Posłowie lubią akcje
Posłowie rzadko inwestują w akcje spółek publicznych. Jeśli już to robią, to wybierają akcje banków, a wcześniej głównie klub PO lub SLD.
Tylko 24 z 460 zasiadających na Wiejskiej posłów przyznaje się do posiadania akcji spółek notowanych na warszawskiej giełdzie - wynika z analizy oświadczeń majątkowych. Łącznie posłowie mają na rachunkach maklerskich papiery o wartości 5,5 mln zł (nie uwzględniamy Polmosu Lublin pośrednio kontrolowanego przez Janusza Palikota z PO). Z tej sumy aż 75 proc. to jednak akcje jednej osoby - Marii Pasło-Wiśniewskiej (PO), byłej szefowej Pekao. Jakie to walory? Oczywiście Pekao.
Średnia wartość portfela inwestycyjnego sięga 62 tys. zł. W wielu przypadkach trudno jednak mówić o przemyślanej strategii. Niektórzy posłowie mają na rachunkach po kilka akcji np. Krosna, Swarzędza.
Na plus wyróżniają się członkowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej: Stanisława Prządka, Piotr Gadzinowsk i Wacław Martyniuk. Dwie pierwsze osoby celują w sektor bankowy. Posłanka SLD posiada papiery PKO BP i Pekao o łącznej wartości 217 tys. zł. Poseł Gadzinowski zainwestował jeszcze w ING BSK, choć jego portfel wartościowo jest mniejszy - o 17 tys. zł. Poseł Martyniuk optuje za dywersyfikacją - ma akcje pięciu spółek - od komputerowej Hogi i Prokomu, przez Lotos, PGNiG, kończąc na Puławach. Zdecydował się też zainwestować w akcje zdecydowanie większą sumę - prawie 440 tys. zł.
- Można przyjąć, że losami państwa powinny rządzić osoby, którym powiodło się w życiu. To bezpieczniejsze - komentuje Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha.
Ulubiona przez posłów branża to banki. Poseł SLD Ryszard Kalisz, poza inwestycjami w Pekao i PKO BP, zdecydował się także dokupić walory KGHM. W pomyślność producenta miedzi najbardziej wierzy jednak Ryszard Zbrzyzny, poseł SLD i jednocześnie szef jednego z działających w Polskiej Miedzi związków zawodowych. Posiada on 1900 akcji, których wartość - dzięki wysokim notowaniom spółki - przekroczyła już 100 tys. zł.
Uwagę zwracają także inwestycje Józefa Rojka (Prawo i Sprawiedliwość) oraz Jana Piechoty (PO). Pierwszy zainwestował tylko w papiery Polcoloritu (17650 akcji o wartości ponad 42 tys. zł), drugi - wyłącznie Impelu (1342 sztuki warte 18 tys. zł).
- Pojawia się pytanie, czy posłowie w ogóle powinni posiadać akcje w spółkach publicznych. Wolałbym, aby na czas pełnienia funkcji społecznych powierzyli swoje portfele ślepym funduszom. Zawsze przecież może pojawić pokusa tworzenia regulacji prawnych sprzyjających spółkom, których akcje są w ich portfelach - dodaje Robert Gwiazdowski.
Marcin Goralewski