Polska nie jest tygrysem Europy
Komisja Europejska przewiduje na rok 2006 wzrost polskiego PKB w wysokości 4,5 proc., zaś w roku 2007 - 4,6 proc. - wynika w opublikowanych w poniedziałek sezonowych prognoz ekonomicznych KE.
Ze względu na zapowiadany wzrost wydatków na cele społeczne Polska nie ma szans na dotrzymanie przewidzianego na 2006 rok deficytu finansów publicznych w wysokości 2,6 proc. PKB - ocenia Komisja Europejska w przedstawionych w poniedziałek sezonowych prognozach gospodarczych dla UE. Wydatków tych nie zrównoważy wzrost gospodarczy, który KE szacuje w 2006 roku na 4,5 proc.
Komisja za "rozczarowujący" uznała ubiegłoroczny wzrost PKB w Polsce w wysokości 3,2 proc. w porównaniu z rokiem 2004 (5,3 proc.). KE prognozuje, że w roku 2007 polska gospodarka będzie się rozwijała w tempie 4,6 proc. rocznie. Dla porównania: średnia unijna na lata 2006-07 to odpowiednio 2,3 i 2,2 proc. (2,1 i 1,8 w strefie euro). Prognozy dla Czech zakładają odpowiednio wzrost o 5,3 i 4,7 proc., Węgier - 4,6 i 4,2 proc., zaś dla Estonii - 8,9 i 7,9 proc. PKB.
Za siłę napędową wzrostu w Polsce Komisja uważa rosnący popyt wewnętrzny. Widzi szanse na wzrost konsumpcji i znaczny wzrost inwestycji "mimo wciąż niestabilnej sytuacji politycznej". Wśród czynników, które będą napędzać konsumpcję, KE wymienia unijne dopłaty dla rolników oraz napływ funduszy unijnych.
"Trudności administracyjne w zarządzaniu funduszami UE ograniczały do tej pory zdolności absorpcyjne Polski, ale sytuacja zaczęła się poprawiać" - uważa KE. W 2006 roku unijne fundusze mogą sięgnąć 1,2 proc. PKB, zaś rok później - 1,5 proc.
Zarówno w roku 2006, jak i 2007, KE prognozuje deficyt budżetowy w wysokości 3 proc., podczas gdy Polska przewiduje w swoich planach budżetowych na lata 2005-2008 (tzw. programie konwergencji) w roku 2006 - 2,6 proc. deficytu budżetowego, zaś w 2007 - 2,2 proc.
W obliczeniach tych należy uwzględnić decyzję Eurostatu (unijnego urzędu statystycznego) z marca 2004 roku nakazującą Polsce wyłączenie od 2007 programów emerytalnych opartych na drugim filarze (OFE) z sektora wydatków publicznych. Komisja Europejska szacuje wartość tych programów w latach 2006-07 na 2 proc. PKB. Wówczas prognozowany deficyt w 2007 roku wyniesie 5 proc., a nie 4,2 proc. jak zakłada rząd w Polsce.
To oznacza, że Polska nie obniży w 2007 roku swojego deficytu publicznego poniżej 3 proc. i nie spełni tzw. kryteriów z Maastricht, zobowiązujących każdy kraj do utrzymywania deficytu poniżej tego pułapu, co jest jednym z warunków przyjęcia euro.
KE wyraża wątpliwości co do szans na utrzymanie w ryzach polskich finansów publicznych.
"Mimo spodziewanego przyspieszenia wzrostu PKB, dochody z podatków pośrednich będą prawdopodobnie niższe niż w dość optymistycznej perspektywie nakreślonej w budżecie. W dodatku jest ryzyko, że rząd zwiększy wydatki na cele socjalne pod presją małych partii politycznych, albo jeśli perspektywa przyspieszonych wyborów znowu stanie się aktualna" - ocenia KE.
Odnotowuje w tym miejscu "liczne inicjatywy pociągające za sobą wzrost wydatków w tzw. pakcie stabilizacyjnym". Prognozę 3 proc. deficytu w 2007 roku KE uzasadnia kosztem zmian w systemie podatkowym, zapowiedzianych przez wicepremier, minister finansów Zytę Gilowską 31 marca. Chodzi m.in. o planowaną waloryzację w 2007 roku progów podatkowych i kwoty wolnej od podatku, a także ulgi prorodzinne - ma zostać wprowadzona kwota wolna od podatku na każde dziecko w rodzinie z co najmniej trójką dzieci (od 2008 r. także w rodzinach z dwójką dzieci).
KE jest zdania, że te reformy, a także zapowiadane obniżenie stawki składki na ubezpieczenie chorobowe o 0,65 pkt proc. z 2,45 proc. do 1,8 proc., nie zostaną w pełni zrównoważone dochodami z planowanej podwyżki akcyzy na paliwa i papierosy.
Komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia z zadowoleniem przedstawiał najnowsze dane, podkreślając, że świadczą one o rosnącym tempie rozwoju gospodarki UE. W zeszłym roku wzrost gospodarczy Unii nie przekroczył 1,6 proc. PKB (w strefie euro 1,3 proc.).
Powiedział, że to zasługa wzrostu całej gospodarki światowej (szacowany w tym roku na 4,6 proc.), a także polepszającej się sytuacji największej unijnej gospodarki, czyli Niemiec, gdzie wzrost PKB ma wynieść w tym roku 1,7 proc.
Dzięki temu na lata 2006-07 KE przewiduje powstanie 3,5 mln nowych miejsc pracy w całej UE i spadek bezrobocia z 9 proc. w 2004 do 8,2 proc. w 2007. W Polsce wciąż jest ono największe w całej UE i - wg danych KE - w 2006 roku wyniesie 16,2 proc., zaś w 2007 - 15,2 proc.
Mimo rosnących cen ropy naftowej, KE przewiduje utrzymanie inflacji na obecnym poziomie zbliżonym do 2,2 proc. Ostrzega jednak, że to właśnie sytuacja na rynkach paliwowych jest czynnikiem najwyższego ryzyka w krótkim terminie. Według prognoz KE, cena baryłki ropy powinna oscylować w 2006 roku wokół 68,9 dol, zaś w 2007 - 71 dol.
Premier optymista Niewykluczone, że w 2007 roku wzrost gospodarczy ukształtuje się na poziomie 6 proc. - powiedział w poniedziałek premier Kazimierz Marcinkiewicz. Ani polskie, ani przedstawione przez KE dane nie uwzględniają wyłączenia programów emerytalnych opartych na drugim filarze (OFE) z sektora wydatków publicznych, zgodnie z decyzją Eurostatu (unijny urząd statystyczny) z 2 marca 2004, które Komisja Europejska szacuje w latach 2006-07 na 2 proc. PKB. "Możliwe, że w 2007 roku osiągniemy 6-proc. wzrost PKB" - powiedział Marcinkiewicz w poniedziałkowym wywiadzie dla "Parkietu". "Ale potem, w 2009 roku, może nastąpić spadek najpierw związany z cyklem koniunkturalnym, dlatego, że musi następować balansowanie pomiędzy możliwościami społecznymi a potrzebami gospodarki. Nie możemy nie brać pod uwagę sytuacji społecznej, w którj chcemy się rozwijać" - dodał. Według Marcinkiewicza, realny jest również spadek bezrobocia wynoszący 1,5 proc. rocznie. "Zapewniam (...), że w najbliższym czasie tempo spadku bezrobocia będzie wynosić 1,5 proc. rocznie. W tym roku osiągniemy jesienią poziom mniej więcej 16 proc. Zimą bezrobocie znów nieco wzrośnie, aby spaść następnie w 2007 roku poniżej 16 proc. Prognozuję, że zbliży się wówczas do 15 proc." - uważa premier.