Polacy w programie bezwizowym?
Tysiące osób, głównie Latynosów, apelowały wczoraj w Waszyngtonie o reformę prawa, która mogłaby umożliwić 11 mln nielegalnych imigrantów starania o obywatelstwo USA. Wierzą, że ich "amerykański sen" się spełni, bo głos Latynosów jest w USA coraz głośniejszy.
Wśród demonstrantów pod Kapitolem zdecydowanie dominował język hiszpański. Większość to bowiem imigranci z Ameryki Łacińskiej, głównie Meksyku, określani w języku angielskim jako "Hispanic" albo "Latino Americans".
Wierzą, że tym razem prawo imigracyjne, które nie było w USA gruntownie zmieniane od prawie trzech dziesięcioleci, zostanie zmienione, co pozwoli "nielegalnym" na zalegalizowanie pobytu a następnie także uzyskanie obywatelstwa. Reforma imigracyjna to priorytet prezydenta Baracka Obamy na drugą kadencję. Projekt ustawy powinna wkrótce przedstawić ponadpartyjna grupa prominentnych senatorów.
"Tym razem się uda, bo teraz jest nas naprawdę dużo" - mówi PAP 25-letni Rafael, który 12 lat temu, jako 15-latek z niewiele starszym bratem przedostali się z Meksyku do USA. Założył rodzinę i pracuje w firmie sprzątającej. Ma zieloną kartę, za którą - wyznaje - musiał "bardzo dużo zapłacić". "Miałem nie przychodzić na tę demonstrację - dodaje - ale namówił mnie kolega z pracy, Afroamerykanin. Powiedział, że jego rodzice chodzili na wiece Martina Luthera Kinga, by walczyć o prawa czarnych".
56-letni Fernando z Peru jest na wiecu z poczucia solidarności z innymi. Jest inżynierem, ale kiedy 15 lat temu przyjechał nielegalnie do USA, musiał wszystko zaczynać od zera. "Mój amerykański sen się spełnił: mam dobry samochód i dom w dobrej dzielnicy; prowadzę własną firmę" - opowiada. Gdyby ci wszyscy ludzi nielegalnie żyjący w USA mogli wyjść z cienia, to zaczęliby płacić podatki i USA by na tym skorzystało - przekonuje.
Na manifestacji są też osoby, które nie mają nawet zielonej karty, jak spotkana grupa Nepalczyków. "Wszyscy ludzie powinni być równo traktowani. A my od lat nie widzieliśmy naszej rodziny, tęsknimy" - powiedziała kiepską angielszczyzną 45-letnia kobieta. Bez paszportów nie mogą opuszczać USA, bo już by nie mogli wrócić.
Ci ludzie - tłumaczy PAP adwokatka z krajowego centrum prawa imigracyjnego (National Immigration Law Center) Emily Tulli - często żyją w warunkach gorszych niż w krajach rozwijających się. "Są wykorzystywani przez pracodawców, którzy ich zatrudniają, a potem nie płaca za już wykonaną pracę, strasząc służbami imigracyjnymi" - opowiada. Tulli pracuje dla tych ubogich imigrantów z poczucia osobistej odpowiedzialności. "Moja babcia wyemigrowała do USA z Włoch, a rodzice męża z Irlandii. USA to kraj imigrantów, tylko niektórzy o tym zapomnieli" - dodaje.
Siedem lat temu, przy ostatniej próbie całościowej reformy prawa imigracyjnego, projekt wspierany przez prezydenta George'a Busha ostatecznie wylądował w koszu. Nie powiodły się też próby przyjęcia w 2010 roku ustawy zwanej "DREAM Act", która miała zalegalizować pobyt osób, które trafiły nielegalnie do USA jako dzieci wraz z rodzicami.
Obecna perspektywa przyspieszenia reformy wyłoniła się po listopadowych wyborach, przegranych przez Republikanów m.in. za sprawą masowego poparcia Latynosów dla Demokraty Obamy. Porażka Mitta Romneya przekonała przynajmniej część Partii Republikańskiej, że musi odstąpić od dotychczasowego twardego kursu - czyli "żadnej amnestii" dla nielegalnych imigrantów.
Szanse na reformę rosną, od kiedy w styczniu nawiązała się ponadpartyjna grupa ośmiu prominentnych senatorów, która - jak donosi środowy "Washington Post" - w ciągu kilku dni przedstawi swój projekt.
Projekt, jak wynika z przecieków prasowych, zakłada, że przez pierwsze 10 lat nielegalni imigranci zostaliby objęci statusem tymczasowym. Dopiero potem mogliby ubiegać się o zieloną kartę i po upływie kolejnych trzech lat o obywatelstwo. O legalizację pobytu mogłyby starać się tylko osoby niekarane, ze znajomością angielskiego, po zapłaceniu grzywny i zaległych podatków. Reforma ma też wzmocnić kontrolę pracodawców (czy nie zatrudniają nielegalnych imigrantów) oraz granicy z Meksykiem.
Ale los reformy wciąż jest niepewny, zwłaszcza w zdominowanej przez Republikanów Izbie Reprezentantów. Wielu Republikanów, zwłaszcza tych związanych z Tea Party, jest przeciw, argumentując, że reforma przysporzy wyborców Demokratom i zachęci dalsze osoby do nielegalnego przyjazdu do USA. Politycy ci najchętniej ograniczyliby reformę do modernizacji systemu legalnej imigracji - zwiększenia ułatwień dla inżynierów czy absolwentów wyższych uczelni o innych specjalnościach.
Dla Polaków reforma ma też ważny element. Przy jej okazji może być bowiem w końcu rozwiązana kwestia zniesienia wiz turystycznych dla Polaków. Obiecują to przyjaźni Polsce kongresmeni, w tym niezwykle wpływowy członek grupy ośmiu, demokratyczny senator z Nowego Jorku Charles Schumer. Argumentują, że włączenie Polski do programu o ruchu bezwizowym (Visa Waiver Program) przyczyni się do rozwoju turystyki i tworzenia nowych miejsc pracy w USA.