Polaków ogarnęła gorączka złota

Polacy wykupują sztabki, by mieć pewny zysk. - I mają rację - mówią znawcy rynku. Sztabki złota nie kupisz już od ręki ani w mennicy, ani w kantorze. Od początku roku sprzedaż tego kruszca wzrosła aż trzykrotnie - pisze "Życie Warszawy".

- Rodzina śmiała się, że o ekonomii mam wiedzę z czasów średniowiecza. Przestała, kiedy w pół roku zarobiłam na złocie ponad 25 proc., gdy wszyscy potracili na giełdzie - mówi pani Hanna, właścicielka prawie kilograma złota. W związku z rosnącą ceną kruszcu w jej ślady chcą pójść tysiące Polaków. Ale nie mają jak.

- Nie mamy w sprzedaży sztabek złota - informuje Artur Krzymowski z Mennicy Polskiej. W ciągu miesiąca zapisało się na nie tyle osób, że wykupią całą partię złota przewidzianą na kwartał (ponad 30 kg). Złotych cegiełek brakuje też w kantorach i lombardach. - Zainteresowanie przerasta nasze możliwości. Gdy tylko ktoś sprzeda nam sztabkę, zaraz znajduje się klient - mówi Jarosław Kaczmarczyk z Kantoru Apollo w Galerii Mokotów.

Reklama

To samo "ŻW" usłyszało m.in. w kantorze Optimum. Gorączka złota trwa też w Łodzi. - Na liście oczekujących mamy dziesięć osób - mówią w jednym z tamtejszych kantorów. Problemu z kupnem złota nie ma za to w Krakowie czy Bielsku-Białej. - Ceny są już tak wysokie, że klienci nie pytają o sztabki - mówi pracownik krakowskiej Baksy. Sztabki można też kupić na aukcji internetowej Allegro.pl, m.in. za pośrednictwem firmy z Hamburga.

- Wzrost zainteresowania złotem obserwujemy od listopada 2005 r., gdy cena przekroczyła 500 dolarów za uncję (teraz kosztuje ponad 920 dolarów), ale o prawdziwym boomie możemy mówić od połowy grudnia - mówi Andrzej Romanowicz z Raiffeisen Bank Polska. Powód? - Brak stabilizacji politycznej i ekonomicznej, spadek wartości dolara, gwałtowne wzrosty cen ropy, zamach w Pakistanie. Wtedy sprawdza się powiedzenie: Im gorsze czasy, tym mocniej błyszczy złoto - dodaje.

Mimo że ceny złota są rekordowe, zdaniem ekspertów można jeszcze zarobić. - Ceny na giełdach zmieniają się z godziny na godzinę. Wszystko zależy od tego, w jakiej chwili kupimy, ale w najbliższym roku można będzie zarobić nawet 50 proc. - mówi Mirosław Lisiewski, właściciel firmy sprzedającej biżuterię detalicznie i hurtowo. Przypomina, że jak pokazuje historia, czy wojna, czy recesja, złoto nigdy nie traci na wartości - czytamy w "Życiu Warszawy".

PAP/Życie Warszawy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »