Pracownicy Biedronki tracą cierpliwość. Domagają się zmian, lista żądań jest długa
Załoga Biedronki narzeka na złe warunki pracy i niskie pensje. Do zarządu dyskontu i jej właściciela, portugalskiej grupy Jeronimo Martins, została wysłana petycja z trzema żądaniami. Dokument podpisał co 20. członek 80-tysięcznej załogi. Jego adresaci mają na odpowiedź dwa tygodnie. Potem rozpocznie się spór zbiorowy - ostrzegają sygnatariusze listu.
Zbiórka podpisów trwała kilka tygodni i zakończyła się 18 marca. Gabriela Kaim, przewodnicząca Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność w Biedronce poinformowała Wiadomości Handlowe, że pod petycją podpisało się 5 proc. załogi - 4 tysiące z 80 tysięcy zatrudnionych. - To dobry wynik - zapewniła.
List zawiera trzy żądania poprawy warunków pracy. Pierwsze dotyczy zapewnienia zwiększonej obsady sklepów, tak aby w czasie dniówki pracowniczej możliwa była realizacja zlecanych zadań. Drugie - wprowadzenia premii dla pracowników lady mięsnej, która istnieje w ponad tysiącu z 3600 placówek sieci. Trzecie żądanie domaga się "wprowadzenia zbiorowej podwyżki wynagrodzeń, tak aby z jednej strony odpowiadały one wysiłkowi i zaangażowaniu pracowników sklepów Biedronka, zaś z drugiej pozwalały na utrzymanie naszych rodzin na godnym poziomie". Związki zawodowe informują, że pracownicy zarabiają niewiele powyżej płacy minimalnej.
Kaim uzasadnia, że załoga jest zmęczona pracą ponad siły. - Każdy, kto robi zakupy w Biedronce widzi, że na zmianach jest za mało pracowników. Nie są w stanie równocześnie obsługiwać kas, układać towaru na półkach i przygotowywać wypieków - wylicza cytowana przez Wiadomości Handlowe szefowa "Solidarności". Twierdzi ponadto, że zarząd sieci nie próbuje rozwiązać niedoborów kadrowych. Zatrudnia wprawdzie nowych, ale równocześnie nie przedłuża umów na czas określony i umów zleceń. - Wiele osób nie wytrzymuje presji i odchodzi - mówi Gabriela Kaim.
W ocenie działaczki związkowej Jeronimo Martins Polska "nie słucha argumentów strony związkowej i pozoruje dialog społeczny", a organizowane raz na kwartał spotkania z udziałem przedstawicieli wszystkich organizacji związkowych działających w Biedronce i reprezentantów zarządu Jeronimo Martins Polska "nie przynoszą żadnych rozstrzygnięć". - Nasza cierpliwość już się kończy. Jeśli trzeba będzie, to podejmiemy wszystkie działania przewidziane w ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych - zapowiada Gabriela Kaim.
Związkowcy dają zarządowi i właścicielowi sieci dyskontów dwa tygodnie na zajęcie stanowiska wobec żądań. Ostrzegają, że jeśli w tym czasie pracodawca nie odniesie się do postulatów zawartych w petycji, załoga Biedronki rozpocznie spór zbiorowy.
"Utrzymanie przez Biedronkę pozycji rynkowego lidera, jest możliwe tylko dzięki wytężonej pracy i zaangażowaniu pracowników, którzy powinni być za to należycie wynagradzani. Zaś zakres powierzanych im zadań powinien być możliwy do realnego wykonania w harmonogramowym czasie pracy" - czytamy w liście.
Zgodnie z obowiązującym prawem "spory zbiorowe mogą prowadzić do strajków, protestów lub innych form działania zbiorowego, które mają na celu zwrócenie uwagi na problem i wymuszenie zmian".