Polski rynek rośnie wbrew światowym trendom. Według Raportu Artprice, którego autorem jest francuski portal branżowy, na globalnym rynku współczesnym przybywa transakcji, ale drastycznie spadają ceny, głównie z powodu braku wartościowych prac, które napędzały wyniki. W Polsce jest odwrotnie - sprzedaż i ceny rosną. Eksperci twierdzą, że przyczyną "lokalnego paradoksu" jest relatywnie krótki rozwój polskiego rynku sztuki w porównaniu do zachodnich. To zaś - podkreślają - wciąż pozwala na jego rozwój.
Rynek sztuki w Polsce rośnie wbrew światowym trendom
Fundamentem rynku sztuki są obrazy i to one są pierwszym wyborem kolekcjonerów. Druga najczęściej kupowana kategoria to rzeźby i obiekty przestrzenne, szczególnie prace twórców takich jak Magdalena Abakanowicz czy Mirosław Bałka. Na trzecim miejscu można wyróżnić prace na papierze: rysunki, grafiki, kolaże. - Często pełnią one funkcję >mostu< dla nowych kolekcjonerów, bo pozwalają wejść w twórczość uznanych artystów przy niższych nakładach finansowych - wyjaśnia Interii Biznes dyrektorka działu Sztuki Współczesnej w DESA Unicum Anna Szynkarczuk.
Dla Radosława Kotarskiego, dziennikarza, pisarza i przedsiębiorcy, licząca 248 obrazów kolekcja sztuki najnowszej służy przede wszystkim do cieszenia oka. - Ja po prostu nie wierzę w inwestycyjną wartość rynku sztuki. W porównaniu do jakiegokolwiek innego rynku jest maleństwem - przyznaje rozmówca Interii Biznes. Zgodnie z raportami UBS Art Basel, które analizują światowy rynek, ubiegłoroczny obrót na rynku sztuki, przychód z aukcji i sprzedaży prywatnej wyniósł około 57,5 miliarda dolarów. - Jakkolwiek nam się wydaje to dużo, to przychód pojedynczej firmy kurierskiej, jaką jest w Stanach Zjednoczonych UPS, wynosi 91,1 miliardy dolarów. Rynek sztuki to niezwykle trudne miejsce do pomnażania majątku i chociaż jest to teoretycznie możliwe, to nie zawracam sobie tym głowy - wyjaśnia kolekcjoner.
Hołduje zasadzie, że prace nie mogą pozostawać w ukryciu. Dlatego wiele należących do kolekcji obrazów zdobi ściany mieszkań przyjaciół i znajomych. - Mam pretekst, żeby przyjść, aby odwiedzić ich w domach. Jestem zdecydowanie za tym, żeby wisiały i żyły, bo to lepiej dla tych prac - podkreśla Kotarski. Od ponad dwóch miesięcy dzieli się częścią swoich zbiorów ze światem. Ponad sto obrazów zawisło w MOCAK-u, krakowskim Muzeum Sztuki Współczesnej.
Kolekcja ta nie jest zbiorem przypadkowo dobranych prac ale głębszym zamysłem. Dużą jej część tworzą obrazy współczesnych malarek, co, jak przyznaje właściciel, jest jego sprzeciwem wobec istniejącej od wieków patriarchalnej struktury rynku sztuki. - Jeśli sprawdzimy raport domu aukcyjnego, np. Sotheby's, to okaże się, że sprzedaż prac stworzonych przez kobiety stanowi nie więcej niż 4 proc. rocznego przychodu. To jest skandal. Sztuka kobiet jest niewiarygodna z punktu widzenia historii, które one potrafią opowiadać. Dlatego faktycznie dominantą w kolekcji są prace kobiet i tak było od samego początku - zapewnia Kotarski.
Aukcje na 61 milionów zł. "Rynek jest jednocześnie premium i rozwojowy"
W tym roku, podobnie jak w zeszłym, grudzień na rynku sztuki zapowiada się wyjątkowo ciekawie. W Warszawie pod młotek trafi 275 prac. Estymacja kilkunastu przekracza 1 mln zł, a łączna wartość nadchodzących aukcji sięga 61 mln zł. - Obecność prac Fangora, Opałki, Abakanowicz czy Nowosielskiego na aukcjach, a równolegle rosnąca pozycja twórców młodszego pokolenia, tworzą unikalną sytuację: rynek jest jednocześnie "premium" i "rozwojowy" - wskazuje Interii Biznes prezes DESA Unicum Agata Szkup. Zwraca uwagę, że w Polsce wiele nazwisk nadal znajduje się przed swoim cenowym szczytem, co przyciąga kolekcjonerów poszukujących prac o realnym potencjale wzrostu.
Sopocki Dom Aukcyjny (SDA) najważniejsze sprzedaże przeprowadził w listopadzie. Zostało wylicytowanych 181 prac, które łącznie osiągnęły ponad 5 milionów złotych. - Najciekawszymi były obrazy artystów, których prace pojawiają się w sprzedaży niezwykle rzadko, jak Maurycy Gottlieb, Wilhelm Stryowski, Anna Güntner czy Stanisław Eleszkiewicz - wylicza w rozmowie z nami członek zarządu SDA Anna Masztalerz-Gajda. W grudniu zostaną wystawione rzeźby Magdaleny Abakanowicz, obrazy i rzeźba Beksińskiego, a także obrazy Rafała Olbińskiego, Edwarda Dwurnika, Tomasza Sętowskiego czy Tadeusza Dominika.
Kolekcjonować sztukę, czyli zainwestować i ucieszyć oczy
Zdaniem ekspertów inwestowanie w sztukę ma podwójną zaletę - łączy wartość finansową z osobistą przyjemnością obcowania z pięknem. - Sztuka jest też aktywem odpornym na krótkoterminowe wahania gospodarcze, dzięki czemu dobrze dywersyfikuje portfel inwestycyjny. Co ważne, próg wejścia nie jest dziś wysoki - argumentuje Anna Szynkarczuk. Wielu początkujących kolekcjonerów rozpoczyna od mniejszych obiektów, np. prac na papierze lub Młodej Sztuki, aby z czasem powiększać kolekcję o prace z coraz to wyższej półki. - Rzetelna weryfikacja autentyczności i możliwość weryfikacji ceny przed sprzedażą publiczną jaką jest aukcja jest gwarancją jakości i wartości finansowej - zwraca uwagę członek zarządu SDA.
Każdy kolekcjoner ma własny klucz do tworzenia kolekcji. Ma go też Radosław Kotarski. - Do dzieł sztuki podchodzę egoistycznie, bo chciałbym, żeby rezonowały ze mną i zabrały mnie do jakiegoś niesamowitego świata - przyznaje. - Sztuka najnowsza nie dość, że opowiada o naszych czasach, to jest opowiadana przez osoby z mojego pokolenia i łatwiej mi się z nią utożsamić - wyjaśnia Kotarski. I wyjawia, że o wyborze prac do kolekcji decyduje "reguła siedmiu minut". - Jeśli nie jestem w stanie w ciekawy sposób opowiadać o jakimś dziele sztuki i jego kontekście przez minimum siedem minut, czy to na oprowadzaniu, czy przyjaciołom, to dla mnie takie dzieło nie jest ciekawe. Po prostu - dodaje rozmówca Interii.










