Podwyżka dla 10 mln osób zagrożona

Wciąż nie jest gotowy projekt ustawy przesądzający o marcowych podwyżkach emerytur i rent. Konflikt między resortem pracy i finansów o wysokość podwyżek może doprowadzić do ich opóźnienia. Do tego na waloryzację proponowaną przez resort pracy brakuje w przyszłorocznym budżecie 700 mln zł.

Resort pracy wciąż domaga się, aby podwyżki w przyszłym roku uwzględniły 20-proc. wzrost płac - mówi ROMUALD POLIŃSKI, wiceminister pracy i polityki społecznej

Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej chce, aby emerytury i renty rosły w przyszłym roku o 2 proc. Na taką wersję podwyżek nie chce zgodzić się resort finansów. Uważa, że jest zbyt kosztowna dla przyszłorocznego budżetu. Jeszcze wczoraj rano wydawało się, że konflikt między ministrami został zażegnany. Jak ustaliliśmy, uzgodniony przez obydwa resorty projekt ustawy miał wczoraj trafić pod obrady Komitetu Stałego Rady Ministrów, aby w przyszłym tygodniu mógł go przyjąć rząd. Resort pracy miał się zgodzić na wersję resortu finansów. Jednak w ostatniej chwili wycofał ten projekt z porządku obrad Komitetu.

- Uważamy, że proponowany przez Ministerstwo Finansów wskaźnik waloryzacji wynoszący 1,4 proc. jest za niski - mówi minister Poliński.



Spór o 700 mln zł

Resort pracy chce, aby wskaźnik waloryzacji uwzględniał obligatoryjnie, oprócz inflacji (szacowana na 1,2 proc.), także 20-procentowy udział w realnym wzroście wynagrodzeń (około 0,8 proc.). Taka podwyżka kosztowałaby przyszłoroczny budżet 2,3 mld zł, a świadczenia wzrosłyby o 2 proc. Ponadto resort pracy domaga się, aby w ustawie wpisać, że emerytury i renty będą rosły co roku obligatoryjnie nie tylko o inflację, ale także o piątą część wzrostu płac.

Na taką wersję podwyżek nie godzi się Ministerstwo Finansów. Chce, aby przyszłoroczny wskaźnik uwzględniał oprócz inflacji nie 20 proc., ale 5 proc. wzrostu płac. A to oznaczałoby, że świadczenia wzrosłyby o około 1,4 proc., a przyszłoroczny budżet musiałby na ten cel przeznaczyć 1,6 mld zł. Taka kwota jest na ten cel zarezerwowana. Ponadto resort finansów nie chce zgodzić się, aby mechanizm waloryzacji obligatoryjnie brał pod uwagę wzrost płac. To powodowałoby dalsze usztywnianie wydatków budżetu państwa.

Reklama



Minister Poliński ocenia, że propozycja resortu finansów oznacza, iż przyszłoroczne podwyżki będą zbyt niskie. Zauważa, że na przykład najniższa emerytura wypłacana przez ZUS (597,46 zł) wzrosłaby o około 5 zł netto.

Przeciągający się spór o przyszłoroczne podwyżki może w najgorszym przypadku doprowadzić do tego, że będą one opóźnione. Z takiego zagrożenia zdaje sobie sprawę resort pracy.

- Nowa ustawa musi wejść w życie najpóźniej w styczniu przyszłego roku, aby wypłaty podwyższonych świadczeń mogły rozpocząć się w marcu - zauważa minister Poliński.

Legislacyjny ekspres

Tymczasem do końca stycznia Sejm zbierze się jeszcze dwa razy. Biorąc pod uwagę cały proces legislacyjny, tj. trzy czytania sejmowe, ewentualne poprawki Senatu i odniesienie się do nich Sejmu, podpis prezydenta, opublikowanie ustawy w Dzienniku Ustaw i jej wejście w życie, czasu jest bardzo niewiele.

Rozwiązanie proponowane przez resort finansów pozytywnie ocenia Jeremi Mordasewicz z PKPP Lewiatan.

- W zależności od sytuacji budżetu, wzrostu gospodarczego i inflacji będzie można na bieżąco podejmować decyzje o skali podwyżek - podkreśla.

Zwraca też uwagę, że zgodnie z dostępnymi badaniami, emeryci nie są najgorzej sytuowaną grupą społeczną w Polsce. Ich świadczenia należą - w stosunku do przeciętnych pensji - do najwyższych w Unii Europejskiej. Mordasewicz wskazuje na dramatyczną sytuację rodzin wielodzietnych, mówiąc, że jeśli państwo ma komuś pomagać, to te rodziny powinno wziąć pod uwagę w pierwszej kolejności.

Sceptycznie do tej propozycji odnosi się natomiast Elżbieta Arciszewska, prezes Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów.

- Emeryci, którzy odprowadzali składki na swoje świadczenia, muszą mieć zagwarantowany przez ustawę udział we wzroście gospodarczym - podkreśla.

Podobnego zdania jest Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca OPZZ. Jej zdaniem w ustawie powinien się znaleźć przepis gwarantujący waloryzację nie tylko o inflację, ale także o co najmniej 20 proc. wzrostu płac. Dlatego związek popiera propozycję resortu pracy.

Dla kogo podwyżka

Zmiany w sposobie waloryzacji obejmują w sumie 9,83 mln osób. 7,21 mln z nich otrzymuje emerytury i renty (w tym rodzinne) z ZUS. Ponadto zakład wypłaca też dla 430 tys. osób zasiłki i świadczenia przedemerytalne oraz dla 240 tys. osób renty socjalne. Waloryzacji podlegają również 1,6 mln emerytur i rent wypłacanych z KRUS oraz 350 tys. z organów rentowych tzw. służb mundurowych.

Bartosz Marczuk

Gazeta Prawna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »