Polska - kraj mlekiem, miodem i strefami słynący

Rząd zmienił powierzchnie zajmowane przez pięć Specjalnych Stref Ekonomicznych - większość została powiększona.

Wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński wyjaśnił, że rozporządzenia to efekt wydłużenia działania stref do końca 2026 roku oraz planowanej zmiany zasad udzielania pomocy. Chodzi o to, żeby przyciągać inwestycje na tereny o najwyższym bezrobociu.

Analityk domu maklerskiego TMS Brokers Marek Wołos uważa, że działalność stref ekonomicznych zasługuje na pozytywną ocenę. Podkreśla, że cały czas przyciągają one inwestorów, jednak ich charakter nieco się zmienia - obecnie nie tylko przyciągają inwestycje zagraniczne, ale też stają się lokalnymi centrami biznesu.

Reklama

Ekspert zwraca jednak uwagę, że niektóre zasady działania stref mają wady. Zdarza się na przykład, że przenoszą się tam firmy już istniejące, co nie przekłada się na wzrost liczby miejsc pracy.

Na następnych posiedzeniach rządu ministrowie zajmą się rozporządzeniami dotyczącymi kolejnych stref ekonomicznych.

Główny ekonomista BPS TFI Krzysztof Wołowicz podkreśla, że pomysł utworzenia stref był trafiony w latach 90. XX wieku. Ma jednak wątpliwości, czy ich istnienie nadal ma sens na początku XXI wieku, kiedy Polska jest członkiem Unii Europejskiej. Ekspert wskazuje, że strefy nie tylko przynoszą korzyści, ale też generują koszty. - Między innymi uszczuplają dochody państwa oraz zaburzają konkurencję na rynku - wyjaśnia.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

IAR/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »