Polska chce być pierwsza

Resort gospodarki czyni starania, aby w Polsce mogła powstać jedna z 10-12 europejskich pilotażowych elektrowni, nieemitujących dwutlenku węgla - zadeklarował we wtorek w Katowicach wiceminister gospodarki Krzysztof Tchórzewski.

Zgodnie z opublikowanymi kilka miesięcy temu założeniami polityki energetycznej Komisji Europejskiej, działania na rzecz redukcji emisji dwutlenku węgla przez elektrownie węglowe należą do priorytetów unijnej energetyki. Postanowiono, że do 2015 r. w UE powstanie 10-12 pilotażowych instalacji energetycznych, które - choć oparte na węglu - nie będą emitować szkodzącego klimatowi dwutlenku węgla.

"Zainteresowanie firm energetycznych jest spore - deklarują je zarówno Energetyka Południe i BOT, jak i np. koncern Vattenfall. Jednak ze względu na koszty takiej inwestycji inwestorzy rozglądają się za wsparciem ze strony państwa" - powiedział wiceminister podczas konferencji prasowej, towarzyszącej katowickim targom górnictwa.

Reklama

Zapewnił, że resort chciałby wyjść naprzeciw oczekiwaniom inwestorów w tym zakresie. Planowane są m.in. przesunięcia w unijnym programie operacyjnym "Infrastruktura i Środowisko", aby znaleźć środki na wsparcie takiej inwestycji. Resort gospodarki zwrócił się też do Ministerstwa Rozwoju Regionalnego z prośbą o wskazanie, z jakich innych środków unijnych można byłoby współfinansować takie przedsięwzięcia. "W tej dziedzinie nie powinniśmy pozostać w tyle tym bardziej, że limity emisji dwutlenku węgla do atmosfery stopniowo maleją. W sytuacji, kiedy z przekroczeniem limitów będą się wiązać poważne koszty, korzystanie z takich technologii stanie się także przymusem ekonomicznym. Jeżeli w porę nie staniemy w blokach startowych w tej dziedzinie, możemy w przyszłości mieć problemy" -ocenił Tchórzewski.

Według niego, choć masowe zastosowanie technologii bezemisyjnych w energetyce to kwestia przyszłości, krajowa energetyka oparta na węglu powinna od początku uczestniczyć w badaniach i wdrożeniach w tym zakresie, aby zdobyć doświadczenia i testować technologie. Przypomniał, że według prognoz, do 2020 roku krajowe zapotrzebowanie na energię wzrośnie o ok. 40 proc., co wiąże się z budową nowych mocy, nawet przy oszczędności energii i zmniejszeniu energochłonności gospodarki. Węgiel ma pozostać podstawą energetyki, niezależnie od zwiększania udziału odnawialnych źródeł energii i ewentualnej budowy elektrowni atomowych.

Jak powiedział wiceminister, koszty budowy bezemisyjnej elektrowni są co najmniej 30 proc. wyższe od tradycyjnej. Niższa jest także sprawność takiej elektrowni, bo spora część energii przeznaczana jest na procesy związane z wychwytywaniem dwutlenku węgla. "Polityka Komisji Europejskiej w tym zakresie jest jednoznaczna. Dziś takie technologie są droższe, ale w perspektywie czasu rachunek ekonomiczny będzie wyglądał inaczej, gdy - jak się szacuje - za przekroczenie limitu emisji CO2 trzeba będzie zapłacić 8-10 euro za każdą tonę, a w efekcie końcowym nawet 30 euro. Wtedy budowa takich elektrowni będzie nie tylko opłacalna, ale konieczna" - mówił Tchórzewski.

Według danych firm energetycznych, średnio budowa 1 megawata mocy tradycyjnej elektrowni kosztuje 1,3-1,6 mln euro. W przypadku demonstracyjnej bezemisyjnej instalacji byłoby to powyżej 2 mln euro, czyli ok. 100 mln euro na cały projekt elektrowni o mocy 50 megawatów. Dodatkowe koszty wynikają przede wszystkim z konieczności wychwytywania powstającego w procesie spalania dwutlenku węgla, który następnie - zamiast, jak dziś, trafiać do atmosfery - powinien być sprężony i skroplony, a następnie lokowany np. pod ziemią w dawnych wyrobiskach górniczych lub w morskich głębinach. Badane są technologie pozwalające na wykorzystanie dwutlenku węgla do "wypychania" wydobywanej spod dna mórz ropy. O tym, że z komercyjnego punktu widzenia tego typu inwestycje nie są na razie opłacalne, świadczą liczby - koszt wychwycenia tony dwutlenku węgla szacuje się na ok. 35 euro, a dzisiejsze ceny energii u producentów w Polsce są poniżej 30 euro za megawatogodzinę.

Jedna z pierwszych bezemisyjnych elektrowni powstaje kilkadziesiąt kilometrów od granic Polski, w niemieckiej miejscowości Schwarze Pumpe. Instalację buduje tam działający także w Polsce szwedzki koncern Vattenfall. Obiekt pilotażowy powstaje w pobliżu działającej elektrowni, zasilanej węglem brunatnym. Demonstracyjna elektrownia będzie miała moc 30 megawatów i będzie wyposażona w system wychwytywania CO2.

Projekt Vattenfall zainicjował w 2001 r. Zgodnie z planem, powinien on zakończyć się zaprojektowaniem elektrowni demonstracyjnej o mocy 250 megawatów oraz stworzeniem koncepcji nadającej się do zastosowania na skalę przemysłową. Będzie ona dostępna do wdrożenia najpóźniej do 2020 r.

Działanie bezemisyjnej elektrowni polega na oddzielaniu dwutlenku węgla z powstających przy spalaniu węgla spalin, sprężeniu (zmniejszeniu objętości) tego gazu, a następnie na zamianie jego stanu skupienia z gazowego w ciekły i składowaniu w odpowiednich formacjach geologicznych głęboko pod ziemią. Dwutlenek węgla ma być najpierw powoli rozpuszczany w znajdującej się w podziemnych zbiornikach wodzie, a następnie ulec rozkładowi.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: technologie | Vattenfall | resort gospodarki | chciał | resort | wiceminister | Polskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »