Polska zajmuje trzecią pozycję
Poziom bezpieczeństwa energetycznego Polski jest znacznie wyższy niż większości krajów wspólnoty - uważa Komisja Europejska. Według danych KE, w roku 2004 Polska zajmowała trzecią pozycję wśród krajów Unii Europejskiej, jeśli chodzi o poziom niezależności energetycznej. Lepszy wskaźnik posiadały jedynie Dania i Wielka Brytania.
Tak wysokie miejsce w zestawieniu Polska zawdzięcza krajowym złożom węgla kamiennego i brunatnego, z których łącznie produkuje się ok. 96 proc. energii elektrycznej.
Dzięki posiadaniu złóż gazu ziemnego, Polska znajduje się na czwartym miejscu wśród 25 krajów UE (bez Bułgarii i Rumunii), jeśli chodzi o uzależnienie od jego importu. Jeśli chodzi o uzależnienie od zewnętrznych dostaw ropy, w roku 2004 Polska zajmowała dziewiątą pozycję. Poziom bezpieczeństwa energetycznego Polski jest więc znacznie wyższy niż większości krajów Unii Europejskiej.
W najbliższych latach te proporcje nie powinny się zasadniczo zmienić, ponieważ poziom wydobycia węgla kamiennego i brunatnego oraz gazu ma być w Polsce na poziomie zbliżonym do obecnego. Wzrośnie natomiast uzależnienie całej Unii Europejskiej od importu surowców energetycznych.
Niebezpieczeństwo energetyczne
W komunikacie Komisji Europejskiej do Rady Europejskiej i Parlamentu Europejskiego dotyczącym europejskiej polityki energetycznej przyznano, że Europa jest w coraz większym stopniu uzależniona od importu węglowodorów. Jeśli nie nastąpią żadne zmiany do 2030 r., to zależność Unii Europejskiej od importu surowców energetycznych wzrośnie z obecnego poziomu 50 proc. do 65 proc. Oczekuje się, że do 2030 r. uzależnienie od importu gazu wzrośnie z 57 proc. do 84 proc., a ropy z 82 proc. do 93 proc.
KE przyznała, że niesie to ze sobą ryzyko polityczne i ekonomiczne, ponieważ duża część dostawców surowców energetycznych, zwłaszcza ropy i gazu, to państwa niestabilne politycznie lub leżące w zapalnych regionach świata.
Komisja zdaje sobie sprawę, że na całym świecie zapotrzebowanie na zasoby energetyczne jest bardzo wysokie i stale rośnie. Według szacunków Międzynarodowej Agencji Energii (IEA), globalne zapotrzebowanie na ropę naftową wzrośnie do 2030 roku o 41 proc.
W komunikacie przyznano, że "nie wiadomo, w jaki sposób podaż zrównoważy taki popyt". IEA stwierdza w swojej prognozie z roku 2006 dotyczącej sytuacji energetycznej na świecie, że "szczególnie niepewne są zdolność i wola głównych producentów ropy i gazu do zwiększenia inwestycji w celu zaspokojenia rosnącego globalnego zapotrzebowania". A więc ryzyko załamania się dostaw stale rośnie.
Komisja Europejska przypomina, że nie wprowadzono jeszcze mechanizmów zapewniania solidarności między państwami członkowskimi w przypadku kryzysu energetycznego, a kilka państw członkowskich jest całkowicie albo w dużym stopniu uzależnionych od jednego dostawcy gazu.
Jednocześnie, według scenariusza przewidującego brak istotnych zmian, zapotrzebowanie na energię elektryczną w UE wzrastać będzie o 1,5 proc. rocznie. Nawet przy zastosowaniu skutecznej polityki w dziedzinie efektywności energetycznej, w ciągu najbliższych 25 lat sam sektor wytwarzania energii elektrycznej będzie wymagał inwestycji rzędu 900 mld euro.
Jak zwiększyć bezpieczeństwo?
Komisja Europejska zaproponowała różne sposoby wzmacniania bezpieczeństwa energetycznego wspólnoty. Jej zdaniem, konieczne są środki, które pomogą zwiększyć dywersyfikację państwom członkowskim w znacznym stopniu zależnym od jednego dostawcy gazu.
Komisja będzie monitorować stosowanie dyrektywy w sprawie bezpieczeństwa dostaw gazu oraz przeprowadzi ocenę jej skuteczności. Dodatkowo, jej zdaniem, należy opracować projekty, które umożliwią pozyskiwanie gazu z nowych regionów i stworzenie nowych węzłów gazowych w Europie Środkowej i krajach bałtyckich, które pozwolą na lepsze wykorzystanie możliwości strategicznego przechowywania gazu oraz ułatwią budowę nowych terminali płynnego gazu ziemnego.
W ocenie KE należy przeanalizować możliwości wzmocnienia istniejących mechanizmów solidarności w przypadku kryzysu, takich jak sieć koordynatorów ds. energii oraz grupa koordynacyjna ds. gazu. Do zwiększenia bezpieczeństwa dostaw gazu przyczyniłyby się ponadto jego strategiczne rezerwy. Znaczne inwestycje w nowe magazyny i gazociągi, które byłyby potrzebne dla podniesienia poziomu bezpieczeństwa, należy zrównoważyć z kosztami, jakie poniosą odbiorcy.
Rosyjski problem
Przedstawiciele polskich władz przy różnych okazjach podkreślają potrzebę unijnej solidarności energetycznej, która chroniłaby kraje uzależnione od jednego dostawcy surowców. Problem w tym, że na kwestię solidarności i jednolitej polityki energetycznej Unii Europejskiej inaczej patrzą władze Polski, a inaczej innych krajów.
Rząd i prezydent przekonują, że bezpieczeństwo energetyczne Polski to uniezależnienie się od importu surowców z Rosji, gdy tym czasem na zachodzie bezpieczeństwo energetyczne chce się zwiększać właśnie poprzez długookresową współpracę z Rosją.
Rosja przez wielu krajowych decydentów i komentatorów traktowana jest, jeśli nie jako zagrożenie, to przynajmniej z pobłażaniem. Jednak od dawna rośnie jej aktywność na rynku energetycznym, czego przykładem jest m.in. porozumienie z ENEL w sprawie współpracy w sektorze energetyki jądrowej w Europie, gazowe porozumienie z Algierią i próba stworzenia gazowego odpowiednika OPEC. Gazociąg Północny to tylko jeden z elementów rosyjskiej strategii energetycznej.
Oczywiście prawdą jest, że Rosja wykorzystuje surowce energetyczne jako element polityczny. Tylko kto tego nie robi? Surowce energetyczne są elementem politycznym, a można być niemal pewnym, że ich upolitycznienie będzie rosło.
Każdy ze znaczących odbiorców surowców energetycznych stara się zapewnić ich długoterminowe dostawy: to dlatego chińskie firmy inwestują miliardy dolarów w krajach Afryki, a rządy Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii naciskają na rząd Iraku, żeby ten podpisał z brytyjskimi i amerykańskimi koncernami długoterminowe umowy na eksploatację irackiej ropy.
Zachodnie kraje UE, pomimo oporu Polski i państw bałtyckich, nie zamierzają rezygnować z energetycznej współpracy z Rosją. Wszystkie prognozy energetyczne przewidują, że UE będzie zwiększała import gazu z Rosji.
Czy zabraknie gazu?
Zdaniem Eurogasu, Europejskiego Związku Przemysłu Gazowego, w roku 2015 w Unii Europejskiej może brakować ok. 10 proc. gazu. W roku 2020 braki mogą wzrosnąć nawet do 23 proc. Głównymi dostawcami gazu dla Europy nadal pozostaną Rosja, Norwegia i Algieria.
Według danych Eurogasu, w roku 2005 Rosja dostarczyła blisko 24 proc. gazu na potrzeby Unii Europejskiej. Prognozy mówią, że w roku 2020 Rosja będzie dostarczać 20 proc. Faktycznie oznacza to jednak wzrost importu, ponieważ zużycie gazu w Unii ma być znacząco większe (według wstępnych danych zużycie gazu w Europie w 2005 roku wyniosło 478 mld m sześc. gazu, w roku 2020 ma wahać się w granicach 590-640 mld).
Zdaniem Eurogasu "nie należy ignorować zależności UE" od importu rosyjskiego gazu, ale organizacja jest przekonana o stabilności stosunków handlowych. Zdaniem Eurogasu nie należy przeceniać roli kryzysu Rosja-Ukraina z początku roku 2006.
Drugim co do wielkości dostawcą gazu do Unii Europejskiej w roku 2005 była Norwegia z udziałem 15 proc. Według prognoz Eurogasu, w roku 2020 udział importu z Norwegii spadnie do 10 proc. W ocenie Związku możliwości eksportowe Norwegii być może nawet zostaną zwiększone, co zapowiadali przedstawiciele norweskiego rządu.
Eurogas przypomina, że wraz z potrzebami Unii Europejskiej na gaz, wzrośnie zapotrzebowanie w innych częściach świata, głównie w Stanach Zjednoczonych, Chinach, Indiach oraz Japonii, Korei Południowej i Tajwanie. Zdaniem Związku, rosnące potrzeby importowe ożywią handel międzynarodowy, co doprowadzi do konkurencji pomiędzy odbiorcami gazu.
Niewykluczone więc, że doprowadzi to do wzrostu cen gazu.
Eurogas zaleca wzmocnienie dialogu Unii Europejskiej z krajami produkującymi gaz i tranzytowymi, znacznie lepsza niż dotychczas powinna być także współpraca państw członkowskich Unii. Za zwiększającym się zapotrzebowaniem na gaz w krajach Unii muszą nadążyć inwestycje w infrastrukturę, głównie w sieci przesyłowe, magazyny i bloki, wytwarzające energię elektryczną i cieplną.
Eurogas podkreśla, że aby niezbędne inwestycje mogły zostać zrealizowane, potrzebne jest stabilne otoczenie prawne, które zachęcałoby do dużych, długoterminowych inwestycji. Aby zaradzić kłopotom z zapewnieniem dostaw, Eurogas zaleca europejskim firmom gazowym rozwijanie się nie tylko pod kątem dystrybucji i obrotu, ale także działalności badawczo-eksploracyjnej.
Co ma robić Polska?
Jeśli chodzi o wytwarzanie energii elektrycznej, Polska musi je oprzeć na węglu.
- W Polsce nie ma ucieczki od węgla. Coraz częściej mówi się o elektrowni atomowej. Polityka energetyczna przewiduje, że taka elektrownia może powstać po roku 2020. To realny termin pod warunkiem, że rozwiąże się mnóstwo problemów ekonomicznych, społecznych i prawnych - mówi prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej, doradca ministra gospodarki.
Prof. Mielczarski przypomina, że w pakiecie energetycznym, który Komisja Europejska opublikowała w styczniu, stwierdzono na podstawie danych Międzynarodowej Agencji Energii, że energetyka jądrowa jest opłacalna w stosunku do węglowej przy cenie węgla powyżej 70 dol. za tonę, czyli około 210-220 zł. Obecnie w Polsce ceny węgla dla elektroenergetyki są znacznie niższe.
- Prawdopodobnie do roku 2020 ceny węgla wzrosną na tyle, że energetyka atomowa będzie opłacalna. Obecnie buduje się atomowe bloki wytwórcze o mocy 1600 MW. To w polskich warunkach będzie stwarzało problem, gdzie przyłączyć tak duży obiekt do sieci przesyłowej, ponieważ jest ona słaba, a jej wzmocnienie wymaga czasu - prognozuje Mielczarski.
Jego zdaniem, z pewnością energetyka atomowa jest ważną technologią, ale trzeba rozwiązać jeszcze wiele problemów przed jej praktycznym wdrożeniem. Zaleca też, aby uważnie obserwować wyniki doświadczeń z reaktorem ITER syntezy jądrowej, które powinny być znane, przynajmniej te pierwsze, w ciągu 8-10 lat.
Należy przy tym pamiętać, że rozwój energetyki jądrowej to uzależnienie się od dostawców technologii i surowca.
Wpływ rozdmuchanego medialnie i przedstawianego jako sukces kupna przez PGNiG udziałów w dwóch złożach gazu i ropy od koncernu ExxonMobil na stan bezpieczeństwa energetycznego kraju pozostaje w sferze spekulacji. Wydobycie gazu i ropy planowane jest dopiero na połowę roku 2011. Nie wiadomo, czy te surowce będzie się opłacało dostarczać do Polski, czy też trafią na inne rynki. Jeśli chodzi o import gazu i ropy, prawdopodobnie Rosja nadal pozostanie głównym dostawcą Polski. Nawet, jeśli nie będzie to sprzedaż bezpośrednia, to przez pośredników, np. niemieckich.
Dariusz Ciepiela