Plan Kołodki w rozsypce?
Plan ratunkowy wicepremiera Kołodki staje pod znakiem zapytania. Z oferty oddłużenia skorzystało dziesięciokrotnie mniej firm, niż szacował resort, w sprawie abolicji werdykt zapadnie jutro. Jeśli Trybunał ją odrzuci, w przyszłym roku może wpłynąć do budżetu ok. 1,3 mld zł mniej.
Pierwsze oficjalne dane na temat restrukturyzacji, Grzegorz Kołodko przedstawi w czwartek w Sejmie. Wbrew zapowiedziom resort finansów nie poda ich wcześniej. Nie należy się jednak spodziewać cudów - do ostatniego dnia akcji, do urzędów skarbowych w kraju spłynęło ponad 21 tys. podań od przedsiębiorców. Trudno przypuszczać by znacząca część zainteresowanych zachciała wysłać je pocztą. Nawet gdyby okazało się, że wniosków jest ok. 25 tysięcy, to i tak jest to niewielka część z zakładanych 200 tys. Z całą pewnością nie uda się ta drogą uzyskać- zapisanej w projekcie budżetu kwoty 1,3 mld zł. Warto przy tej okazji przypomnieć, że resort finansów początkowo przyjmował bardziej optymistyczne szacunki mówiące o 1,6 mld zł. Nie jest również pewne, czy składane do ubiegłego piątku wnioski przyniosą 700 mln zł, o których na dwa tygodnie wcześniej mówił wiceminister finansów Wiesław Ciesielski. Tym bardziej, że jak oceniał Grzegorz Kołodko -ok. 90 proc wniosków pochodzi z małych firm, zatrudniających poniżej 50 osób, gdzie kwoty zadłużenia nie były zbyt wielkie, a to oznacza, że i wpływy z opłaty restrukturyzacyjnej nie będą oszałamiające.
Drugim elementem tzw. pakietu ratunkowego Kołodki był pomysł abolicji podatkowej. Wicepremier zaproponował możliwość zalegalizowania nieujawnionych dochodów z lat 1996 - 2001 w zamian (nie dotyczyło to jednak dochodów pochodzących z przestępstw) w zamian za opłacenie 7- procentowego podatku. Pomysł, poddany miażdżącej krytyce zarówno przez opozycję, jak i większość ekonomistów, zyskał poparcie parlamentarnej większości (choć podniesiono stawkę do 12 proc.). Wątpliwości co do tej ustawy miał jednak prezydent Aleksander Kwaśniewski, który niemile zaskoczył rząd - zamiast podpisać ustawę, skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego. Jeszcze wczoraj z prośba o uznanie ustawy za sprzeczną z konstytucją - w związku z ochroną wolności obywatelskich - wystąpiła do Trybunału grupa polskich intelektualistów.
Wedle szacunków ministerstwa finansów, kwestionowanych zresztą przez wielu ekonomistów, dochody z abolicji miały przynieść ok. 600 mln zł. Odrzucenie przez TK ustawy powoduje, że ich nie będzie. Zdaniem większości ekspertów nawet gdyby z projektu budżetu trzeba było wykreślić ok. 1,3 mld zł. to tragedii nie będzie. Ani dochody z abolicji, ani z restrukturyzacji, choć od początku niepewne, nie były najsłabszymi punktami budżetu na 2003 r. Najważniejsze jest bowiem, czy rzeczywiście uda się osiągnąć wzrost gospodarczy na poziomie 3,5 proc i zdecydowanie poprawić ściągalność podatków. Nie zmienia to jednak faktu, że niekorzystny dla rządu werdykt Trybunału Konstytucyjnego będzie kolejną w ostatnich tygodniach prestiżową porażką wicepremiera Grzegorza Kołodki
Prof. Jan Winiecki, Uniwersytet Europejski Viadrina
To, że z powodu klęski tzw. programu ratunkowego Kołodki, w budżecie zabraknie ok.1,5 mld zł, nie jest szczególnie istotne. Przecież plan ten nie niósł żadnej treści ekonomicznej, była to jedynie podyktowana kalendarzem wyborczym manipulacja polityczna. Jak można spodziewać się, że pomaganie nieudolnym - i tu nie chodzi o to czy z własnej, czy obiektywnej winy - przedsiębiorstwom, przyniesie pozytywne zmiany w gospodarce. Minister finansów tak biegły w "zamiataniu pod dywan" różnych luk, świetnie z tą sumą sobie poradzi. Jak jednak uda mu się osiągnąć wzrost gospodarczy na poziomie 3,5 proc - to jest dopiero pytanie. Plan ratunkowy dopuszczający tzw. restrukturyzacje i abolicję, przyniesie jednak bardzo długofalowe szkody moralne. I to jest prawdziwy problem.
Rafał Zagórny, poseł PO, były wiceminister finansów
W przypadku ustawy oddłużeniowej już dziś wiemy, że nie przyniosła ona efektów, i że nie uzyskano z niej 1,3 mld zł, które zapisano w budżecie. W przypadku ustawy abolicyjnej, o tym czy będą z niej jakieś wpływy, dowiemy się jutro. W obydwu przypadkach liczę, że rząd przyzna się do pomyłki i zachowa się po męsku, czyli przedstawi miejsca budżetu, w których dokona cięć. W tym budżecie, o czym zresztą mówiłem od początku, jest bardzo wiele punktów, w których dochody są bardzo wątpliwe - po pierwsze dotyczy to wzrostu na poziomie 3,5 proc, po drugie ściągalności podatków.
Andrzej Sadowski, Centrum im. Adama Smitha
Nawet w przypadku odrzuceniu przez TK ustawy abolicyjnej, nie wynikną z tego jakieś specjalnie groźne skutki dla budżetu. Przypominam, że chodzi tu o ok. 600 mln zł - przy znacznie większych sumach udawało się rozkładać zobowiązania. Rzecz jest jednak w tym, by rozkładać je racjonalnie. Tymczasem chcę przypomnieć, że Polska zafundowała sobie absurdalny, nikomu niepotrzebny spis powszechny, który kosztował budżet właśnie 600 mln zł. Pomijam już fakt, że przeprowadzenia tego spisu nikt od nas nie wymagał, to jego wartość poznawcza jest, co najmniej dyskusyjna - tylko w przypadku dwóch pytań odpowiedzi można było uzyskać poza normalnym obiegiem informacyjnym. Takich przykładów jest więcej.