Polscy pszczelarze likwidują pasieki. "Mam dość dokładania do interesu"

Pszczelarze mówią wprost - prowadzenie pasiek nad Wisłą jest coraz mniej opłacalne. Narzekają na niskie dopłaty od państwa w porównaniu z kosztami ich utrzymania, a także na "miód techniczny" sprowadzany ze Wschodu. W ostatnim czasie zalał on polski rynek, a rodzimi pszczelarze nie są w stanie konkurować z jego niską ceną. Coraz więcej osób decyduje się likwidować pasieki lub przynajmniej wyraźnie je zmniejsza.

Na platformach internetowych pojawia się coraz więcej ofert dotyczących sprzedaży pasiek.  

- Zmniejszam swoją pasiekę. Nie ma chętnych na miód, więc utrzymywanie wielu rodzin pszczelich po prostu się nie opłaca - powiedział w rozmowie z finanse.wp.pl jeden z pszczelarzy z województwa dolnośląskiego, który sprzedaje swoje ule za 500 zł. - Likwiduję pasiekę. Mam już dość dokładania do tego interesu - dodał z kolei bartnik z Wielkopolski. 

Pszczelarze narzekają na niskie dopłaty od państwa

Cierpliwość pszczelarzy powoli się kończy, nie tylko z powodu czynników zewnętrznych, ale również dlatego, że nie czują wsparcia ze strony państwa. Bartnicy narzekają m.in. za zbyt niskie dopłaty w porównaniu z kosztami utrzymania pasiek. Mowa m.in. o dopłatach do sprzętów, a także środków transportu do przewozu uli.

Reklama

- To są śmieszne dopłaty i jakieś nieporozumienie - przyznała w rozmowie z serwisem Hanna Idziorek, prezes rejonowego koła pszczelarzy w Białymstoku. 

Refundacje, za które odpowiada Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR), przysługują osobom powyżej 40. roku życia. Sięgają one 60 proc., ale jak zauważyła prezes, w umowach zazwyczaj pojawia się kwota 20 proc., a na przyczepki zazwyczaj nie przekracza 10 proc. 

- Kupiłem wózek do przewożenia uli. Zapłaciłem 8 tys. zł, a chcą mi oddać 150 zł. Jak w takiej sytuacji miałbym dalej działać? - zastanawia się pan Marcin w rozmowie z serwisem. Problemem jest również fakt, że na ten moment wciąż nie wiadomo, jakie będą dotacje na leki dla pszczół

Pszczelarze nie rozumieją lekceważenia problemu przez rządzących. - Wartość zapylania roślin przez pszczołę miodną to są miliardy złotych dla gospodarki krajowej, więc wszyscy na tym korzystamy. Państwu powinno zależeć, żeby wspierać tę działalność i motywować do stawiania pasiek, ale jest odwrotnie - przyznaje Idziorek. 

Problemów pszczelarzy znacznie więcej. "Miód techniczny" zalewa polski rynek

Problemów pszczelarzy jest jednak znacznie więcej - jednym z największych jest tzw. miód techniczny, który w ostatnim czasie zalał polski rynek. Sprowadzany jest głównie z Chin, Turcji, a także z Ukrainy.  

Bardzo niskie ceny zamiennika doprowadzają do spadku popytu na polski miód, którego produkcja jest znacznie droższa. Wobec zwiększonej dostępności tańszego odpowiednika, droższy miód wytworzony w Polsce cieszy się mniejszym zainteresowaniem klientów, co zmusza wielu przedsiębiorców, szczególnie tych prowadzących małe pasieki, do zamknięcia działalności. 

- Wielu klientów nie wie, jaki miód kupują. Kusi ich cena, bo jest bardzo niska, oscyluje wokół 15-16 zł - powiedział w rozmowie z finanse.wp.pl dr Tomasz Białas, dyrektor Biura Strategii i Kontroli Wewnętrznej w Głównym Inspektoracie Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (GIJHARS).

Sprawia to, że skupy nie przyjmują miodu od zawodowych pszczelarzy, bo wolą sprowadzać tańszy zamiennik ze Wschodu. Tymczasem polscy pszczelarze muszą pozbywać się zalegającego w magazynach miodu, po zaniżonych cenach

Rekordowy import miodu z zagranicy. Polscy pszczelarze likwidują pasieki

Popyt na polskie miody spada, przez co sytuacja pszczelarzy jest trudna. Jak alarmowali w tym miesiącu przedstawiciele związków pszczelarskich, w porównaniu do zeszłego roku liczba rodzin pszczelich zmniejszyła się nawet o jedną trzecią. Eksperci ostrzegają, że jeśli się trend utrzyma, to o polskie miody będzie bardzo trudno - będą drogie i rzadko spotykane.  

W takiej sytuacji wielu pszczelarzy zmuszonych jest do zamykania swoich pasiek lub przynajmniej do zmniejszania rodzin pszczelich. - Mogę potwierdzić problemy na postawie mojego koła. Jeszcze rok temu było to około 1,5 tys. pszczelich rodzin, obecnie jest ich zaledwie około tysiąca. Mówimy więc o jednej trzeciej mniej na krótkiej przestrzeni czasu - mówił ostatnio członek zarządu Wojewódzkiego Związku Pszczelarskiego Przemysław Maciąg, cytowany przez portal dlahandlu.pl.  

W 2021 roku do Polski miało trafiło rekordowe 38 tys. ton miodu spoza granic UE - z samej tylko Ukrainy miało to być 10 tys. Ton. Tylko w marcu GIJHARS, nie dopuścił do wejścia na polski rynek partii 3,5 ton miodu z Ukrainy z powodu niespełniania wszystkich wymaganych parametrów.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: pszczelarze | miód | pasieki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »