Polska otwarta na cudzoziemców

Większość ugrupowań jest za tym, by obywatele spoza UE mogli pracować w Polsce. Ale na całość idzie tylko Samoobrona.

Problem otwarcia rynku pracy, o którym pisaliśmy w czwartek, podzielił nie tylko komentujących go czytelników. Zapytaliśmy polityków, co sądzą o tym pomyśle.

Na oścież

Okazuje się, że najbardziej liberalne poglądy prezentuje Jan Łączny, przedstawiciel Samoobrony. Według niego drzwi dla obcokrajowców, którzy chcieliby u nas pracować, powinny zostać otwarte jak najszerzej. Bez żadnych limitów.

Za otwarciem rynku pracy poza kraje UE opowiadają się też przedstawiciele największych zasiadających w parlamencie partii - PiS i PO. I mają dość zbieżne poglądy, w jaki sposób i na jakich zasadach należałoby tę operację przeprowadzić. Różnią się tylko w szczegółach. PiS preferowałoby zatrudnianie Słowian, co miałoby uniemożliwić powstawanie problemów związanych ze zbyt dużymi różnicami kulturowymi.

Reklama

Najpierw my

Zdaniem Piotra Ślusarczyka, posła LPR, powinniśmy chronić nasz rynek i tworzyć odpowiednie warunki pracy przede wszystkim dla Polaków. Dopuszcza on jednak import pracowników zza granicy (najlepiej wschodniej) w pewnych okolicznościach - gdy składane przez przedsiębiorstwa oferty pracy nie spotykają się z odzewem rodaków. Przeciwny umożliwianiu pracy obcokrajowcom spoza UE jest Stanisław Stec, poseł SLD. Przynajmniej do momentu, w którym bezrobocie w Polsce nie spadnie poniżej 10 proc. Czyli, jeśli wierzyć prognozom ekonomistów, przynajmniej do następnej dekady.

Zapał w gąszczu

Nasi rozmówcy przyznają, że polityka migracyjna w Polsce jest co najmniej niekonkretna i trzeba się nią zająć na serio. Być może zatem już niedługo usłyszymy w Sejmie o konkretnych propozycjach dotyczących dostępności naszego rynku pracy dla cudzoziemców. Zbigniew Chlebowski z PO ostrzega jednak, że nawet po otwarciu rynku chętni do pracy w naszym kraju mogą stracić zapał, gdy utkną w biurokratycznym gąszczu świata zaświadczeń, pozwoleń i wniosków.

Rynek pracy, polityka migracyjna i bezrobocie w Polsce i UE - jak tą sytuację oceniają politycy?

Na ankietę opublikowaną przez Puls Biznesu odpowiadają politycy PiSu, PO, LPR, Samoobrony i SLD.

1. Czy należy otworzyć rynek pracy na kraje spoza UE?

2. Jak pan ocenia obecną politykę migracyjną Polski?

3. Co zrobić, by bezrobocie zbliżyło się do średniego poziomu w UE, czyli około 8 proc.?

Artur Zawisza, PiS

1. Tak, ale z pewnymi ograniczeniami. Po negocjacjach z zainteresowanymi krajami należy określić kontyngenty. Powinniśmy też preferować kraje słowiańskie, ze względu na komunikację kulturową i w perspektywie łatwiejszą integrację społeczną. Dzięki temu unikniemy problemów, jakie mają np. Niemcy z Turkami.

2. Ona nie ma konkretnego wymiaru. Do tej pory problemu tego nie traktowano zbyt poważnie, choćby dlatego, że pojawił się niedawno. Kontrolowane otwarcie rynku pracy byłoby skonkretyzowaniem tej polityki. Teraz nadszedł na to odpowiedni czas i takie działania są potrzebne.

3. Przede wszystkim przez reformę podatkową, czyli rozbicie klina podatkowego - obniżyć składki na ubezpieczenie chorobowe i rentowe. To zasadnicza droga. Obecna sytuacja wymaga też działań aktywizujących bezrobotnych, m.in. zmiany systemu szkolenia.

Zbigniew Chlebowski, PO

1. Tak. W wielu branżach brakuje pracowników, a firmy mają ogromne opóźnienia w inwestycjach. Powinniśmy ustanowić limit pozwoleń - kilkadziesiąt tysięcy, które wydamy np. Ukraińcom. W ten sposób zalegalizowalibyśmy i tak pracujących u nas, tyle że nielegalnie, przybyszy z krajów byłej WNP. Nie chodzi więc tylko o fachowców, ale także np. o niańki czy inne osoby, pracujące w Polsce.

2. Nie ma polityki migracyjnej. Rząd ucieka od tego tematu. Tymczasem liczby przerażają: setki tysięcy Polaków wyjechało z kraju, a rząd nie chce rozmawiać o tym, czemu tak się dzieje. A powody są proste. W Polsce wciąż jest zbyt wiele barier, które utrudniają podejmowanie pracy.

3. Trzeba zwiększyć aktywność polskich bezrobotnych. Jesteśmy na szarym końcu krajów OECD, jeśli chodzi o aktywność zawodową. Polacy nie są zainteresowani podnoszeniem czy zmianą kwalifikacji. Konieczna jest też zmiana systemu kształcenia. Zamiast wprowadzać do szkół wychowanie patriotyczne, powinno się stawiać na takie uczelnie i szkoły, na których absolwentów jest zapotrzebowanie.

Piotr Ślusarczyk, LPR

1. Nie, ale... Trzeba chronić rynek pracy. Po jego otwarciu Polakom będzie trudniej znaleźć pracę. Owszem, jeśli przedsiębiorcom brakuje wyspecjalizowanych rąk do pracy, to trzeba pracowników sprowadzić najlepiej ze Wschodu. Jednak zbyt szerokie otwieranie rynku, podobnie jak zakładanie z góry ilości miejsc pracy dla obcokrajowców, jest błędem. Najpierw należy próbować przekwalifikować polskich bezrobotnych.

2. Nie ma jej. Jeśli mamy pozyskiwać pracowników z zagranicy, muszą to być osoby, które będą Polsce przydatne. Tymczasem dookoła widzi się np. przybyszy z Dalekiego Wschodu, którzy często pracują u nas nielegalnie. Powinniśmy prowadzić rozsądną politykę w tym zakresie oraz uwzględnić złe doświadczenia innych państw, np. Niemiec czy Francji.

3.Uruchomić tanie kredyty dla Polaków, nie tylko konsumpcyjne, ale także inwestycyjne. Pozapłacowe koszty pracy i obciążenia fiskalne powinny być niższe. Trzeba też przekwalifikowywać Polaków, by mogli pracować w zawodach, na jakie jest zapotrzebowanie. Powinniśmy też zachęcać Polaków, którzy dorobili się za granicą, by wracali do kraju i tworzyli nowe miejsca pracy.

Jan Łączny, Samoobrona

1. Tak. Otwierajmy granice jak najszerzej. To spowoduje, że nasi młodzi fachowcy, którzy wyjechali za chlebem, będą wracać. W pierwszej kolejności powinniśmy skierować się na sąsiadów ze Wschodu, bez ilościowych ograniczeń. Nie może być też tak, że ubezpieczenie będzie kosztować kilka razy więcej niż zysk wypracowany dla pracodawcy. Skorzystajmy z rozwiązań niemieckich. Tam opłata jest symboliczna.

2. Jesteśmy w ślepym zaułku. Powinniśmy zdecydować się na radykalne rozwiązania. Koszt wychowania i wykształcenia dziecka do pełnoletności sięga nawet 0,5 mln zł. Jeśli np. nasi informatycy czy lekarze wyjeżdżają do pracy za granicę, ich pracodawcy powinni płacić Polsce ekwiwalent. Podobnie jest w sporcie np. gdy klub kupuje piłkarza od innego klubu, który go wyszkolił, musi zapłacić za transfer.

3. Denerwuje mnie przekazywanie ogromnych środków na nieprzemyślane szkolenia i kursy przekwalifikowujące do powiatowych urzędów pracy. Ich uczestnicy i tak wiedzą, że po ich odbyciu pracy nie dostaną. Te pieniądze powinny trafiać do przedsiębiorców, bo oni najlepiej wiedzą, kogo potrzebują, i najlepiej przyuczą do zawodu. To dałoby wymierne efekty.

Stanisław Stec, SLD

1. Nie, dopóki bezrobocie jest powyżej 10 proc. Jak wypełnić lukę po tych, którzy wyjechali. Trzeba wrócić do szkół zawodowych. Problemem jest spora grupa bezrobotnej młodzieży, która choć skończyła licea, nie jest wykwalifikowana. A gospodarce potrzeba fachowców, także po szkołach zawodowych. To można odbudować, czego dowodem jest np. filia Philipsa w Pile - firma szkoli potrzebnych dla siebie pracowników.

2. Nie ma żadnej polityki. Otwarcie zachodnich rynków pracy na Polskę ma swoje dobre strony, choć niesie zagrożenia - część osób nie wróci do kraju. Dziś efekty kształcenia ludzi w Polsce zbierają inne kraje.

3. Trzeba zachęcić pracodawców do oficjalnego zatrudnienia. Wiemy, że część zarejestrowanych jako bezrobotni pracuje. Dowodem są problemy ze znalezieniem chętnych do prostych prac polowych, o których mówił ostatnio wicepremier Andrzej Lepper. Należy działać tak, by zachęcić do wychodzenia z szarej strefy. Metodą jest obniżanie składki na ZUS.

Bartosz Krzyżaniak

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: Samoobrona | rynek pracy | bezrobocie | LPR | Polskie | Prawo i Sprawiedliwość | SLD
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »