Polska w recesji? Nie tak szybko, mówią ekonomiści. Wskazują na problem w danych
Polska gospodarka skurczyła się w drugim kwartale roku - o 0,5 proc. w ujęciu rocznym i o 3,7 proc. w ujęciu kwartalnym. To wstępny odczyt Głównego Urzędu Statystycznego z środy. Spadek PKB w ujęciu rocznym może oznaczać recesję. I chociaż dyskusja o tym, czy w nią wkraczamy już rozgorzała wśród polityków, to ekonomiści wskazują, że prawdziwy stan polskiej gospodarki może być lepszy, niż wskazują dane. Czy to oznacza, że GUS źle wyliczył PKB?
GUS podał w środę wstępny odczyt PKB za drugie półrocze. Zdaniem niektórych komentatorów, wynika z nich, że wkroczyliśmy na ścieżkę recesji. Miesiące od kwietnia do czerwca były drugim kwartałem z rzędu, kiedy wzrost PKB notował ujemne wartości.
Do tego odczyt na poziomie spadku PKB o 0,5 proc. w ujęciu rocznym był jednym z najgorszych wyników wśród państw UE. Spadek o 3,7 proc. kwartał to kwartału to z kolei najgorszy wyniki odnotowany w minionym kwartale w państwach Unii.
Jak wskazywaliśmy w tym artykule, fakt, że polska gospodarka skurczyła się w drugim kwartale, nie był zaskoczeniem dla analityków. Zwłaszcza biorąc pod uwagę ujemne odczyty o sprzedaży detalicznej czy produkcji przemysłowej, spodziewali się oni spadku PKB.
Odczyt GUS był jednak gorszy od rynkowych oczekiwań. Teraz niektórzy ekonomiści wskazują także, że sposób, w jaki urząd statystyczny oblicza wartość wskaźnika, mógł sprawić, że dane GUS nie są miarodajne. "Nie wiemy, czy obecny dołek w PKB to rzeczywisty stan gospodarki" - komentują niektórzy.
"Ogromny wzrost prezentowany w pierwszym kwartale 2023 r., a obecnie spadek o 3,7 proc. w drugim kwartale wynika z błędnej korekty o zmiany sezonowe, a nie faktycznych zmian w gospodarce". Tak uważają ekonomiści Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE). Ich zdaniem "publikowane przez GUS dane PKB za I i II kw. 2023 r. są wątpliwe i nie odzwierciedlają w pełni rzeczywistości gospodarczej".
PIE uważa, że problem z danymi przekazanymi przez GUS bierze się z nieodpowiedniego "odsezonowania" danych. Chodzi o to, że szacując dane takie jak wartość PKB, przeprowadza się ich "oczyszczanie" z pewnych regularnie występujących wahań. Chodzi np. o "efekt wakacji". Przykładowo - w okresie wakacji gastronomia i hotelarstwo notują zwykle dużo większe przychody niż przez resztę roku. To może zaciemniająco wpłynąć na odczyt przez resztę kwartałów, jeśli nie zastosuje się "odsezonowania".
GUS je przeprowadza, ale w nie do końca miarodajny sposób - wynika z komentarza dyrektora PIE Piotra Araka, który dodano do komunikatu PIE po danych GUS.
"Prezentowane przez GUS dane dotyczące sektora zakwaterowania i gastronomii, w których wahania są według niego 30 razy większe niż w pozostałych działach PKD, są niewiarygodne. Są to branże charakteryzujące się dużymi wahaniami sezonowymi, ale zmiany sezonowe powinny być filtrowane odpowiednimi algorytmami, które np. eliminują 'efekt wakacji'. Stosowane przez GUS metody odsezonowywania są dyskusyjne, w efekcie kategoria ta wykazuje olbrzymi wzrost w trzecim kwartale, kiedy ludzie wyjeżdżają na wakacje, oraz trudne do wytłumaczenia tendencje w pozostałych okresach" - tłumaczy Arak.
Na problem z sezonowością danych zwrócili też uwagę ekonomiści mBanku. Wskazują oni, że metodologia stosowana przez urząd może sprawiać problemy interpretacyjne.
"Po pandemii, PKB w niektórych kwartałach zaczął się zachowywać inaczej, niż wynikałoby to wprost z sezonowości" - napisali w komentarzu do danych GUS o PKB. Jak dodają, urząd na razie traktuje ten fakt jako jednorazowe zdarzenie. Przez to odchyły, które powinny być odsezonowane, "nie są wyłapywane przez filtr sezonowości".
"Dopiero, jeśli będą się one wielokrotnie powtarzać, wówczas zostaną zaklasyfikowane jako sezonowe, i będą przez ten filtr usuwane. To metodologicznie poprawne podejście sprawia jednak trochę kłopotów interpretacyjnych" - wskazali ekonomiści banku. Podkreślają także, że w zależności od metody stosowanego odsezonowania odczyty mogą być bardzo różne: