Polski Ład naprawił estoński CIT. Korzysta już blisko 9 tys. spółek
W ubiegłym roku aż 8681 spółek wybrało tzw. estoński CIT - poinformował Puls Biznesu podając dane Ministerstwa Finansów. To wzrost aż o niemal 1700 proc. w porównaniu z 2021 r.
- Estoński CIT to podatek ryczałtowy płacony dopiero wtedy, gdy zyski są wypłacone przez spółkę, np. w formie dywidendy.
- Jeżeli zyski zostają w spółce i są inwestowane, ta firma podatku nie płaci.
- Przepisy weszły w życie na początku 2021 r. i okazało się wówczas, że pomysł jest niewypałem. Dlaczego?
Estoński CIT był sztandarowym programem wprowadzanym przez premiera Mateusza Morawieckiego i jego rząd. Premier mocno zachęcał do korzystania. Co więcej, rząd szacował, że w pierwszym roku funkcjonowania ryczałtu wybierze go nawet 200 tys. firm, a ich podatkowe oszczędności wyniosą ok. 5 mld zł.
Te oczekiwania okazały się być prawdziwe wyłącznie na papierze. W 2021 r. w estoński CIT weszło zaledwie 491 spółek. Powodem były wyśrubowane wymogi dotyczące korzystania z mechanizmu. Dość istotną barierą było m.in. to, że mogły z niego korzystać wyłącznie spółki o rocznych przychodach do 100 mln zł. Innym warunkiem była konieczność ponoszenia odpowiednio wysokich nakładów inwestycyjnych w okresie dwóch i czterech lat przed wejściem do estońskiego programu podatkowego.
Polski Ład, który w innych miejscach wprowadził sporo zamieszania, w przypadku estońskiego CIT zadziałał. Warunek ograniczający wysokość rocznych przychodów zniesiono, podobnie jak ten związany z nakładami inwestycyjnymi. Umożliwiono także korzystanie z ryczałtu inwestycyjnego spółkom komandytowym oraz komandytowo-akcyjnym. Istotną zmiana było wreszcie obniżenie stawek podatku: do 25 proc. dla dużych spółek (z 30 proc.) i do 20 proc. dla małych (z 25 proc.).
Dziś aż 89 proc. menedżerów spółek pytanych przez UCE Research wie o istnieniu estońskiego CIT. Ponadto 13,8 proc. zarządzających spółkami rozważa korzystanie z tego narzędzia.
Opracował km