Piętnaście lat minęło...
Z historycznej niedzieli 4 czerwca 1989 r. najlepiej zapamiętałem... poniedziałek. 5 czerwca obie strony delegowały do Dziennika Telewizyjnego rzeczników prasowych. Janusz Onyszkiewicz (Solidarność) ogłaszał wyborczy triumf drużyny Lecha Wałęsy.
Bardzo ostrożnie, ale Jan Bisztyga (KC PZPR) swoim ubiorem rozwiewał wątpliwości - przyszedł nie do studia, lecz raczej na pogrzeb. Obaj heroldowie nie mieli jednak pojęcia, że właśnie obwieszczają zmianę ustroju nie tylko Polski, lecz i całej naszej części Europy. Mało kto dzisiaj pamięta, iż tamte przełomowe wybory miały nędzną frekwencję - w pierwszej turze 62 proc., a w dogrywce 18 czerwca znacznie mniej.
Wynikałoby z tego, że ponad 1/3 ówczesnego społeczeństwa nie wierzyła w realność zmian na lepsze! Zresztą to byt kształtuje świadomość, a osiągnęliśmy akurat dno gospodarcze - nawet jak na stosunki PRL-owskie. Bezpośrednio po 4 czerwca zabrakło pokrycia "masą mięsno-wędliniarską" nawet skromnych przydziałów kartkowych. System gospodarki centralnie sterowanej stanął, za to rozkręciła się hiperinflacja. Na pożegnanie ustroju, odchodzący w niebyt rząd Mieczysława F. Rakowskiego podjął decyzję o urynkowieniu od 1 sierpnia obrotu żywnością. Nowy ład gospodarczy, zaordynowany od 1 stycznia 1990 r. przez wicepremiera Leszka Balcerowicza, a polegający m.in. na ograniczeniu dotacji budżetowych, liberalizacji cen oraz oprocentowaniu kredytów powyżej stopy inflacji, wywołał zrozumiały szok. Nie akceptująca prawd ekonomicznych część społeczeństwa odreagowała już po kilku miesiącach oddaniem się w wyborach prezydenckich pod obronę Stana Tymińskiego. Porównując sukces ówczesnej gwiazdy populizmu z... (wiadomo), trudno uciec od refleksji: Polska się przez te piętnaście lat zmieniła, ale Polacy jakby mniej...