PKP Cargo idzie na wojnę

Koniec pobłażania prywatnej konkurencji - mówią władze towarowej spółki PKP. To już nie retoryka, to rzeczywistość.

PKP Cargo przechodzą do kontrofensywy na rynku kolejowych przewozów towarowych. Po kilku latach defensywy, kiedy prywatne firmy wyrwały przewoźnikowi blisko 20 proc. rynku, zarząd spółki postanowił - ani kroku w tył. Retoryka wojenna jest jak najbardziej na miejscu, bo na rynku zaczyna się naprawdę twarda walka. Doszło już do kilku starć z największym prywatnym przewoźnikiem w kraju, CTL Logistics, i są pierwsze ofiary. Zapowiadają się następne.

Łokcie w ruch

- Wycofujemy się z umów z konkurentami. Kończymy z sytuacją, gdy spółka PKP Cargo, mająca tysiące wagonów, lokomotywy i ludzi, jest podwykonawcą dla niewielkiej firmy - mówi Władysław Szczepkowski, prezes firmy.

Reklama

Po polskich torach jeździ kilku liczących się prywatnych przewoźników, wśród których PKP Cargo prezentują się jak Guliwer w krainie liliputów. Spółka zatrudnia ponad 45 tys. osób. Ma dwa razy tyle wagonów, kilka tysięcy lokomotyw i - spore problemy. Gigantyczna firma od lat traci udziały w rynku. Ma przestarzały sprzęt, a na remonty i inwestycje potrzebuje pieniędzy, które musi sama wypracować, bo na właściciela, czyli państwo, nie ma co liczyć. Tymczasem przewozowy tort, chociaż rośnie, to jednak nie na tyle szybko, żeby wyżywić wszystkich zainteresowanych. Żeby nie dać się odepchnąć od stołu, trzeba napracować się łokciami.

- Na rynku trwa brutalna wojna cenowa, którą wywołali nasi konkurenci, żeby nas z niego wyrzucić. To się im jednak nie udało - mówi prezes Szczepkowski, który chwali się kilkudziesięcioma nowymi umowami podpisanymi w tym roku przez narodowego przewoźnika.

Na skargę do Brukseli

PKP Cargo nie zamierzają się patyczkować z konkurentami, o czym przekonał się CTL, któremu państwowy przewoźnik odebrał niedawno kontrakt na przewóz części samochodowych ze Słowacji do Obwodu Kaliningradzkiego. Tym razem jednak trafiła kosa na kamień. CTL zaklina się, że tak sprawy nie zostawi. Oskarża Cargo o ograniczanie konkurencji i łamanie etyki. Przede wszystkim dlatego, że próbował utrącić kontrakt, zanim został podpisany (chodzi o list, jaki PKP Cargo wysłały do kolei rosyjskich, przestrzegając przed wiązaniem się z prywatną firmą z Polski), a potem - gdy umowa doszła do skutku - zablokował pociągi z transportem przy rosyjskiej granicy, co w konsekwencji doprowadziło do zerwania porozumienia. CTL ma żal do krajowych instytucji

- resortu transportu i Urzędu Transportu Kolejowego, że trzymają stronę państwowego przewoźnika, podczas gdy powinny dbać o interesy wszystkich uczestników rynku.

- Na drodze krajowej wyczerpaliśmy wszystkie możliwości dochodzenia naszych praw, dlatego składamy skargę w Komisji Europejskiej

- zapowiada Krzysztof Niemiec, członek zarządu CTL.

Prawnik, nie kolejarz

Władysław Szczepkowski mówi, że postępowania w Brukseli się nie obawia, bo PKP Cargo mają czyste sumienie i wszystkie działania były prowadzone zgodnie z przepisami. Nie jest kolejarzem, ale prawnikiem, więc wie, co mówi. Przyznaje jednak, że skarga może mieć negatywne konsekwencje dla Polski. Niedługo zaczniemy starania w Brukseli o zgodę na oddłużenie spółki PKP Przewozy Regionalne z państwowej kiesy. A gdy Komisja Europejska weźmie Polskę pod lupę, można być pewnym, że coś znajdzie.

Eugeniusz Twaróg

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: PKP | wojny | firmy | cargo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »