Polacy piją mniej piwa. Co się dzieje?
Choć sezon letni to dla branży piwnej tradycyjny czas żniw, nie ma co liczyć na to, że w tym roku uda się jej odbić po chudym, pandemicznym okresie. Szczególnie, że piwa pijemy mniej, a wzrost zadłużenia przyspieszył. Dane zgromadzone w Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor i bazie informacji kredytowych BIK pokazują, że tylko między majem 2021 a majem 2022 roku zwiększyło się ono o 500 proc. Powodów do radości nie mają też małe, zwłaszcza wyspecjalizowane sklepy oraz bary, puby i inne lokale, dla których sprzedaż piwa to pokaźna część przychodów.
Urlopowy wyjazd, grill na łonie natury, letni festiwal muzyczny czy wypad ze znajomymi na miasto to wakacyjne aktywności, którym bardzo często towarzyszy piwo. Nic dziwnego, że jego producenci z utęsknieniem spoglądają na sezon letni. W tym roku wypatrywali go szczególnie intensywnie, by w końcu odkuć się po fatalnym dla nich okresie pandemicznych lockdownów. Te nadzieje przekreśliła wojna w Ukrainie oraz stale rosnąca inflacja, przez które Polacy rezygnują i z wakacji, i z piwa.
- Na pytanie o zmiany zakupowe w związku z drożyzną i konfliktem w Ukrainie Polacy przyznali, że ze względu na rosnące ceny, w pierwszej kolejności ograniczą wydatki na wyjścia do restauracji i jedzenie na mieście oraz rozrywkę taką jak kino, teatr czy koncerty (po 54 proc.). Wysoko na liście znalazły się także wydatki na używki, które chce ograniczyć 46 proc. z nas. Mowa tu o papierosach i alkoholu, czyli również o piwie - mówi Sławomir Grzelczak, prezes Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor. Jakby tego było mało, inne z badań pokazało, że głównie ze względów finansowych jedna trzecia z nas nie planuje w tym roku dłuższego wakacyjnego wyjazdu. Okazji by zwiększyć sprzedaż piwa latem będzie więc mniej.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Branża piwna to system naczyń połączonych. Najlepiej uwidoczniło się to podczas pandemii, kiedy zamknięcie barów, pubów i lokali serwujących alkohol pociągnęło za sobą kryzys wśród browarów. Zwłaszcza tych najmniejszych, które nie posiadają linii do butelkowania piwa, a sprzedają ten trunek jedynie w kegach. Odwoływane imprezy masowe oraz ograniczanie aktywności społecznej dotknęło jednak wszystkich, także największych graczy.
Związek Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego - Browary Polskie podaje, że w roku 2021 mieliśmy największy od dziesięciu lat spadek wolumenowy i pierwszy od 2017 roku spadek wartościowy rynku piwa. Obecnie próżno wypatrywać poprawy, nawet mimo zniesionych pandemicznych obostrzeń. Pierwszy kwartał br. przyniósł kolejny, tym razem 4-proc. spadek sprzedaży piwa w ujęciu ilościowym rok do roku. Złą sytuację potwierdzają dane Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK. Pod koniec marca 2020 roku suma zaległości producentów piwa wynosiła niecałe 1,4 mln zł. Z końcem maja 2021 roku było to 3,5 mln zł, a rok później - pod koniec maja 2022 - niespłacone zaległości opiewały już na kwotę bliską 22 mln zł. Oznacza to, że rok do roku zwiększyły się o ponad 500 proc.
Choć pandemiczne lockdowny w mniejszym stopniu dotknęły punkty sprzedaży detalicznej, dziś także one cierpią z powodu spadającej konsumpcji piwa. Z danych firmy analitycznej CMR wynika, że piwo stanowi 12 proc. obrotów pod względem wartości i 24 proc. pod względem liczby transakcji w sklepach do 300 m kw. W przypadku supermarketów jest to odpowiednio 3,5 proc. oraz 12 proc. Sprzedaż używek, takich jak piwo i papierosy, to dla sklepów pokaźna część przychodów, a jak pokazały badania dla BIG InfoMonitor, kwoty wydawane na używki chce ograniczyć blisko połowa z nas.
- Na spadku spożycia i produkcji piwa tracą także wszyscy ci, którzy zajmują się jego sprzedażą. Stąd ich wyższe obecnie zaległości niż na początku pandemii. W przypadku sklepów* suma zadłużenia w maju br. wynosiła niecałe 68 mln złotych, wobec niespełna 67 mln zł w marcu 2020. Nie można też zapomnieć o serwujących piwo lokalach, takich jak bary, puby czy dyskoteki**, których zadłużenie wynosi obecnie ok. 42,7 mln zł, podczas gdy w marcu 2020 opiewało na kwotę bliską 33,7 mln zł - tłumaczy Grzelczak.
Niewątpliwie największą plagą dla branży piwnej była w ostatnim czasie pandemia koronawirusa i związane z nią ograniczenia. Dane NielsenIQ, na które powołuje się Związek Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego - Browary Polskie, mówią o tym, że w roku 2021 wolumen piwa skurczył się o ponad 4 proc. Kryzys dodatkowo pogłębiła zimna wiosna oraz lockdown, które opóźniły rozpoczęcie sezonu piwnego. Ucierpiały także punkty sprzedaży detalicznej, a zwłaszcza sklepy małoformatowe, w których sprzedaż piwa wg NielsenIQ spadła w ubiegłym roku o 2,5 pp.
Kolejnym ciosem okazała się rosnąca akcyza. Jak podaje Związek Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego - Browary Polskie, od roku 2020 branża doświadczyła dwóch 10-proc. podwyżek podatku akcyzowego. A na tym nie koniec, gdyż zgodnie z zapowiedziami, do roku 2027 planowane są coroczne 5-proc. podwyżki akcyzy. W lipcu br. Związek wystąpił do rządzących z apelem o rezygnację z tych planów, argumentując, że taki wzrost kosztów w połączeniu z trwającą inflacją oraz innymi problemami branży będzie oznaczał długotrwały trend spadkowy na rynku piwa.
Do wspomnianych aktualnych problemów branży należy m.in. spadające spożycie. Mimo że nasz kraj regularnie wymieniany jest w czołówce tych z najwyższą konsumpcją piwa na świecie, dane Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA) mówią, że w roku 2020 osiągnęła ona najniższą wartość od 10 lat, wynosząc 93,6 litra na jednego mieszkańca. Spadek sprzedaży widać także obecnie, gdy na budżetach Polaków odbija się rosnąca inflacja. Badania dla Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor z końca marca br. podają, że w związku z nią niemal jedna trzecia Polaków doświadcza problemów z bieżącymi zobowiązaniami finansowymi i podstawowymi wydatkami. W takich warunkach na liście zakupowych priorytetów zazwyczaj nie figurują używki, takie jak piwo.
Czwartą przyczyną słabej sytuacji branży piwowarskiej są rosnące koszty produkcji, które wiążą się z wymienianą wyżej inflacją. Branżę dotykają przede wszystkim zwiększające się ceny energii oraz transportu, ale problemem są także rosnące ceny surowców, opakowań czy pracy. Wszystko to sprawia, że produkcja piwa staje się coraz mniej opłacalna, a pojawiające się dziury w firmowym budżecie wymagają pożyczek, które tylko pogłębiają zadłużenie.
- Pocieszającym faktem jest to, że choć w branży piwnej rośnie wartość zadłużenia, to jednak nie zwiększa się odsetek niesolidnych dłużników. Na przestrzeni ostatnich niemal trzech lat ich udział w nieznacznym stopniu, ale jednak sukcesywnie spadał. W marcu 2020 roku w Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor i bazie informacji kredytowych BIK widocznych było blisko 12 proc. firm zajmujących się produkcją piwa, a w maju 2022 roku ich odsetek wynosił niewiele ponad 8 proc. W przypadku sklepów był to spadek z 12 do niecałych 11 proc., natomiast jeśli chodzi o lokale takie jak piwiarnie i puby - z niecałych 6 do 5 proc. - dodaje Sławomir Grzelczak.
* PKD 47.25.Z - Sprzedaż detaliczna napojów alkoholowych i bezalkoholowych prowadzona w wyspecjalizowanych sklepach
** PKD 56.30.Z - Przygotowywanie i podawanie napojów