Ustawa stażowa dla nielicznych. "Dla milionów ludzi niczego nie zmienia"
Otworzył się kolejny front sporu między Lewicą a Polską 2050. Tym razem o to, kto jest autorem ustawy stażowej. Tymczasem specjaliści wytykają, że ta ustawa choć potrzebna, ma jedynie "homeopatyczne znaczenie dla przyszłej emerytury czy zasiłków" i będzie miała skutki dla nielicznych, bo rząd w ramach rewizji KPO porzucił prawdziwą reformę, która ukróciłaby zatrudnianie na nieoskładkowanych umowach.
"Wiedzieliście, że lata przepracowane na zleceniu, czy działalności będą się wliczać do stażu pracy? To już wiecie. To zmiana, którą wpisaliśmy do KPO, a teraz wprowadzamy w życie. Koniec ze ślepotą państwa na doświadczanie wypracowane nie na etacie. Nowe zasady to wyższe pensje, równe szanse i wyższe emerytury" - ten wpis Jana Szyszko, wiceministra funduszy, który negocjował rewizję KPO wywołał ostrą reakcję Anny Marii Żukowskiej, szefowej Kluby Lewicy, która przypomniała, że to Ministerstwo Rodziny i Pracy kierowane przez Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk jest autorem projektu tej ustawy.