Polskie górnictwo postawione pod murem
Rynek, europejska polityka i luki w krajowej strategii gospodarczej stawiają polskie górnictwo pod murem. W tej sytuacji trudno o śmiałe decyzje dotyczące węglowych aktywów. A bierność może przynieść jedynie fatalne skutki. Presja taniego importu nie jest jedynym czynnikiem określającym trudną sytuację polskiego górnictwa.
Wysokie koszty wydobycia, odstępowanie inwestorów od budowy bloków węglowych, brak jasnej strategii dla górnictwa i energetyki. W tej sytuacji trudno się dziwić emocjom, jakie w środowisku górniczym wywołały niedawne słowa wiceministra gospodarki Tomasza Tomczykiewicza, który zauważył, że kilka polskich kopalń węgla kamiennego jest trwale nierentownych i zarządy spółek węglowych nie powinny obawiać się trudnych decyzji w zakresie zmniejszania zbędnych mocy produkcyjnych.
Związki zawodowe odczytały je jako zielone światło dla likwidacji kopalń.
Przypomniano, że stawiana dziś za wzór Bogdanka też przed laty była typowana do likwidacji. Związkowcy podkreślali, że jedynym kryterium jest tzw. sczerpanie złoża. Bez odpowiedzi pozostały pytania, czy i jakie ekspertyzy leżały u podstaw słów o trwale nierentownych kopalniach.
Jednak po tej wypowiedzi Tomczykiewicz nie wrócił do tematu. Wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński odciął się od słów o potrzebie zamykania trwale nierentownych kopalń.
Wskazał, że trzeba podjąć działania zmierzające ku temu, by kopalnie były produktywne. I zaznaczył, że kluczową sprawą pozostają koszty. - Nie damy rady sztucznie utrzymać atrakcyjności polskiego węgla, gdy koszty będą znacząco rosły - ostrzegł Piechociński.
W polskim górnictwie jest gorzej niż się wielu wydaje. Ceny węgla spadły, a koszty wydobycia wynoszące ok. 300 zł za tonę nie pozwalają myśleć o generowaniu lepszych wyników. Problemem jest również brak spójnej strategii dla górnictwa i energetyki.
- Jeżeli nie ma strategii w państwie, to firmy będą się borykać z problemem z własnymi strategiami - zaznacza Tomasz Chmal, ekspert z Instytutu Sobieskiego. - Pewnie ktoś może powiedzieć, że najłatwiej byłoby sprowadzać energię, na przykład z Kaliningradu. To taka przerysowana wizja, choć możliwa do przeprowadzenia.
Powinniśmy rozwijać energetykę w Polsce.
Spółki węglowe mogłyby się rozwijać i realizować konkretne elementy strategii państwa pod warunkiem, że... ona by była.
- Musimy do końca roku poddać weryfikacji Politykę energetyczną - zapewnia Maciej Kaliski, dyrektor departamentu górnictwa resortu gospodarki.
- Jeśli chodzi o Strategię dla górnictwa do roku 2015, to podjęliśmy już działania mające na celu opracowanie materiału, który byłby dyskutowany z producentami węgla i ze stroną społeczną.
Żadna korekta strategii nie zmieni faktu, że to na węglu bazuje cała polska elektroenergetyka - prawie 90 proc. energii elektrycznej wytwarza się u nas z węgla kamiennego i brunatnego.
Presja taniego importu nie jest jedynym czynnikiem określającym trudną sytuację polskiego górnictwa. Wywołane politycznie motywowanym wsparciem dla źródeł odnawialnych decyzje o odstępowaniu od budowy energetycznych bloków węglowych stawiają pod znakiem zapytania perspektywy zbytu krajowego węgla.
Oktawian Zając, Principal w The Boston Consulting Group wskazuje, że w ostatnich latach następuje spadek produkcji węgla w Polsce oraz wzrost znaczenia importu tego surowca.
- Kluczową sprawą są koszty, ich wzrost łączy się z eksploatacją coraz trudniejszych pokładów węgla - mówi Zając. - W roku 2012 węgiel był surowcem, który odnotował spadki cen.
Być może te ceny nie osiągnęły jeszcze najniższego poziomu. A zatem, powstaje pytanie, na ile polscy producenci węgla są gotowi na dalszy spadek cen surowca.
Zarządy spółek węglowych wskazują, że optymalizują koszty i poprawiają organizację pracy w kopalniach.
Piechociński chce, żeby w tym roku spółki węglowe ścięły koszty o pięć procent. Joanna Strzelec-Łobodzińska, prezes zarządu Kompanii Węglowej, wskazuje, że Kompania pięć procent optymalizacji kosztowej, zadanej na ten rok, zrealizuje z nadwyżką.
- Nie mamy zamiaru likwidować kopalń poza tymi, które sczerpią złoże - zapewnia prezes Strzelec-Łobodzińska.
- By sobie zapewnić stały rynek, trzeba stabilizować zbyt produktu. Stąd nasze działania w kierunku budowy elektrowni węglowej.
Czy w Polsce jest do przeprowadzenia scenariusz przenoszenia mocy wydobywczych tam, gdzie jest to bardziej opłacalne? Teoretycznie można sobie wyobrazić, że na Górnym Śląsku górnictwo będzie się kurczyć, a na Lubelszczyźnie powstaną nowe kopalnie węgla kamiennego. Trzeba jednak pamiętać, że wybudowanie kopalni "w szczerym polu" to ogromne nakłady.
Dziś nie do udźwignięcia dla naszych firm.
Rafał Wojciechowski, główny specjalista w departamencie górnictwa resortu gospodarki, wskazuje, że przyszłość ma właśnie Lubelskie Zagłębie Węglowe, gdzie obecnie węgiel wydobywa Lubelski Węgiel Bogdanka, gdzie powstać mają kolejne kopalnie.
Zaletą LZW jest między innymi prawie niezurbanizowany teren.
Poza tym tamtejsze władze są przychylne inwestorom i chętne do pomocy. Przy planowaniu budowy kopalń ma to ogromne znaczenie.
Pokłady węgla zalegają na Lubelszczyźnie niemal poziomo, bez uskoków, nie ma zagrożenia metanowego.
Budując kopalnię na Lubelszczyźnie od zera, można zastosować najnowocześniejsze rozwiązania, choć oczywiście koszty budowy będą niebagatelne.
W nowej kopalni Kompanii Węglowej roczne wydobycie miałoby wynieść około 5 mln ton. Fedrunek miałby tam ruszyć za 10 lub 11 lat. Takie są plany. Co będzie z ich realizacją, pokażą kolejne lata.
O budowie kopalni na Lubelszczyźnie myślą Australijczycy mający koncesje na rozpoznanie złóż, które od strony wschodniej sąsiadują z terenami Lubelskiego Węgla Bogdanka.
Australijczycy uważają, że opłaca się inwestować w wydobycie węgla na Lubelszczyźnie, gdyż będzie zapotrzebowanie na ten surowiec. W Unii Europejskiej zużywa się mnóstwo węgla, choć Unia niechętnie spogląda na jego wydobycie. Niemcy odchodzący od atomu i chcący zaniechać wydobycia węgla w roku 2018, sami budują nowe elektrownie węglowe.
W ciągu trzech lat mają zamiar oddać do użytku 9,5 tysiąca MW mocy na węglu kamiennym. Zapewne zwiększą skalę jego importu.
Ze spokojem podchodzą do planów inwestycyjnych konkurencji w Bogdance.
- Koncesje na rozpoznanie można uzyskać stosunkowo szybko i za niewielkie pieniądze - ocenia Zbigniew Stopa, prezes Lubelskiego Węgla Bogdanka. Jednak od rozpoznania do wydobycia - bardzo długa droga. Od wykonania dokumentacji geologicznej do rozpoczęcia wydobycia upłynąć musi sporo czasu.
- Należy ciąć koszty i tanio produkować węgiel, przetrwać można będzie tylko w ten sposób - radzi Stopa.
- Stale staramy się redukować koszty, które w relacji do kopalń śląskich mamy i tak stosunkowo niskie.
W kopalniach zaangażowany jest olbrzymi majątek, a stopień jego wykorzystania ma kluczowe znaczenie dla efektywności wydobycia. Tymczasem myśli się o regulacjach prawnych, które zakażą wydobycia w soboty.
W Bogdance w soboty, jak twierdzi Stopa, nie przerywa się wydobycia.
- Oczekujemy rozwiązań, które pozwolą nam na wykorzystanie sprzętu w kopalniach w maksymalny sposób - mówi prezes Bogdanki.
Górnictwo to nadal bardzo znaczący pracodawca i płatnik podatków.
Z górnictwa utrzymuje się na Śląsku ponad pół miliona osób, licząc pracowników kopalń, ich rodziny oraz osoby pracujące w firmach kooperujących z kopalniami.
Janusz Olszowski, prezes Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej, zachęca, by spojrzeć na polskie górnictwo z szerszej perspektywy.
- Ekonomia w odniesieniu do górnictwa powinna być kreowana nie tylko na poziomie spółek węglowych, ale powinien to być rachunek zysków i strat na poziomie makroekonomicznym.
A w tym rachunku powinno się m.in. wziąć pod uwagę koszty ewentualnej likwidacji kopalń, a także koszty społeczne - zaznacza prezes Olszowski.
W sporach o definicję nierentownej kopalni przywołuje się często przykład Przedsiębiorstwa Górniczego Silesia z Czechowic-Dziedzic. Czesi inwestują w Silesię, która miała zostać zlikwidowana przez Kompanię Węglową. Niedawno Famur zakończył produkcję drugiego kompleksu ścianowego przeznaczonego do pracy w Przedsiębiorstwie Górniczym Silesia.
Pierwszy z zakupionych przez PG Silesia kompleksów pracuje w kopalni od czasu wznowienia przez nią wydobycia, tj. od kwietnia 2012 roku. Kolejny zestaw maszyn i urządzeń ścianowych Famuru ma znacznie zwiększyć efektywność wydobycia w Silesii.
- Zakup pierwszego z kompleksów ścianowych Famuru był bardzo dobrą inwestycją, jego praca przynosi kopalni wymierne efekty - ocenia Michal Heřman, prezes zarządu PG Silesia.
- Wierzymy, że możemy dostarczać jednocześnie tani i wysokokaloryczny węgiel.
Bez wskazania przez polskie państwo, ile węgla będziemy potrzebować za 10 czy 15 lat i bez jasnych sygnałów, które obszary energetyki i w jakim zakresie będziemy rozwijać, firmy nadal będą zastanawiać się, co robić, w co zainwestować. W takiej sytuacji trudno myśleć o rozwoju czy relokowaniu aktywów węglowych, ich konkurencyjności, a w konsekwencji i o zapewnieniu sobie w dłuższej perspektywie bezpieczeństwa energetycznego.
Jerzy Dudała, Nowy Przemysł
Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"