B. wiceminister finansów Izabela Leszczyna oceniła na czwartkowej konferencji prasowej, że PiS ostatnimi swymi działaniami "destabilizuje nie tylko demokrację, ale także finanse publiczne". - Wczoraj wprowadził trzy ustawy pod obrady Sejmu. Wszystkie trzy demolują finanse publiczne - uznała Leszczyna.
Najważniejsza z nich - to według b. wiceszefowej MF - propozycja prezydenta Andrzeja Dudy, która zmierza do przywrócenia poprzedniego wieku emerytalnego - 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Dwie kolejne - mówiła - to projekt PiS, który "demoluje regułę wydatkową" oraz "zupełnie niepotrzebna" nowelizacja tegorocznej ustawy budżetowej.
Według posłanki PO, w kwestii emerytur i rent PiS w kampanii wyborczej "obiecywał każdemu złote góry". - Nie wspomniał niestety o tym, że polski system emerytalny jest tak skonstruowany, że wysokość świadczenia emerytalnego zależy od tego, jak dużo kapitału zgromadziliśmy i uwaga - tu jest clue - na ile miesięcy, które pozostały nam po przejściu na emeryturę, według GUS-owskich tablic średniego dalszego trwania życia, musimy ten kapitał podzielić - przypomniała Leszczyna.
Jej zdaniem, nie da się przywrócić poprzedniego wieku emerytalnego "bez drastycznego obniżenia emerytur". - Trzeba by zmienić zupełnie system emerytalny, a o tym nic w projekcie prezydenckim nie słyszymy - zauważyła posłanka Platformy.
Dowodziła przy tym, że każdy rok pracy dłużej to 10 proc. wyższa emerytura. - Gdyby weszła w życie ustawa prezydencka, to znaczy, że kobieta będzie mogła pracować 20 lat, bo taki jest staż konieczny w ustawie prezydenckiej i w ciągu 20 lat będzie musiała odłożyć sobie kapitał na np. 25 lat na emeryturze. To jest po prostu niemożliwe. Eksperci mówią, że trzeba trzy razy dłużej pracować i trzy razy krócej korzystać z tego kapitału - przekonywała b. wiceminister finansów.
Jej zdaniem, jeśli proponowane przez Dudę rozwiązania zaczną obowiązywać, emerytury kobiet będą głodowe, a mężczyzn - znacząco niższe. - Każda obietnica ma swój koszt, natomiast PiS oszukał Polaków w czasie kampanii, bo nie powiedział o tym, że owszem przechodzimy na nie wcześniej, ale mamy je zdecydowanie niższe - oceniła Leszczyna.
- Wolelibyśmy, aby prezydent Andrzej Duda, prezes Jarosław Kaczyński i cały PiS nie demolowały systemu emerytalnego, który przez PO i PSL dawał gwarancję przyzwoitych emerytur dla wszystkich Polaków w przyszłości - dodał wiceszef klubu PO Tomasz Lenz.
Według niego, Duda i politycy PiS powinni wyjaśnić Polakom, z czym wiąże się obniżka emerytur. - Chcemy, żeby Andrzej Duda i Jarosław Kaczyński powiedzieli Polakom: proszę bardzo, spełniamy obietnice wyborcze, wracamy do poprzedniego systemu emerytalnego, ale to, co otrzymacie, nie starczy wam na normalne godne życie - powiedział Lenz. Przestrzegał przy tym, że osoby takie trafią później w system pomocy społecznej.
Pierwsze czytanie skierowanego przez prezydenta projektu, który ma obniżyć wiek emerytalny dla kobiet do 60 lat i mężczyzn do 65 lat, odbyło się w środę.
Politycy PO odnieśli się też do postulowanej przez rząd Beaty Szydło nowelizacji tegorocznego budżetu. Ich zdaniem, jest ona niepotrzebna. - Taką decyzję podejmuje się tylko wtedy, kiedy mamy do czynienia ze spowolnieniem gospodarczym. Dzisiaj mamy całkiem niezłą sytuację gospodarczą, mamy dobrą dynamikę PKB i mamy najniższe w historii Polski bezrobocie - podkreślała posłanka PO.
Jak dodała, obecny minister finansów Paweł Szałamacha to również pierwszy w historii szef tego resortu, który mając możliwość zapewnienia środków budżetowych na zmniejszeniu deficytu, wprowadza nowelizację i deficyt powiększa.
Pierwsze czytanie nowelizacji tegorocznej ustawy budżetowej odbyło się w czwartek po południu. W myśl przyjętego przez rząd projektu noweli budżetu tegoroczny deficyt budżetowy będzie większy o 3,9 mld zł. Z kolei deficyt sektora finansów publicznych, według szacunków MF, może przejściowo nieznacznie przekroczyć 3 proc.
Rząd konieczność nowelizacji budżetu pod koniec roku tłumaczy tym, że dochody budżetu państwa w roku 2015 będą niższe od zaplanowanych w ustawie budżetowej na ten rok o 10,5 mld zł, tj. o 3,5 proc. Tym samym zakładane dotychczas w budżecie dochody w wysokości 297,2 mld zł zostaną zmniejszone do kwoty 286,7 mld zł.
Jako główny powód obniżenia prognozy dochodów wskazano niższe o 13,3 mld zł dochody z VAT oraz podatku akcyzowego o 0,6 mld zł - przy jednoczesnym wzroście prognozy dochodów z tytułu podatku CIT o 1,1 mld zł, z podatku PIT o 0,6 mld zł i dochodów niepodatkowych o 1,7 mld zł.









