PKB sam z siebie nie skoczy
Uczestnicy dyskusji w Towarzystwie Ekonomistów Polskich - o gospodarczych perspektywach do 2004 r., w świetle budżetu 2002 r. - sceptycznie oceniali przyszłość. Rząd nadal odkładać będzie reformy i wzrost PKB pozostanie niski - uznali.
Eksperci, zaproszeni przez TEP do dyskusji o gospodarce po 2002 r., przypominali, że wbrew słowom polityków, na razie trudno dostrzec naprawę publicznych finansów i naprawdę bolesne wyrzeczenia. Zaś dobra dziś marka kraju wśród inwestorów, od której zależy dalszy dynamizm Polski, to efekt śmiałych kroków z lat 1989-1993, a skutki gorszych decyzji potem, dopiero się negatywnie ujawnią, m.in. słabnącym być może strumieniem inwestycji. Premierowi Belce wydatki na 2002 r. udało się ściąć tylko o 0,8 proc. PKB, a wiele odłożył na później - wskazał dr Krzysztof Rybiński, z Banku Zachodniego WBK, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomistów Biznesu i członek rady TEP. Dziwił się, że wicepremier zapowiada na 2004 r. wzrost PKB aż o 5 proc., gdy analizy resortu finansów mówią o 4 proc., co też jest prognozą zawyżoną. Rybiński powątpiewał, czy w 2003 r. uda się dotrzymać zasady Belki, czyli realnego wzrostu wydatków o 1 proc.
Mogłyby wtedy wzrosnąć o 14 mld zł, gdy tylko powrót do wydatków odłożonych w br., głównie socjalnych, oznacza wzrost wydatków najmniej o 14,7 mld zł - ocenił. Rybiński uznał więc, że rząd część wydatków na infrastrukturę sfinansuje z pomocy UE i ze środków prywatnych, zwracanym inwestorom w 30-letnich obligacjach.
Inni paneliści - profesorowie Dariusz Filar, Jan Winiecki i Elżbieta Adamowicz - uważali, że PKB w br. może wzrosnąć o 2 proc. i tempo utrzyma. Lecz prof. Marek Dąbrowski, z CASE, członek RPP, spodziewa się nie więcej niż 1-1,5 proc. Dalsze perspektywy zależą od tego, czy uda się nie zmarnować osiągnięć, m.in. niskiej inflacji i rozwiązać fundamentalne problemy, np. zadawnionego od lat kryzysu finansów i nazbyt sztywnego rynku pracy - mówił. Sceptycznie oceniał też możliwości osłabienia złotego działaniami polityków.