Plusów wciąż jest więcej, niż minusów

Wprowadzenei w dwunastu krajach unii jednolitej waluty jest kolejnym etapem integracji, która tak na prawdę zaczęła się tuż po wojnie.

Wprowadzenei w dwunastu krajach unii jednolitej waluty jest kolejnym etapem integracji, która tak na prawdę zaczęła się tuż po wojnie.

Unia Europejska jest już dla nas czymś powszechnym. Co prawda - jak pokazują badania - wciąż wiemy o niej niewiele, i trochę się jej boimy, ale można przyjąć, że każdy wie, co to jest, rozumie, i popiera, albo i nie. Po drodze jednak, w natłoku handlów ziemią, pracą, okresami przejściowymi, zapomnieliśmy, skąd się to wzięło, i po co.

Wprowadzenei w dwunastu krajach unii jednolitej waluty jest kolejnym etapem integracji, która tak na prawdę zaczęła się tuż po wojnie. Miałą być antidotum na nową rzeczywistośc. A może antidotum to nie jest dobre słowo. Powiedzmy, że unia miała być elementem, który scali, zjednoczy strzelających jeszcze wczoraj do siebie ludzi. Do tego pamiętać trzeba kontekst historyczny - z jednej strony była Europa, obolała, podzielona. Z drugiej zaś Stany Zjednoczone - nie ujmując nikomu zasług, raczej niewiele wiedzące o prawdziwej tragedii faszyzmu.

Reklama

Pół wieku minęło, nim słowo stało się ciałęm. Nim fobie, uprzedzenia, wątpliwości, udało się zastąpić czymś, co w skrócie można określić jako zrobione po europejsku Stany Zjednoczone. Efekt jaki jest, każdy widzi: nikt z około pięćdziesięciu urzędników unijnych, do których dzwoniliśmy, nie był w stanie udostępnić nam fotografii z uroczystości inauguracyjnej euro, mimo że leżało to w ich kompetencjach. A podatnicy płacą.

Ale żeby nie było, że próbuję uzasadniać tezy zarysowane poniżej. Parafrazując słowa Ryszarda Ochudzkiego z osławionego Misia: "Rozchodzi się jednak o to, żeby te minusy nie przesłoniły wam plusów". Bez względu na niedociągnięcia, idea jest słuszna. A euro - wspólna waluta - jest ich namacalnym ucieleśnieniem.

Niedawno znów usłyszałem hasło, które już nawet nie doprowadza mnie do furii, bo i jak długo można tłumaczyć: w socjalizmie było nam lepiej. Owszem, może i komuś było, ale dziś musimy za to wszystko zapłacić. Nie obrażajmy się więc na Unię Europejską i euro. Dopóki bowiem nikt nie wymyśli lepszej alternatywy, ta pozostaje najlepsza. Nie ma więc sensu się stresować. Poczekamy, zobaczymy. A dziś - witamy w eurolandzie.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: waluty | minusy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »