Polski Greenspan pilnie poszukiwany

Nie łatwo być prorokiem we własnym kraju - mówił mędrzec. I miał rację. A jeszcze trudniej, gdy tym krajem jest Polska.

Nie łatwo być prorokiem we własnym kraju - mówił mędrzec. I miał rację. A jeszcze trudniej, gdy tym krajem jest Polska.

Obyczaje polskiego piekiełka ze starego dowcipu, w którym naszego kotła nie trzeba pilnować bo gdy tylko ktoś wychyli głowę to i tak ziomkowie wciągną go z powrotem, wcale - moim zdaniem - nie wynikają z genetycznie przypisanych nam cech, ale z historii. Zbyt często w wiekach starszych i młodszych autorytet i władza nie miały ze sobą nic wspólnego, i w związku z tym do dobrego tonu należało kpienie z władzy, którą z kolei inni mylili z autorytetem. I tak koło się zamknęło.

Najlepszym dowodem na to jak trudno być prorokiem w Polsce jest fakt, że na przestrzeni ponad dziesięciu stuleci naszej historii nie dochowaliśmy się żadnego. No może do tej roli mógłby kandydować Kopernik - ale też nie wiem czy byłaby pełna zgoda co do jego osoby. Mimo, że wstrzymał słońce - ruszył ziemię, a może właśnie dlatego, nie jest postacią jednoznaczną. Dochowaliśmy się za to paru wieszczy, chociaż też nie ma jedności w poglądach co do ich liczby. Ale wieszczenie, to jednak zupełnie inna dziedzina, w niej wielu naszych rodaków, od zawsze, było niezłych, a i dzisiaj paru potrafilibyśmy wskazać "bez pudła".

Reklama

Jak uczy historia, równie trudno jak prorokiem - jest być błaznem, dobrym błaznem. Takim, który wie co mówi, a nie mówi co wie. Ten bowiem, który mówi co wie, a nie wie co mówi, nie jest błaznem tylko zwykłym durniem i plotkarzem. Jego postępowania nie cechuje dążenie do osiągnięcia wytyczonego celu, a jedynie chęć wywołania zamieszania wokół własnej osoby. Jak trudno uchwycić tę różnicę najlepiej świadczy fakt, że bardzo wielu się to pomyliło i myli dalej. W efekcie uznanego błazna znamy z dawnej historii jednego (Stańczyka), a plotkarzy i durniów całe zastępy. I wciąż ich przybywa.

Z opisanych wyżej, i paru innych, powodów poszukiwanie polskiego Greenspana jest zajęciem tyleż żmudnym i wdzięcznym, co bezprzedmiotowym i bezowocnym. Aczkolwiek, kilka lat temu, funkcjonowało określenie "Greenspan w spódnicy" w kontekście Hanny Gronkiewicz-Waltz, pani prezes Narodowego Banku Polskiego i szefowej nowo powołanej Rady Polityki Pieniężnej. Nie dalej jak w roku ubiegłym "polskim Greenspanem" nazywali niektórzy profesora Leszka Balcerowicza. Były to jednak odniesienia bardziej do pełnionych funkcji, a mniej do roli i znaczenia tych osób dla gospodarki, finansów, ekonomii. Nawet biorąc pod uwagę celne: znaj proporcje Mocium Panie.

Greenspanomania już kilka lat temu opanowała Stany Zjednoczone, a za nimi cały świat. Wraz z Greenspanem, i globalizacją, amerykański Zarząd Rezerwy Federalnej stał się wyrocznią w sprawach światowej koniunktury i finansów. Najpoważniejsi analitycy, z całą atencją, interpretują każde słowo i dowcip sir Alana, analizują jego życie seksualne po ślubie ze znacznie młodsza małżonką i jego wpływ na kondycję gospodarki światowej. Z grubości teczki, z jaką szef Fed udaje się do pracy (a tam obfitsze niż zwykle drugie śniadanie, które przyrządziła mu młoda żonka) prognozują najbliższe decyzje i ich implikacje dla giełd całego świata.

Na drugim niejako biegunie można umieścić hunów i różnych innych barbarzyńców. Wiadomo, że pierwszym stopniem wtajemniczenia w każdą dziedzinę jest umiejętność formułowania pytań. Gorzej, gdy ktoś nie potrafi ich formułować, a najgorzej gdy nie widzi wręcz potrzeby ich formułowania. Wtedy mamy takie kwiatki jak pomylenie przez prezydenta Busha, podczas wizyty w Tokio, deflacji z dewaluacją i określone implikacje, nie tylko na rynku japońskim. Dobrze chociaż, że nie zaplątał w to wszystko defloracji, bo wtedy skutki już naprawdę byłyby trudne do przewidzenia.

Sądzę więc, że wpływ tak proroków, jak i błaznów, na nasze życie, gospodarkę, finanse, należy traktować z niejakim dystansem i ostrożnością. Tym bardziej, że weryfikacja proroctw i rodzaju błazeństwa (wie co mówi, czy mówi co wie) z reguły przychodzi dopiero po latach i często przynosi zaskakujące rezultaty. Jedno wszakże można powiedzieć ponad wszelką wątpliwość: bez jednych i drugich byłoby zwyczajnie nudno.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: poszukiwani | Polskie | greenspan | pilny | pilne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »