Polska gospodarka w stagnacji. "Potrzeby inwestycyjne są kolosalne"

Polska gospodarka rozwija się wciąż zbyt wolno, a ok. 3-procentowy wzrost, jaki zanotowała w III kwartale, to zbyt mało i faktycznie oznacza stagnację. Przekonanie przedsiębiorców, w jakim kierunku ma iść gospodarka, jakie inwestycje są potrzebne - to zadanie rządu - uważa prezes ING Banku Śląskiego Brunon Bartkiewicz.

- Aktywność gospodarcza w III kwartale była nadal na niewystarczającym poziomie. To kolejny rok niskiej aktywności inwestycyjnej. Napawa mnie to głęboką troską - powiedział na konferencji prasowej poświęconej prezentacji wyników ING BŚK za III kwartał Brunon Bartkiewicz.

Choć większość banków, które do tej pory ogłosiły wyniki za III kwartał, odnotowała w ostatnich miesiącach lekki wzrost kredytów dla przedsiębiorstw, prezes ING BŚK twierdzi, że jest on zdecydowanie za skromny. Portfel należności korporacyjnych w tym banku wzrósł zaledwie o 0,4 mld zł licząc kwartał do kwartału i o 0,6 mld zł licząc rok do roku do 96,2 mld zł.

Reklama

- Mamy bryndzę na rynku kredytów korporacyjnych od IV kwartału 2019 i to jest kolejny rok (...) Mamy przed sobą duże przedsięwzięcia o charakterze inwestycyjnym: transformacja energetyczna, robotyzacja, zbrojenia. Potrzeby inwestycyjne i finansowania są kolosalne - mówił Brunon Bartkiewicz.

- To popyt jest za niski, a nie wysokość stóp procentowych - dodał.

Prezes ING BŚK uważa, że po stagnacyjnym roku 2023, kiedy polski PKB wzrósł o zaledwie 0,2 proc., tegoroczny wzrost o ok. 3 proc. - w kraju, który musi naganiać gospodarcze zapóźnienia - jest za niski.

- Trudno powiedzieć, że to recesja, jeśli gospodarka rośnie o 3 proc., ale to jest sytuacja stagnacyjna (...) 3 proc. wzrostu PKB osiągamy siłą rozpędu, a potrzebujemy więcej - powiedział.  

Słabość polskiej gospodarki bierze się z niedostatku inwestycji sektora prywatnego przy równoczesnym wysokim wykorzystaniu mocy produkcyjnych, przekraczającym nawet 80 proc. Firmom brakuje pracowników. Jaka powinna być na to reakcja przedsiębiorstw?

- Mamy dekadę silnego obniżającego się poziomu inwestycji w Polsce (...) Każdy rozsądny przedsiębiorca powinien przejść na inwestycje pozwalające ograniczyć pracochłonność i energochłonność - powiedział Brunon Bartkiewicz.

Wzrost wynagrodzeń nieadekwatny do produktywności

Tak się nie dzieje. Od początku rządów PiS w 2015 roku przedsiębiorcy działają tak, jakby tylko chcieli przetrwać. Pomimo wybuchu optymizmu po zeszłorocznych październikowych wyborach inwestycje sektora prywatnego nadal nie ruszyły.  

- Przedsiębiorcy wolą skoncentrować się na akumulacji i utrzymaniu skali działalności zamiast jej skalowania i zwiększania zasobów kapitałowych - mówił prezes ING BŚK.

Dodał, że konsumpcja i wzrost wynagrodzeń nie mogą być jedynymi motorami wzrostu polskiej gospodarki i nie spowodują, że stanie się nowoczesna. Tym bardziej, że wzrost wynagrodzeń jest rozłożony nierówno i jest nieadekwatny do wzrostu produktywności. Natomiast przekonanie przedsiębiorców, w jakim kierunku ma iść gospodarka, jakie inwestycje są potrzebne - jest zadaniem dla rządu.

- Od blisko 10 lat nie mamy tego typu wytycznych. Działania popierające inwestycje powinny być wielorakie, powinna być polityka energetyczna, militaryzacyjna, postawienie na pewne motory wzrostu. Dzisiejsza gospodarka bez ustalenia priorytetów przez rząd będzie mieć kłopoty. Lepsze jest ustalenie priorytetów niż interwencja - powiedział Brunon Bartkiewicz.

W ogłoszonym niedawno "Średniookresowym planie budżetowo-strukturalnym na lata 2025-2028" rząd prognozuje tymczasem, że po dwóch latach wzrostu PKB przekraczającego 3 proc. (w tym i przyszłym roku) polska gospodarka znacznie spowolni, i w 2026 roku urośnie o zaledwie 1,7 proc., a w kolejnych latach jeszcze mniej.

- Polski nie stać na wzrost o 1,7 proc., nie stać nas na 3 proc. - powiedział Brunon Bartkiewicz.

W stagnacji rośnie ryzyko kredytowe

Tymczasem "sytuacja stagnacyjna", w jakiej znalazła się gospodarka, powoduje konsekwencje dla budżetu państwa i dla banków. Dla budżetu, bo słaby wzrost realny powoduje mniejsze dochody państwa, a także wyższe koszty zadłużenia. Dla banków natomiast wzrost ryzyka kredytowego.

- Wraz z przedłużaniem się stagnacji (...) następuje destabilizowanie, punktowe, klientów korporacyjnych. Przedłużający się okres niższej aktywności gospodarczej powoduje również ujawnianie się kłopotów z generowaniem odpowiednich dochodów i utrzymaniem bieżącej płynności. Widząc to, tworzymy rezerwy na podwyższonym poziomie - powiedział Brunon Bartkiewicz.    

Na kredyty korporacyjne ING BŚK utworzył w III kwartale 432,1 mln zł rezerw, a jego kwartalna marża kosztów ryzyka w tym segmencie wyniosła 1,8 proc. Wskaźnik złych kredytów (NPL) dla przedsiębiorstw wzrósł w III kwartale do 5,7 proc. z 3,4 proc. przed rokiem. 

- Widzimy w naszym portfelu pojedyncze zjawiska problemów naszych klientów (...) Tworzymy rezerwy celowe kierując się wymogami najwyższej ostrożności - dodała wiceprezes Bożena Graczyk.

Grupa ING Banku Śląskiego po trzech kwartałach tego roku osiągnęła zysk netto w wysokości 3,06 mld zł w porównaniu do 3,17 mld zł w analogicznym okresie zeszłego roku. Zysk był mniejszy o 3 proc. niż w zeszłym roku głównie z powodu rezerw na ryzyko kredytów korporacyjnych oraz z powodu "wakacji kredytowych". Rentowność kapitału (ROE) wyniosła 20,5 proc. w porównaniu do 21 proc. w tym samym okresie zeszłego roku.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: polska gospodarka | PKB | ING Bank Śląski | inwestycje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »