. Pieniądze miały być przeznaczone na inwestycje w rozwój, energetykę czy niskoemisyjny transport.  

Ale do tej pory nasz kraj nie otrzymał żadnego transferu w ramach KPO. Wszystko przez to, że pierwszym kamieniem milowym, czyli reformą, którą uwzględnia plan, jest rozwiązanie sytuacji w sądownictwie. UE wypłatę środków uzależnia m. in. od likwidacji Izby Dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym.   

Ustawa regulująca tę kwestię, uzgodniona z KE, została przyjęta przez parlament. Prezydent Andrzej Duda jej nie podpisał i skierował pytanie o jej zgodność z Konstytucją do Trybunału Konstytucyjnego. Trybunał nie jest jednak w stanie spotkać się w pełnym składzie, aby orzec o ustawie, w związku z kryzysem panującym w tej instytucji. W rezultacie od niemal pół roku ustawa, która ma odblokować środki z KPO, leży w Trybunale.  

Inwestycje z KPO i tak ruszają

Inwestycje w ramach KPO mają zostać zrealizowane jednak w konkretnym okresie. Polska na ich realizację ma czas do 2026 roku. Opóźnienie w otrzymania środków tego nie zmieni. Do tego w czasach wysokiej inflacji każde kilka miesięcy zwłoki oznacza realnie wyższe koszty każdego przedsięwzięcia.  

W związku z tym, mimo braku jednoznacznych widoków na rozwiązanie sytuacji w TK, rząd zapewnia, że nie porzuca planów o inwestycjach objętych KPO. Zamiast czekać na środki z UE podjął więc decyzję o prefinansowaniu ich środkami krajowymi. Wypłatą tych środków zajmuje się Polski Fundusz Rozwoju (PFR). Jak wskazuje PFR, środki na prefinansowanie KPO do końca 2023 roku będą właśnie ze spłat oraz zwrotów nieumorzonych części subwencji udzielanych przedsiębiorcom w ramach tych tarcz. 

Pod koniec 2022 roku prezes PFR Paweł Borys wskazywał, że w grudniu zeszłego roku z instytucji miało popłynąć 2-3 mld zł na ten cel, a łącznie w 2023 roku - od 15 do 20 mld złotych. To więc łącznie ok. 10-15 proc. środków, które mieliśmy otrzymać z KPO.  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Polski Fundusz Rozwoju | tarcza finansowa | KPO
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »