Polskie wino do trybunału
Winiarze chcą zaskarżyć polski rząd do trybunału w Strasburgu. Mają już dość czekania na zmianę przepisów dopuszczającą legalną sprzedaż wina z krajowych plantacji. W ostatnich latach winiarstwo w Polsce rozwija się bardzo dynamicznie.
Jednocześnie Polska jest jedynym krajem w Europie, w którym nie można legalnie sprzedawać wina wyprodukowanego z własnych upraw. - Zmagamy się z tym od co najmniej siedmiu lat - mówi Roman Myśliwiec, prezes Polskiego Instytutu Winorośli i Wina w Krakowie.
Kolejne rządy i parlamenty zapowiadały, że wprowadzą stosowne regulacje pozwalające na produkcję i sprzedaż wina właścicielom niewielkich plantacji, a tylko takie są w naszym kraju. - Nie spotkałem jeszcze żadnego polityka, który byłby przeciwny, ale wszystko się kończy na obietnicach - dodaje Myśliwiec. Sam uprawia winorośl na dwóch hektarach i rocznie produkuje dziesięć tysięcy butelek wina. Nie może ich sprzedać, by się nie narazić fiskusowi. Policzył, że od 2004 r. z tego powodu stracił około pół miliona złotych.
W podobnej sytuacji jest kilkuset małych producentów. Ocenia się, że w Polsce profesjonalnie uprawia się winorośl na ok. 300 hektarach, czyli potroiliśmy stan sprzed II wojny światowej. Z ostatniego spisu rolnego wynika, że uprawą winorośli zajmowało się ponad 2,5 tys. osób.
- Hektolitry naszego wina musimy wypijać ze znajomymi, bo nikt z nas nie jest w stanie sprostać przepisom - potwierdza Roman Grad, prezes Zielonogórskiego Stowarzyszenia Winiarzy. Polscy producenci chcą, by ich wino można było sprzedawać w dobrych restauracjach, hotelach czy gospodarstwach agroturystycznych.
Przeciwko właścicielom winorośli działają dwie ustawy: o wyrobie i rozlewie wyrobów winiarskich oraz o składach podatkowych. W ustawie winiarskiej udało się zmienić blokujący produkcję wina przez właścicieli małych winnic art. 16. - Ale jest następny, który mówi, że musimy posiadać laboratoria, przygotowywać plany produkcji, i wiele innych barier - wylicza Myśliwiec. Właściciele winnic muszą więc spełnić takie same warunki jak np. Polmosy. Jeszcze większym utrudnieniem jest obowiązek prowadzenia składów podatkowych, ponieważ wino jest wyrobem podlegającym akcyzie. W tym przypadku rodzimi winiarze są traktowani tak samo jak na przykład rafinerie.
Właściciele winorośli, skupieni w kilku stowarzyszeniach, mają już dość. - Mieliśmy sygnały, że ten rząd jest nam przychylny, ale minęło tyle miesięcy i dalej czekamy - mówi Myśliwiec. - Jeżeli problem nie zostanie rozwiązany, poskarżymy się do Trybunału w Strasburgu. Czy polskim władzom nie zależy na propagowaniu kultury wina? - pyta. Podkreśla, że nasze wino jest dobrze oceniane przez ekspertów z Zachodu i ma szanse zaistnieć z uwagi na oryginalność i unikatowość.
W Ministerstwie Rolnictwa uspokajają. - Czekamy na rozporządzenie Rady UE regulującej rynek wina - mówi Krzysztof Potocki, naczelnik Wydziału Wyrobów Winiarskich i Spirytusowych. Zapewnia, że za kilka tygodni nowelizacja ustawy winiarskiej trafi do uzgodnień międzyresortowych i jeszcze w tym roku zostanie uchwalona zgodnie z życzeniami polskich producentów.
Problemem pozostaną składy podatkowe, ale tu zmiana należy do kompetencji Ministerstwa Finansów. - Mamy takie sygnały, że nowe przepisy mają wejść od nowego roku i zostaniemy wyjęci z obowiązku prowadzenia składów - mówi Myśliwiec. - Ale już tyle nam obiecywano.
Więcej w "Rzeczpospolitej"