Polacy stawiają Anglię na nogi
Przez lata imigracja z Europy Wschodniej, a szczególnie z Polski przynosiła gospodarce Wielkiej Brytanii spore korzyści. Dziś wiele brytyjskich mediów analizuje rozmiary i społeczny wydźwięk tego zjawiska.
Rekordowe statystyki
Według najnowszych statystyk w Wielkiej Brytanii pracuje już prawie pół miliona Polaków. W związku z tym brytyjskie media dosyć obszernie przedstawiają bilanse kosztów i korzyści wynikające z imigracji, która od kilku lat przyjmuje w Wielkiej Brytanii rekordowe rozmiary. Kraj ten przeżywa bowiem dziś największą i najbardziej gwałtowną falę imigracji od czasu, gdy tysiące irlandzkich robotników przybyło tu w XIX wieku, aby budować infrastrukturę wiktoriańskiej Anglii. Związki pracy między Polską a Wielką Brytanią jeszcze nigdy nie były tak bliskie. To młodzi mieszkańcy naszego kraju byli jednymi z pierwszych z 600 tys. imigrantów, którzy przyjechali do Wielkiej Brytanii od maja 2004 roku z grupy ośmiu nowych krajów członkowskich Europy Wschodniej. Drenaż mózgów z Polski jest ogromny. W Wielkiej Brytanii zarobki polskich pracowników są od 5 do 17 razy większe od ich miesięcznego wynagrodzenia w kraju. Co 30 minut z Wrocławia wyrusza do Londynu autokar z nowymi, pełnymi nadziei śmiałkami.
Londyn drugą stolicą Polaków
Miastem, które czerpie największe korzyści z polskich imigrantów, jest oczywiście Londyn, rozwijający się w tempie 2 proc. w ciągu roku. Przeciętna pensja wynosi tutaj 21 tys. funtów rocznie, jednak koszty utrzymania są tu bardzo wysokie. Według Banku inwestycyjnego UBS Londyn jest najdroższym po Oslo miastem na świecie. Profil polskiego pracownika w brytyjskiej stolicy jest dobrze znany - młody człowiek, między 18 a 40. rokiem życia. Dlaczego zdecydował się tu przyjechać? Główną przyczyną jest bez wątpienia bezrobocie, które w Polsce wynosi dziś ok. 16 proc. (a wśród osób poniżej 25. roku życia dochodzi do 40 proc.), podczas gdy w Wielkiej Brytanii wynosi ono zaledwie 5,5 proc.
Imigranci motorem rozwoju brytyjskiej gospodarki
Polacy zabierają Anglikom pracę, "zalewają brytyjską kulturę", to za ich sprawą rosną ceny mieszkań i kosztów lokalnych samorządów, jednak pomimo to ich działalność przynosi więcej korzyści niż strat. Mają oni znaczący wkład w takie dziedziny gospodarki brytyjskiej jak: budownictwo, rolnictwo, usługi czy zaopatrzenie. 97 proc. pracowników z Polski jest zatrudnionych na pełny etat i nie korzysta z zasiłków. Niektórzy z nich zakładają nowe firmy, świadczące usługi nie tylko na rzecz ich rodaków. Brytyjski rząd przyznaje, że Polacy - a także, choć w mniejszym stopniu, inni imigranci - od końca lat 90. pchnęli do przodu niemrawą dotąd brytyjską gospodarkę. Dzięki nim płace mogą być utrzymane na konkurencyjnym poziomie, a stopa inflacji pozostaje na poziomie 2,5 proc. Ponadto pracownicy z Polski zrewolucjonizowali rynek pracy, przyjmując oferty, którymi wielu z 1,68 mln bezrobotnych Brytyjczyków nie było zainteresowanych.
Historyczny bilans
Polacy przynosili Wielkiej Brytanii korzyści już wielokrotnie. Historyczny bilans wzajemnej pomocy zdecydowanie przeważa na korzyść naszego kraju. Rola polskich kryptografów w 1939 r., polskich pilotów podczas bitwy o Anglię w 1940 r., czy Drugiego Korpusu Polskiego podczas kampanii włoskiej wydaje się być nie do przecenienia w brytyjskiej historii. Podczas gdy brytyjska strona tego bilansu nie jest tak jednoznaczna.
Polacy pracujący w Londynie pytani o historię stosunków polsko-brytyjskich w większości znają ją bardzo dobrze, z Brytyjczykami jest gorzej. Większość z nich przyznaje się do braku jakiejkolwiek wiedzy na temat historycznych więzi przyjaźni między naszymi narodami - umocnionych przez waleczną postawę Polaków podczas II wojny światowej. Jak podaje Rzeczpospolita, jak na razie przeciętny Brytyjczyk, postrzega Polaka przez pryzmat stereotypu "polskiego hydraulika ", czyli jako tanią siłę roboczą, jednak sytuacja ta powoli zaczyna ulegać zmianie. Gdyby Brytyjczycy przekonali się bardziej do współpracy z Polakami, w wielu dziedzinach gospodarka i historia mogłyby okazać się dobrymi sprzymierzeńcami.
MZ