Platforma Obywatelska: PiS demoluje finanse publiczne

"Demolowaniem finansów publicznych" nazwali politycy PO: Tomasz Lenz i Izabela Leszczyna toczące się w Sejmie prace nad prezydenckim projektem obniżenia wieku emerytalnego oraz rządową propozycją nowelizacji tegorocznego budżetu.

B. wiceminister finansów Izabela Leszczyna oceniła na czwartkowej konferencji prasowej, że PiS ostatnimi swymi działaniami "destabilizuje nie tylko demokrację, ale także finanse publiczne". - Wczoraj wprowadził trzy ustawy pod obrady Sejmu. Wszystkie trzy demolują finanse publiczne - uznała Leszczyna.

Najważniejsza z nich - to według b. wiceszefowej MF - propozycja prezydenta Andrzeja Dudy, która zmierza do przywrócenia poprzedniego wieku emerytalnego - 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Dwie kolejne - mówiła - to projekt PiS, który "demoluje regułę wydatkową" oraz "zupełnie niepotrzebna" nowelizacja tegorocznej ustawy budżetowej.

Reklama

Według posłanki PO, w kwestii emerytur i rent PiS w kampanii wyborczej "obiecywał każdemu złote góry". - Nie wspomniał niestety o tym, że polski system emerytalny jest tak skonstruowany, że wysokość świadczenia emerytalnego zależy od tego, jak dużo kapitału zgromadziliśmy i uwaga - tu jest clue - na ile miesięcy, które pozostały nam po przejściu na emeryturę, według GUS-owskich tablic średniego dalszego trwania życia, musimy ten kapitał podzielić - przypomniała Leszczyna.

Jej zdaniem, nie da się przywrócić poprzedniego wieku emerytalnego "bez drastycznego obniżenia emerytur". - Trzeba by zmienić zupełnie system emerytalny, a o tym nic w projekcie prezydenckim nie słyszymy - zauważyła posłanka Platformy.

Dowodziła przy tym, że każdy rok pracy dłużej to 10 proc. wyższa emerytura. - Gdyby weszła w życie ustawa prezydencka, to znaczy, że kobieta będzie mogła pracować 20 lat, bo taki jest staż konieczny w ustawie prezydenckiej i w ciągu 20 lat będzie musiała odłożyć sobie kapitał na np. 25 lat na emeryturze. To jest po prostu niemożliwe. Eksperci mówią, że trzeba trzy razy dłużej pracować i trzy razy krócej korzystać z tego kapitału - przekonywała b. wiceminister finansów.

Jej zdaniem, jeśli proponowane przez Dudę rozwiązania zaczną obowiązywać, emerytury kobiet będą głodowe, a mężczyzn - znacząco niższe. - Każda obietnica ma swój koszt, natomiast PiS oszukał Polaków w czasie kampanii, bo nie powiedział o tym, że owszem przechodzimy na nie wcześniej, ale mamy je zdecydowanie niższe - oceniła Leszczyna.

- Wolelibyśmy, aby prezydent Andrzej Duda, prezes Jarosław Kaczyński i cały PiS nie demolowały systemu emerytalnego, który przez PO i PSL dawał gwarancję przyzwoitych emerytur dla wszystkich Polaków w przyszłości - dodał wiceszef klubu PO Tomasz Lenz.

Według niego, Duda i politycy PiS powinni wyjaśnić Polakom, z czym wiąże się obniżka emerytur. - Chcemy, żeby Andrzej Duda i Jarosław Kaczyński powiedzieli Polakom: proszę bardzo, spełniamy obietnice wyborcze, wracamy do poprzedniego systemu emerytalnego, ale to, co otrzymacie, nie starczy wam na normalne godne życie - powiedział Lenz. Przestrzegał przy tym, że osoby takie trafią później w system pomocy społecznej.

Pierwsze czytanie skierowanego przez prezydenta projektu, który ma obniżyć wiek emerytalny dla kobiet do 60 lat i mężczyzn do 65 lat, odbyło się w środę.

Politycy PO odnieśli się też do postulowanej przez rząd Beaty Szydło nowelizacji tegorocznego budżetu. Ich zdaniem, jest ona niepotrzebna. - Taką decyzję podejmuje się tylko wtedy, kiedy mamy do czynienia ze spowolnieniem gospodarczym. Dzisiaj mamy całkiem niezłą sytuację gospodarczą, mamy dobrą dynamikę PKB i mamy najniższe w historii Polski bezrobocie - podkreślała posłanka PO.

Jak dodała, obecny minister finansów Paweł Szałamacha to również pierwszy w historii szef tego resortu, który mając możliwość zapewnienia środków budżetowych na zmniejszeniu deficytu, wprowadza nowelizację i deficyt powiększa.

Pierwsze czytanie nowelizacji tegorocznej ustawy budżetowej odbyło się w czwartek po południu. W myśl przyjętego przez rząd projektu noweli budżetu tegoroczny deficyt budżetowy będzie większy o 3,9 mld zł. Z kolei deficyt sektora finansów publicznych, według szacunków MF, może przejściowo nieznacznie przekroczyć 3 proc.

Rząd konieczność nowelizacji budżetu pod koniec roku tłumaczy tym, że dochody budżetu państwa w roku 2015 będą niższe od zaplanowanych w ustawie budżetowej na ten rok o 10,5 mld zł, tj. o 3,5 proc. Tym samym zakładane dotychczas w budżecie dochody w wysokości 297,2 mld zł zostaną zmniejszone do kwoty 286,7 mld zł.

Jako główny powód obniżenia prognozy dochodów wskazano niższe o 13,3 mld zł dochody z VAT oraz podatku akcyzowego o 0,6 mld zł - przy jednoczesnym wzroście prognozy dochodów z tytułu podatku CIT o 1,1 mld zł, z podatku PIT o 0,6 mld zł i dochodów niepodatkowych o 1,7 mld zł.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »