Polska chce otwarcia rynku usług
Rynek usług w Unii Europejskiej musi zostać zliberalizowany - uważa europoseł Dariusz Rosati. Chodzi o to, żeby zrobić to w sposób stopniowy, który nie spowoduje np. gwałtownego wzrostu bezrobocia.
Projekt dyrektywy o usługach przygotowany m.in. przez b. szefa Komisji Europejskiej Romano Prodiego ma umożliwić świadczenie usług na terenie całej UE na podstawie przepisów kraju pochodzenia usługodawcy. W wielu krajach Unii, np. we Francji i Niemczech, budzi jednak spore kontrowersje. Jego przeciwnicy obawiają się "dumpingu socjalnego", czyli wzmożonej konkurencji ze strony usługodawców, którzy godzą się na niższe wynagrodzenia, płacą niższe podatki i składki socjalne. Dyrektywa o usługach ma wielkie znaczenie w realizowaniu celów unijnej strategii gospodarczej, tzw. Strategii Lizbońskiej. Jednym z jej priorytetów jest ustanowienie w UE jednolitego rynku wewnętrznego, a zwłaszcza liberalizacja usług, które dają około 70 proc. PKB Unii. Celem przyjętej pięć lat temu Strategii było zwiększenie zatrudnienia i uczynienie gospodarki Unii najbardziej konkurencyjną na świecie do 2010 roku. Jednak na półmetku realizacji tego planu okazało się, że w wyznaczonym terminie Europie nie uda się prześcignąć wiodących gospodarek. W 2004 roku - na zamówienie przywódców Unii - grupa ekspertów pod przewodnictwem byłego premiera Holandii Wima Koka opracowała raport nt. przyczyn niedostatecznej konkurencyjności unijnej gospodarki.
Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Guenter Verheugnen powiedział w poniedziałek, że prace nad dyrektywą usługową idą w dobrym kierunku, a KE zależy na jak najszerszym porozumieniu frakcji politycznych w Parlamencie Europejskim, co odczytane zostało jako zgoda na kompromis chadeków i socjalistów.
W czwartek w PE odbędzie się głosowanie w sprawie budzącej ogromne kontrowersje dyrektywy usługowej - o liberalizacji unijnego rynku usług. Eurodeputowani zadecydują, co pozostawić z przedstawionego przed dwoma laty jeszcze przez poprzednią Komisję Europejską projektu.
"Nie powinniśmy komentować przed głosowaniem (w czwartek w europarlamencie - PAP), ale idziemy w dobrym kierunku" - powiedział Verheugen na konferencji prasowej w Brukseli.
"Komisja chce rozwiązania opartego na szerokim porozumieniu frakcji politycznych i partnerów społecznych" - dodał. Dopiero po głosowaniu - sprecyzował Verheugen - KE przedłoży pod obrady rządów wersję dyrektywy zmienioną na podstawie zgłoszonych przez eurodeputowanych poprawek.
Szansą na takie "szerokie" porozumienie jest kompromis zawarty pomiędzy dwiema największymi frakcjami w PE: chadekami i socjalistami, krytykowany jednak przez wielu eurodpeutowanych, zwłaszcza z nowych państw UE. Z tekstu miałby bowiem zniknąć budząca najwięcej emocji tzw. zasada kraju pochodzenia, umożliwiająca przedsiębiorcom świadczenie usług w innym kraju UE na podstawie przepisów kraju, z którego pochodzą. Jej przeciwnicy uważają, że będzie to prowadzić do dumpingu płacowego i socjalnego
"Mamy pewność, że ta dyrektywa pozwoli wykorzystać potencjał rynku usług i przyczyni się do zwiększenia zatrudnienia" - powiedział Verheugen. Tymczasem dyrektywę w wersji chadeków i socjalistów skrytykowała europejska konfederacja pracodawców UNICE.