Pracownicy Cegielskiego zakorkują Poznań
Wielki pochód robotników wyruszył sprzed bramy poznańskich Zakładów Cegielskiego w kierunku Urzędu Wojewódzkiego. To największa tegoroczna manifestacja w Poznaniu - w obronie upadającej fabryki.
Na miejsce zbiórki przyjechały cztery autokary ze stoczniowcami z Pomorza. Wszyscy mieli niebieskie kaski i kamizelki z napisem "Solidarność". Przygotowali transparenty.
Protest rozpoczął się na terenie fabryki. Robotnicy symbolicznie przeszli przez bramę i złożyli kwiaty pod pomnikiem czerwca '56 roku. Później wyruszyli pod Urząd Wojewódzki legendarną trasą.
O co chodzi w proteście? Związkowcy nie chcą więcej zwolnień grupowych. W tym roku pracę w Zakładach Cegielskiego straciło około pół tysiąca osób. A ci, którzy są jeszcze w zakładzie, mogą nie mieć od 1 stycznia co robić. Nie ma zamówień na żaden nowy silnik okrętowy. Protestujący chcą też dymisji rządu, bowiem to właśnie gabinet Donalda Tuska odpowiada - ich zdaniem - za upadek stoczni, który doprowadził do kłopotów Cegielskiego.
Pomysł na funkcjonowanie fabryki mają jej władze - to wielkie konstrukcje do spawania. Zamówienia podobno są, ale szczegółów prezes nie zdradza. Chętnie mówi za to o kryzysie w branży stoczniowej.
Historyczna trasa przemarszu - taka sama jak ta, którą maszerowali robotnicy w czerwcu '56 - może dla poznaniaków oznaczać tylko jedno: paraliż. Dlatego najlepiej nie jechać ulicą 28 czerwca. Tam pod bramą Zakładów Cegielskiego spotkali się protestujący. W południe ruszyli w stronę centrum, a przejdą ulicami Wierzbięcice i Alejami Niepodległości. One będą wyłączane tuż przed nadchodzącym zgromadzeniem. Ale mimo to - biorąc pod uwagę wyłączanie sygnalizacji świetlnej, przejmowanie kierowania ruchem przez policjantów - te utrudnienia będą się tworzyć - ostrzegał Zbigniew Paszkiewicz z poznańskiej policji.
Protest ma się zakończyć o godzinie 15. Później drogi mają być już przejezdne, ale manifestujący zapowiadają, że demonstracja może się przedłużyć.