Polska się wyludnia, prognozy są fatalne. To tylko jedno z wyzwań po wyborach
Rozwój infrastruktury komunalnej, zmiany w planowaniu przestrzeni, edukacja w zakresie bezpieczeństwa to tylko część wyzwań, jakie stoją w najbliższych latach przed nowo wybranymi władzami samorządowymi. To jednak skala mikro, bowiem w szerszym ujęciu, niezależnie od tego, czy mówimy o małej wiosce czy stolicy kraju, każda z gmin będzie musiała się zmierzyć z takimi kwestiami, jak poprawa sytuacji demograficznej czy bardziej efektywne zarządzanie budżetem.
Władze samorządowe wybrane w kolejnych wyborach będą przez kolejne pięć lat reprezentować interesy społeczności zarówno dużych miast, jak i najmniejszych miejscowości. Wiele celów i potrzeb różni się w zależności od wielkości czy położenia gminy, są jednak aspekty, które nie zależą od tego typu czynników. Zapytaliśmy przedstawicieli organizacji, które stoją najbliżej spraw lokalnych władz, jakie wyzwania czekają je w nadchodzącej kadencji.
Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich wskazuje kilka obszarów, na które nowi samorządowcy - ale i nie tylko - powinni zwrócić uwagę.
- Na pewno jest to nowa regulacja dotycząca dochodów samorządów terytorialnych. To jest nowe otwarcie na dochody, mam nadzieję z perspektywą kilkudziesięcioletnią, a nie kilkuletnią. Ważna jest gwarancja stabilnych dochodów, zgodnie z zasadą autonomiczności samorządów. Tym bardziej, że będziemy w najbliższych latach coraz częściej używać sformułowania, które będzie przez kilkadziesiąt najbliższych lat nie tylko w samorządach chlebem powszednim - mianowicie efektywność działania, głównie z powodów demograficznych, cywilizacyjnych - wskazuje nasz rozmówca.
Dodaje do tego także kwestię wykorzystania środków europejskich, zarówno z KPO, jak i z Funduszu Spójności. Podkreśla, że rządzącym zostaje coraz mniej czasu na zaprojektowanie, realizację i rozliczenie inwestycji - termin mija w sierpniu 2026 roku.
Na konieczność poprawy sytuacji finansowej wszystkich jednostek samorządu terytorialnego, niezależnie od ich wielkości, zwraca uwagę także Grzegorz Kubalski, zastępca dyrektora biura Związku Powiatów Polskich.
- Istota samorządności leży w możliwości samodzielnego zarządzania lokalnymi i regionalnymi sprawami - trudno jednak o taką samodzielność, jeśli podstawą finansowania są dochody transferowe, a nie własne, i to na poziomie za niskim w stosunku do bieżących potrzeb wydatkowych. Dokonywane przez ubiegłe trzy lata dodatkowe transfery na poziomie kilkunastu miliardów rocznie nie były przypadkiem - były potrzebne do ustabilizowania budżetów. Pomoc będzie potrzebna też w tym roku - mówi Interii, jednocześnie podkreślając, że władze samorządowe niecierpliwie oczekują od resortu finansów na propozycje nowelizacji prawa w tym zakresie.
- Prawidłowo skonstruowany system samorządu terytorialnego powinien być w dużej mierze samowystarczalny. Jeśli niezbędne jest wspieranie z poziomu centralnego zaspokajania codziennych potrzeb mieszkańców, znaczyłoby to, że właściwie samorząd został odarty ze swojej wspólnotowości, a sprowadzony do roli wykonawcy woli rządu. Nie zarządzającego, a administrującego. W takich warunkach trudno się dziwić chociażby niższej skłonności obywateli do brania udziału w wyborach samorządowych - dodaje.
Jednym z najważniejszych, długofalowych celów w skali mikro, jak i makro jest dążenie do transformacji energetycznej. Wójcik podkreśla, że gminy same, bez zewnętrznego wsparcia finansowego, nie dadzą sobie same rady z tym wyzwaniem.
- Nie damy też rady bez jasności co do polityki energetycznej państwa na kilkadziesiąt lat do przodu. Musimy wiedzieć, do czego zmierzamy jako Europa, Polska, a my będziemy się do tego dostosowywać i musimy o tym wiedzieć szybciej, jeżeli mamy projektować jakieś przedsięwzięcia. Nie stać nas na to, żeby robić coś, co będzie nieefektywne. Musimy wiedzieć jako samorządowcy i chcemy to wiedzieć, bo jesteśmy odpowiedzialni za mieszkańców - podkreśla.
- Tak długo jak na transformację energetyczną będziemy spoglądać jak na koszt, a nie inwestycję, to nikogo nie będzie na nią stać. Inwestycję rozumianą kompleksowo - nie tylko w kontekście krótkoterminowych korzyści finansowych (bo tych może nie być) - ale w ujęciu obniżenia kosztów środowiskowych, czy podniesienia poziomu odporności na zewnętrzne zagrożenia - mówi z kolei przedstawiciel ZPP.
Przedstawiciel ZMP wskazuje na wyzwanie związane z planowaniem przestrzennym, przypominając, że obecnie trwa reforma dotycząca tej kwestii.
- Mamy nieprawdopodobnie krótki termin na opracowanie nowych planów ogólnych - do końca 2025 roku. To jest coś, co będziemy doceniać coraz bardziej; świat się będzie zmieniał, będziemy inaczej będziemy podchodzić do przestrzeni. Racjonalne zagospodarowanie przestrzeni przed nami - mówi Wójcik.
To jednak nie wszystko. Władze samorządowe stoją przed dalszą pracą nad poprawą funkcjonowania gospodarki komunalnej, a więc kwestią opadów, transportu zbiorowego, wody.
- W miastach w ciągu kilkunastu lat będzie ponad 4 milionów mniej ludzi, a infrastrukturę trzeba będzie utrzymać. To jest też kwestia przyszłości naszych spółek komunalnych, co też ściśle wiąże się z ekologią - podkreśla. Wskazuje ponadto, że wyzwaniem dla gmin będzie kwestia rozwoju szeroko rozumianego bezpieczeństwa - zarówno tego osobistego, jak np. edukacji w zakresie sytuacji kryzysowych, budowy schronów, jak również bezpieczeństwa zdrowotnego.
Rozmówcy Interii zwracali także uwagę na pogarszającą się sytuację demograficzną, z czym powinien zmierzyć się nie tylko rząd, ale i władze na szczeblu samorządowym.
- Przykładowo w Wałbrzychu na koniec ubiegłego roku w szkołach podstawowych było 7 tys. dzieci; w 2035 roku będzie 4 tys. Z analiz, które przygotowuję dla miast wynika, że za chwilę będą mieć mniej mieszkańców niż mieli po II wojnie światowej. Bez instrumentarium prawnego i finansowego nie będzie poprawy - mówi Wójcik.
Zdaniem przedstawiciela ZPP depopulacji terenów peryferyjnych, która ma też wpływ na demografię, jest racjonalna polityka w tym zakresie w skali całego kraju.
- W sytuacji, gdy do końca tego wieku prognozowane jest drastyczne zmniejszenie się liczby ludności naszego kraju nie da się stworzyć programu przeciwdziałającego wyludnianiu się małych miasteczek - chyba że ktoś wierzy, że wszyscy mieszkańcy Warszawy, Krakowa, Wrocławia i kilku innych wyprowadzą się na tereny wiejskie pozostawiając za sobą miasta-widma. Oznacza to, że działania lokalne powinny się koncentrować nie tyle na przeciwdziałaniu depopulacji, co adaptacji do jej nieuniknionych następstw - chociażby starzenia się społeczeństwa i związanej z tym zmiany zapotrzebowania na usługi publiczne - tłumaczy Kubalski.