Pomysł na biznes
Premier Kazimierz Marcinkiewicz, a wcześniej premier Miller, walczyli o jak najwyższe kwoty przeznaczone dla Polski w unijnym budżecie. Udało mu się wywalczyć naprawdę duże pieniądze na różne projekty - przede wszystkim infrastrukturalne, ekologiczne, na modernizację obszarów wiejskich czy dla małych i średnich przedsiębiorstw.
Okazuje się tymczasem, że z wykorzystaniem tych ogromnych środków możemy mieć problem. Powodów jest co najmniej kilka, ale wymieńmy najważniejsze: biurokracja, brak środków na wkład własny w przypadku większości projektów i po trzecie - brak pomysłu na biznes. Po prostu.
Moim zdaniem te trzy czynniki mogą mieć największe znaczenie dla sukcesu Polski w Unii Europejskiej. O ile można zmniejszyć biurokrację i rozwiązać problem braku środków na wkład własny poprzez bardziej aktywne stosowanie możliwości, które dostarcza ustawa o partnerstwie publiczno-prywatnym, o tyle pomysły na biznes będą dużym problem, bo zależą w dużej mierze od aktywności gospodarczej samych Polaków. A zatem, jak dzisiaj szukać pomysłu na biznes? Przede wszystkim pomysł taki bierze się z otoczenia, z tego co sami widzimy. Bo jeśli czegoś nam brakuje lub oferowany produkt nie spełnia wszystkich naszych oczekiwań, to może to jest pole dla naszej aktywności? W związku z tym pomysł biznesowy musi mieć charakter marketingowy - nasz produkt musi zaspokajać jakieś potrzeby konsumenckie.
Musimy go także tanio zaoferować naszym klientom. Oczywiście wcześniej należy zdefiniować, kto jest naszym docelowym klientem. Pomysł na biznes może pojawić się w dowolnym momencie i przy wykonywaniu różnych czynności. Denerwuje mnie przykładowo fakt, że muszę odbierać listy polecone na poczcie, gdzie godziny otwarcia nie są przyjazne dla ludzi pracujących zawodowo (8.00 - 15.00 od poniedziałku do środy oraz 11.00 - 18.00 w czwartki i piątki). Ze względu na mój tryb pracy pozostaje mi pojawiać się na poczcie na początku tygodnia. Niestety, idąc na pocztę na godzinę ósmą, zastaję tam długą kolejkę osób czekających na usługi pocztowe.
Osobie przedsiębiorczej ta sytuacja może dać możliwość uruchomienia biznesu. Mógłby on polegać na tym, że zaoferujemy tracącym czas ludziom, że zapłacimy za nich rachunki albo odbierzemy list polecony. Za niewielką dodatkową opłatą oczywiście. Wówczas człowiek aktywny zawodowo nie musi przychodzić na pocztę, bo firma odbierze za niego listy polecone lub zapłaci rachunki (o ile on jeszcze płaci na poczcie).
Kolejny etap polegałby na określeniu, ile osób jest gotowych korzystać z naszej usługi (potencjał rynku) oraz zastanowić się, w jaki sposób do nich dotrzemy. Słowem, mówiąc fachowo, powinniśmy wskazać potencjalne kanały dystrybucji naszego produktu. Dopiero po tych czynnościach możemy zacząć zastanawiać się nad sposobem sfinansowania naszego pomysłu. Przez ten banalny przykład chciałem pokazać, że pomysły na biznes leżą wszędzie, a jedynym problemem jest tylko wyobraźnia ludzi. Zdaję sobie sprawę z tego, że droga ,,od pomysłu do przemysłu'' jest bardzo długa i w związku z tym można czerpać pomysły na biznesy od innych. Przykładem może być franchising polegający na "wykupieniu" pomysłu od znanej marki, np. restauracja MacDonalds'. Ale czy taki pomysł może uzyskać finansowanie z UE? Bardzo wątpię. Jeśli liczymy na dotację unijną, musimy szukać pomysłów, które mogą być sfinansowane ze środków UE w ramach różnych programów operacyjnych.
Pomysł na biznes istnieje obok nas, musimy być tylko uważnymi obserwatorami. Należy zidentyfikować rynkową lukę i stworzyć firmę, która tę lukę zapełni. Brzmi to banalnie, zupełnie jak w niegłupim skądinąd filmie "Pieniądze to nie wszystko". Ale właśnie wielkie fortuny i biznesy powstają tam, gdzie pomysł jest tak prosty, że każdy mówi: ja też mogę to zrobić! Fundusze unijne mogą stanowić tylko dźwignię, która wzmocni pozycję rynkową powstającej firmy lub zwiększy wielkość naszego przedsięwzięcia. A liczy się pomysł, z którym jest u nas różnie. Martwi mnie słabe zaangażowanie ludzi do kreowania i realizacji jakichkolwiek pomysłów na biznes. A przecież mogą w tym pomóc pieniądze unijne. Oby słowa byłego ambasadora Wielkiej Brytanii w Polsce Charlesa Crawforda nie okazały się prorocze. Powiedział on, że Polska za dużo wywalczyła pieniędzy w budżecie UE 2007 -2013 i nie będzie w stanie ich rozdysponować.
dr Richard Mbewe