Polska gospodarka ręcznie sterowana

Być może niedługo z ław sejmowych padnie propozycja by reaktywować Główny Urząd Kontroli Cen, Inspekcję Robotniczo-Chłopską i Komisję Specjalną do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym. Niektórym politykom marzy się powrót do czasów gospodarki sterowanej ręcznie.

Sklepikarz zawyża ceny? Niech rząd da mu po łapach. Podręczniki są za drogie? Wprowadzić ustawowe ceny maksymalne. Paliwo kosztuje za dużo? Pogonić koncerny. Część polityków ideę solidarności społecznej rozumienie nie tyle jako alternatywę wobec liberalizmu, co wręcz nawrót do złotej epoki socjalizmu, kiedy to władza dyktowała co i ile ma kosztować. Zwolenników takiego sposobu myślenia można znaleźć po obydwu stronach sceny politycznej, lecz niepokojąco dużo jest ich w rządzącej partii.

Elementarz na każdą kieszeń

PiS już podczas kampanii wyborczej zapowiadało ostrą walkę z drożyzną. Na pierwszy ogień miały pójść ceny podręczników szkolnych. Programiści partii dokładnie wyliczyli ile powinny kosztować książki do nauki: maksymalnie do 15 zł dla klas szkoły podstawowej, do 18 zł za te do gimnazjum i do 20 zł dla szkół ponadgimnazjalnych. Kazimierz Marcinkiewicz wtedy jeszcze typowany na ministra edukacji, mówił wręcz, że na oświacie nie powinno się zarabiać.

Reklama

Ktoś kto myślał, że to tylko wyborcza retoryka - był w błędzie. Ministerstwo Edukacji na poważnie zabrało się za wcielenie tego zamysłu w życie.

"Czekamy na ekspertyzę prawników, czy takie rozwiązanie jest dopuszczalne. Na razie wszystko wskazuje na to, że tak. Chodzi przecież o ważny interes społeczny" - powiedział "Gazecie Wyborczej" minister edukacji Jarosław Zieliński.

Informacje radia Erewań

Kazimierz Marcinkiewicz już jako szef rządu zabrał się za cięcie cen równie gorliwie, jak hipermarkety za święta.

"Otrzymaliśmy informacje, które nas strasznie zbulwersowały - mówił w radiowych "Sygnałach dnia". - Obniżenie akcyzy do minimalnej wysokości spowodowało podniesienie marży rafinerii. A więc państwo oddało kilkaset milionów złotych na wyższy zarobek rafinerii".

Następnie szef rządu uruchomił cały aparat administracyjny Ministerstwa Skarbu, Finansów i Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w celu wyśledzenia, kto zbił kokosy na obniżonej akcyzie i dlaczego producenci paliw.

Minister skarbu Andrzej Mikosz powiedział wtedy, że "nie będzie ręcznego sterowania marżami w rafineriach i innych podmiotach", ale dodał, że o cenach trzeba porozmawiać.

Skończyło się jednak na połajankach. Jak się okazało, premier Marcinkiewicz informacje o zawyżonych marżach dostał chyba z radia Erewań: bo owszem, poszły one w górę, lecz nie u producentów tylko na stacjach benzynowych, rafinerie obniżyły ceny paliw w hurcie, te jednak nie zmieniły się w detalu. Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów stwierdził ponadto, że podatek akcyzowy nie ma zasadniczego wpływu na ceny paliw i kategorycznie zaprzeczył, co sugerowali posłowie, żeby na rynku paliwowym doszło do zawarcia zmowy cenowej między rafineriami.

Posłowie także bywają klientami

Niedawno UOKiK ponownie został wywołany przez posłów do tablicy. "Wzrost cen detalicznych w handlu, i to handlu każdego rodzaju, w obecnym okresie zakupów przed świętami Bożego Narodzenia daje się bardzo wyraźnie zauważyć (...) Z punktu widzenia klientów, konsumentów, zresztą posłowie także bywają klientami dokonującymi zakupów przedświątecznych, jest to sytuacja nie do zniesienia - grzmiał w Sejmie Artur Zawisza z PiS, pytając, czy rząd chce i umie przeciwdziałać "tym często drastycznym i na pewno nieuzasadnionym wzrostem cen detalicznych".

Wiceprezes UOKiK cierpliwie tłumaczył, jak kształtują się ceny w gospodarce wolnorynkowej i ostrzegał, że wszelkie próby ingerowania w te mechanizmy są "bardzo niebezpieczne".

Zastanawiamy się Wysoka Izbo

Chociaż na polu dbałości o niskie ceny przodują przedstawiciele rządzącej partii, to parlamentarzyści pozostałych ugrupowań nie zostają w tyle. "Tak się bowiem składa, że to, co kupujemy w sklepach, jest znacznie droższe, niejednokrotnie kilkakrotnie, mam tu na myśli żywność, niż to, co sprzedaje rolnik - tłumaczył kilka tygodni temu poseł PSL Mieczysław Kasprzyk. - Nierzadkie są takie przypadki - kontynuował odkrywczy wywód - że w dwóch sklepach obok siebie cena różni się o kilkanaście procent. Zastanawiamy się, Wysoka Izbo, jeżeli jest to taki problem dla państwa, jeżeli państwo musi łożyć środki na pomoc ludziom, na dożywianie dzieci, dorosłych, jeżeli tak ogromne rzesze naszych rodaków cierpią niedostatek, chodzą głodne, czy nie wprowadzić maksymalnej marży".

Z kolei poseł SLD Henryk Gołębiewski zatroskał się ostatnio o los klientów PKO BP, którym bank od nowego roku chce podnieść opłaty za prowadzenie rachunków. "Czy decyzje podjęte przez władze banku są akceptowane przez rząd?" - pytał Gołębiewski ministra skarbu.

Andrzej Mikosz wywołany do odpowiedzi mówił tym razem coś zupełnie innego, niż wtedy, gdy wypowiadał się w sprawie rafinerii. Po prostu prawdę.

"Skarb Państwa jest akcjonariuszem banku i wykonuje swoje funkcje przez instrumenty kodeksu spółek handlowych. To zarząd banku podejmuje decyzje dotyczące cen" - powiedział minister.

"Tak naprawdę nie rozumiem tych pytań" - dodał.

Szczególne zagrożenia dla gospodarki państwa

Ręczne sterowanie, chociaż dawno skompromitowane wciąż kusi polityków, przekonanych o swojej nieomylności, pewnych, że w ich rękach ten instrument zadziała. Co najgorsze, rząd rzeczywiście może arbitralnie ustalać rynkowe ceny i to zgodnie z przepisami. Prawo takie daje mu ustawa o cenach, która mówi, że w przypadkach "szczególnych zagrożeń dla właściwego funkcjonowania gospodarki państwa" rada ministrów wydaje rozporządzenie z listą towarów, na które szef resortu finansów ustala maksymalne ceny urzędowe lub urzędowe marże.

INTERIA.PL/inf. własna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »